"Ogłaszam - informuję - pierwsza tura przeglądania wniosków zakończyła się. Od wtorku druga tura naboru wniosków na wycofanie owoców z rynku. Tu kwota jest wyższa, niż rolnicy dostaną za koncentrat" - powiedział minister.
Sawicki w rozmowie z PAP podkreślił, że od 2 miesięcy wprowadza unijny program wycofania owoców z rynku po to, żeby ten rynek ustabilizować.
"W ramach wycofania z rynku rolnik może otrzymać 27 groszy za kilogram jabłek. Niestety rolnicy wiozą jabłka po 10 groszy i od dwóch tygodni - oni i niektóre media - mają pretensje do ministra rolnictwa, że muszą sprzedawać. A przecież nie muszą - mogą poczekać, bo jeśli przez dwa tygodnie nie przywieźliby tych jabłek przetwórcom, to podnieśliby cenę na 40 groszy" - ocenił Sawicki.
W ocenie szefa resortu to również rolnicy muszą wspólnie "zadbać o swój rynek, a nie dać się oszukiwać i sprzedawać swoje produkty za darmo".
W sobotę premier Ewa Kopacz odniosła się na briefingu w Radomiu do słów Sawickiego, który w wywiadzie dla jednego z portali pytany, co z rolnikami, którzy za 12 groszy za kilogram w skupie muszą sprzedawać jabłka przemysłowe odparł: "Są frajerami. Ja szanuję biznesmanów, a nie frajerów. Jeśli zaproponowaliśmy już w połowie sierpnia instrument wycofania z rynku, w którym za jabłka proponujemy 27 groszy, a frajerzy wiozą jabłka na przetwórstwo po 12-14 groszy ich wybór. Wolny kraj, demokracja."
Premier powiedziała, ze Sawicki jest bardzo przejęty sytuacją związaną z rosyjskim embargiem. "Daje tego wyraz na każdym naszym spotkaniu. Myślę, że zbyt bardzo skrócił dystans, ale tak naprawdę on dobrze życzy polskim rolnikom" – oceniła szefowa rządu.
Sawicki przyznał, że apelując do rolników na różne sposoby i chcąc ich obudzić, czasem trzeba użyć mocnych słów. "Jeśli oczywiście rolników uraziłem, to przepraszam, ale jak obudzić rolników, żeby sami nie uczestniczyli w psuciu sobie rynku" - powiedział PAP Sawicki.
Minister występując w pniedziałek w telewizyjnym programie powiedział m.in.:
– Zostałem do tego podprowadzony i jako polityk oczywiście nie powinienem dać się w to wrobić - stwierdził w "Jeden na jeden" w TVN24 minister Marek Sawicki, pytany dlaczego w stosunku do rolników użył słowa "frajerzy". Jak dodał, za słowa przeprasza i jest mu wstyd, ale do dymisji się nie poda. - Nie ma takiej potrzeby - powiedział minister.
- Za słowa oczywiście przepraszam i też mi jest wstyd. Ale warto powiedzieć, w jakim kontekście to słowo padło - stwierdził w "Jeden na jeden" minister Sawicki.
Jak tłumaczył, w minioną środę przyszedł do niego dziennikarz i "ostro" zaatakował, że rolnicy sprzedają swoje jabłka po 10 groszy. Tymczasem, jak tłumaczył Sawicki, było to po serii spotkań, które dotyczyły m.in. podwyższenia rekompensat.
- Kiedy we wtorek uczestniczę w radzie ministrów w Luksemburgu, tam z mojej inicjatywy dyskutujemy o wysokości rekompensat w związku z rosyjskim embargiem, kiedy domagam się podwyższenia tych rekompensat dwukrotnie, z 27 do 54 groszy, żeby rolników niezrzeszonych traktować tak samo jak zrzeszonych. Kiedy mamy tydzień wcześniej kongres rolników w Brukseli, na którym jestem ja, jest poseł Siekierski, nie ma żadnych posłów opozycji, są rolnicy, przedstawiciele organizacji rolniczych i mówimy o tym wszystkim rolnikom europejskim, a po tamtej stronie wydaje się, że zaczyna być słyszany nasz argument. Kiedy mamy kongres żywności spożywczy w mijającą środę w Warszawie i mówimy o współodpowiedzialności w łańcuchu żywnościowym sprzedawców, przetwórców, rolników (...) i w środę przychodzi dziennikarz, i bardzo ostro atakuje mnie, że nic nie robimy, bo rolnicy sprzedają jabłka po 10 groszy - tłumaczył Sawicki w "Jeden na jeden".
- Słowo "frajer" to osoba, która daje się łatwo naciągać i oszukiwać. W tym kontekście chciałem pobudzić rolników - powiedział Sawicki.