Pierwszy powinien to zrozumieć Grzegorz Schetyna, obecny przewodniczący PO. Powodów tego jest kilka. Do PO przylgnęła etykietka partii reprezentującej warszawskie elity, wiąże się ją z aferą Amber Gold oraz ośmiorniczkami od „Sowy”. Z taką partią PiS łatwo wygra kolejne wybory parlamentarne. Nie znaczy to jednak, że odniesie sukces w wyborach samorządowych, które rządzą się innymi regułami. Polska jest w dobrej sytuacji gospodarczej, PiS uruchomiło wiele programów socjalnych, z 500+ na czele, systematycznie rośnie płaca minimalna, a wskaźnik bezrobocia utrzymuje się na poziomie poniżej 7% i jest najniższy w historii III RP. Pragniemy jednak zauważyć, że w gospodarstwach chłopskich przechowuje się około pół miliona ludzi, którzy są faktycznie bezrobotnymi, choć nie mają tych praw co bezrobotni z miasta. Pamiętamy też, że w ciągu minionych 10 lat za granicę w poszukiwaniu pracy, głównie do państw Unii Europejskiej, wyjechało około 2,5 miliona ludzi. Trzeba pamiętać o tym, ile daje nam członkostwo w UE, czyli klubie najbogatszych państw świata, zwłaszcza teraz, gdy pojawiają się rozważania nad tym, że Polska może z Unii wystąpić. Bez Unii Europejskiej nie będzie dopłat bezpośrednich, dotacji na inwestycje w gospodarstwach, dostępu do wspólnego europejskiego rynku, na którym sprzedajemy większość eksportowanej z Polski żywności.
Piszemy o tym w dwulecie rządu Beaty Szydło, w którym za rolnictwo odpowiada Krzysztof Jurgiel. On również podsumował swoje sukcesy w tym czasie. Minister zaznaczył, że najważniejszym jego celem była poprawa opłacalności produkcji rolnej i w tym zakresie nastąpiła znacząca poprawa, zwłaszcza na rynku mleka i wieprzowiny. Rozumiemy, że udało się to osiągnąć, bo za pieniądze funduszów promocji przeprowadziliśmy ogromną kampanię promocyjną masła w Stanach Zjednoczonych. Przekonaliśmy Amerykanów, aby jedli masło i dzięki temu w ciągu roku jego ceny wzrosły na świecie dwuipółkrotnie. Ciekawe co o poprawie sytuacji na rynku wieprzowiny sądzą rolnicy ze wschodniej części Polski, gdzie w czasie gdy rządzi minister Jurgiel, liczba ognisk ASF podwoiła się.
Na horyzoncie widać kolejne zagrożenia dla wysokich cen skupu mleka. To tani ser, który znów zaczyna napływać z Niemiec. Pamiętamy całkiem niedawne czasy, kiedy taki ser po 8 zł za kilogram trafiał na nasz rynek. Oczywiście mleczarnie niemieckie dokładały do tego interesu, ale dzięki temu miały porządek na swoim rynku, który jest dla nich najważniejszy. Teraz pojawił się Polsce taki ser w cenie 11,50 zł/kg (gouda). Jego cena jest wyznacznikiem dla cen pozostałych gatunków sera. Niechybnie ten import, który zaczyna przybierać coraz większe rozmiary, wpłynie na ceny zbytu serów w Polsce, a następstwem tego będą znaczne obniżki cen skupu mleka. Wypada przypomnieć, że takie zakłady serowarskie jak SM Ryki, OSM Sierpc, MSM Mońki, OSM Włoszczowa, należą do najlepiej płacących za mleko firm w kraju. A więc już nawet najbogatszym bieda wnet zajrzy w oczy.
Krzysztof Wróblewski
Krzysztof Wróblewski
Paweł Kuroczycki
redaktorzy naczelni