Rozwój energetyki w oparciu o odnawialne źródła kuleje, tymczasem istniejące konwencjonalne sieci energetyczne na terenach wiejskich są często w katastrofalnym stanie. Takie ogólne wnioski płyną z debaty na posiedzeniu sejmowej komisji rolnictwa pod koniec czerwca br.
Powodem do dyskusji o stanie linii energetycznych na wsiach są liczne skargi płynące od rolników.
– Każda burza, śnieżyca czy ulewa powoduje masowe i często długotrwałe wyłączenia prądu, które szkodzą efektywności produkcji rolniczej, są przyczyną strat i rzutują na kondycję materialną wielu polskich rodzin poza wielkimi aglomeracjami. Klimat się zmienia, a skarg przybywa, więc rodzi się pytanie, w jakim stanie ta infrastruktura energetyczna dziś się znajduje – mówił poseł Jan Krzysztof Ardanowski, wiceprzewodniczący Sejmowej Komisji ds. Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Tomasz Dąbrowski, dyrektor Departamentu Energetyki Ministerstwa Gospodarki przyznał, że sieci niskiego napięcia rzeczywiście wypadają najgorzej w porównaniu z pozostałymi urządzeniami i sieciami do dystrybucji energii. Większość prowadzonych ostatnimi laty inwestycji w tym sektorze gospodarki dotyczyła bowiem sieci przesyłowej wysokiego i średniego napięcia. Przyznał również, że średnia przerw w dostawach energii znacznie odbiega od unijnej. Tłumaczył to olbrzymimi kosztami modernizacji sieci NN, które ponieść musiałby nie tylko Skarb Państwa czy podległe resortowi spółki energetyczne, ale i indywidualni odbiorcy. Tempo inwestycji opóźnia również brak wystarczających uregulowań prawnych. Pilnie potrzebne są w opinii resortu przede wszystkim zmiany w ustawie o planowaniu i gospodarowaniu przestrzennym oraz ustawa o korytarzach przesyłowych.
– Dotąd udało się jedynie uregulować kwestie służebności przesyłu. Bez kompleksowych zmian w obowiązujących przepisach nie da się sprawnie modernizować obiektów liniowych – argumentował Dąbrowski.
Ardanowski zauważył, że owe ustawowe uregulowania są w interesie spółek, lecz nie zawsze w interesie rolników.
Kwestia rolniczych roszczeń wobec spółek energetycznych zdominowała dalszą dyskusję. Poseł Maciej Małecki wystąpił w imieniu hodowców bydła z Ryżanowa w powiecie żyrardowskim, w którym w marcu br. w wyniku przepięcia na linii prąd poraził krowy w oborze (o sprawie pisaliśmy na naszych łamach).
– Rolnicy byli ubezpieczeni i otrzymali z PZU odszkodowanie w ramach posiadanej polisy. Wystąpili jednak o pokrycie strat również do zakładu energetycznego, bo do wypadku doszło ich zdaniem z powodu złego stanu technicznego słupa i linii napowietrznej. PGE uznało jednak, że zawiniła „siła wyższa”, czyli porywisty wiatr, i poczuło się zwolnione z odpowiedzialności. Wniosek o rekompensatę spółka przesłała do swojego ubezpieczyciela, a ten go odrzucił – relacjonował poseł Małecki. – Interweniowałem w tej sprawie. PGE twierdziło, że wniosek rolnika jest zasadny, ale wysłało do niego zawiadomienie o odrzuceniu roszczeń. Obiecywało, że udostępni mu protokoły, ale je utajniono. Uzyskałem dane, iż linia jest z 1959 r., remont przechodziła w 1979 r., ostatni przegląd w 2007 r., a w 2010 r. jedynie oględziny. W różnych dokumentach natknąłem się na rozbieżne informacje nt. stanu technicznego linii.
Zdaniem reprezentującego rolników spod Żyrardowa radcy Piotra Kwitowskiego, spółki dystrybucyjne nagminnie zasłaniają się „siłą wyższą”, by uniknąć odpowiedzialności i uchylić się od płacenia odszkodowań. Dzieje się tak również przy dochodzeniu rekompensat z tytułu wyłączeń prądu. Rolnicy zaś z reguły rezygnują z roszczeń, bo nie chcą ponosić kosztów na drodze cywilnej.
Grzegorz Tomczyk