Gdy spotkaliśmy się przed rokiem, sytuacja była dramatyczna. Matka samotnie wychowująca nastoletniego syna od lutego była bez własnego dachu nad głową. Ich dom we Wronowie (pow. puławski) spłonął w wyniku zwarcia instalacji elektrycznej w kwietniu 2017 r. Matka z synem ledwie uszli z życiem. W chwilę po tym, jak wydostali się z płonącego domu, w środku eksplodowała butla z gazem. Kobieta utrzymująca siebie i syna z pracy sezonowej nie miała najmniejszych szans, aby samodzielnie udźwignąć ciężar odbudowy. Dramatyczną historię pożaru opisywaliśmy w artykule "Marzę o świętach we własnym domu"
Nie zostali sami
W zbiórkę pieniędzy i materiałów budowlanych zaangażowało się wielu ludzi. Pod koniec ub. roku wydawało się, że wszystko jest już na dobrej drodze. Jednak firma, która zadeklarowała, że po kosztach zbuduje domek w technologii kanadyjskiej, wycofała się z obietnicy. Na dodatek kończył się czas, na jaki rodzina miała zapewniony tymczasowy dach nad głową w Ośrodku Doradztwa Rolniczego w Końskowoli. A zebranych pieniędzy było za mało, żeby ruszyć z budową domu w tradycyjnej technologii.
– Było bardzo ciężko. Ale musieliśmy walczyć dalej. Dzięki dobrym ludziom udało się zgromadzić brakujące pieniądze i znaleźć wykonawców. Dziś nie sposób każdego z osobna wymienić, proszę więc wszystkim bardzo, bardzo serdecznie podziękować i zapewnić, że tu się żaden przekazany grosz nie zmarnował! – mówi pani Monika. – Bardzo jestem także wdzięczna kolegom mojego syna Dominika z jego szkoły, którzy pomagali w pierwszym etapie, gdy trzeba było to całe pogorzelisko uprzątnąć.
Fot. Krzysztof Janisławski
Ta historia ma szczęśliwy finał także dzięki Ośrodkowi Doradztwa Rolniczego w Końskowoli, który stanął na wysokości zadania i umożliwił pogorzelcom zamieszkanie w siedzibie aż do końca 2018 r. Podziękowania należą się również Czytelnikom „TPR”, którzy nie pozostali obojętni na nasz apel sprzed roku i przelali pieniądze na konto pogorzelców. To także dzięki nim rodzina spędzi te święta we własnym domu, zbudowanym w miejscu, gdzie pani Monika mieszkała od dziecka, a jej rodzice prowadzili gospodarstwo rolne.
Fot. Krzysztof Janisławski
- Tu jest kuchnia, a tu łazienka – pani Monika oprowadza nas po domu
Ta historia ma szczęśliwy finał także dzięki Ośrodkowi Doradztwa Rolniczego w Końskowoli, który stanął na wysokości zadania i umożliwił pogorzelcom zamieszkanie w siedzibie aż do końca 2018 r. Podziękowania należą się również Czytelnikom „TPR”, którzy nie pozostali obojętni na nasz apel sprzed roku i przelali pieniądze na konto pogorzelców. To także dzięki nim rodzina spędzi te święta we własnym domu, zbudowanym w miejscu, gdzie pani Monika mieszkała od dziecka, a jej rodzice prowadzili gospodarstwo rolne.
Budowa finiszuje
Dziś tryska energią, jest uśmiechnięta i szczęśliwa. Wygląda zupełnie inaczej niż przed rokiem. Wtedy, na domiar złego, nie miała pracy, dziś pracuje w szkółce w Końskowoli. – Wyszliśmy na prostą. Praktycznie się wprowadzamy, stopniowo przewozimy rzeczy – opowiada. – Każdego dnia po pracy jeżdżę z Końskowoli do Wronowa i sprzątam w środku. Budowa domu, która właśnie finiszuje, ruszyła wiosną. – Nie mogę uwierzyć, że to tak szybko poszło. Najpierw naczekaliśmy się na zezwolenia, płakałam, że to tak długo trwa. Gdy je w końcu dostaliśmy, to wszystko zaczęło się dziać błyskawicznie – relacjonuje Monika Sałecka.
Janusz Próchniak z puławskiego Stowarzyszenia „Przeszłość – Przyszłości”, który zaangażował się w opiekę nad pogorzelcami, mówi, że tak szybka budowa domu nie byłaby możliwa, gdyby nie firmy, które zdecydowały się przekazać materiały w bardzo dobrych cenach. – Np. wysokiej jakości drzwi wejściowe pani Monika otrzymała za ok. 30% nominalnej ceny.
Fot. Krzysztof Janisławski
Fot. Krzysztof Janisławski
- Wokół jeszcze plac budowy, ale będzie tu piękny ogród
– Dobrzy ludzie podarowali meble. Ktoś inny pomógł przy wykończeniu. Bardzo dużo pracował tutaj mój syn Dominik, uczeń technikum budowlanego w Puławach – opowiada pani Monika, która oprowadza nas po domu. Otaczające budynek podwórko to jeszcze plac budowy. Ale zamieni się w piękny ogród, zapewnia nasza gospodyni. Przy samym domu trzeba jeszcze wylać schodki i taras. Ale w środku większość prac wykończeniowych jest już wykonana, trwają porządki. – Tu jest kuchnia, a tu łazienka. Już jest w zasadzie gotowa. Czekamy na montaż drzwi do niej, powinien się odbyć w tym tygodniu – wylicza pani Monika. – A tu jest salon – wskazuje.
Z tego największego na parterze pomieszczenia wchodzimy po schodach na poddasze, gdzie znajdują się dwie sypialnie.
– Jest wspaniale, jest pięknie! Otrzymaliśmy od ludzi tyle dobra. Nie do pomyślenia – uśmiecha się pani Monika. – I tylko szkoda, że suczka Misia, którą uratowaliśmy z pożaru, nie doczekała powrotu do domu.
Krzysztof Janisławski