– Już pod koniec kwietnia zauważyliśmy, że na naszych plantacjach zaczyna brakować wody i sytuacja z każdym dniem się pogarszała. Dlatego już pod koniec maja wysłaliśmy pismo do burmistrza z prośbą o powołanie komisji szacujących szkody – mówi Dariusz Sosiński, rolnik z Bronowic pod Strzelcami Krajeńskimi.
W tydzień później w swoim komunikacie Instytut Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa podał, że na tym terenie wystąpiła susza w zbożach jarych i ozimych. 12 czerwca burmistrz powołał komisję szacującą straty, która już ponad miesiąc odwiedza gospodarstwa i określa ich straty.
– W całej gminie złożono 162 wnioski o oszacowanie strat. To jest największa ilość gospodarstw, które poniosły szkodę od II wojny światowej. Nawet najstarsi stażem gospodarze z naszej okolicy nie pamiętają takich warunków, jakie były w maju i czerwcu – mówi Dariusz Sosiński.
Stan klęski żywiołowej
Rolnicy poprosili także starostę strzelecko-drezdeńskiego o wsparcie. Samorządowiec na 9 lipca zwołał posiedzenie sztabu kryzysowego, w którym uczestniczyli rolnicy i włodarze gmin z powiatu. Podczas rozmów uzgodniono postulaty, w których rolnicy domagali się wprowadzenia stanu klęski żywiołowej oraz rekompensat za straty. Starosta przekazał pismo rolników wojewodzie.
– Wojewoda pochodzi ze Strzelec Krajeńskich i wierzyliśmy, że zrozumie nasze problemy – mówi Dariusz Sosiński. Jednak gospodarzy czekało rozczarowanie, gdyż przedstawiciel rządu w terenie odpisał, że nie ma żadnych przesłanek do wprowadzenia stanu klęski, a po oszacowaniu strat rolnicy będą mogli skorzystać z różnych form pomocy, w tym z kredytów klęskowych, umorzenia części składek do KRUS czy ubiegania się o ulgę w podatku rolnym.
- – Nawet najstarsi stażem gospodarze z naszej okolicy nie pamiętają takich warunków, jakie były w maju i czerwcu – mówi Dariusz Sosiński
Z kolei Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi przekonuje, że zgodnie z Konstytucją RP rząd może ogłosić stan klęski żywiołowej w celu zapobieżenia skutkom m.in katastrof naturalnych noszących znamiona klęski żywiołowej oraz w celu ich usunięcia. Jednak stan klęski żywiołowej może być wprowadzony w sytuacjach szczególnych zagrożeń, jeżeli zwykłe środki konstytucyjne są niewystarczające. A zdaniem władz, z obecnymi skutkami suszy można sobie poradzić bez wprowadzania stanu nadzwyczajnego. Co więcej, wprowadzenie stanu klęski, zgodnie z Konstytucją, wpływa na terminy wyborów. Gdyby teraz rząd wprowadził stan nadzwyczajny, to jednocześnie opóźniłyby się tegoroczne wybory samorządowe.
– Niech władza zdaje sobie sprawę, że rolnicy już tracą cierpliwość i ich rozgoryczenie sięga zenitu. Nie chcemy słyszeć kolejnych obietnic, tylko czekamy na konkretne działania – mówi Grzegorz Świątkowski, który również jest gospodarzem spod Strzelec Krajeńskich.
Kary dla rolników za zbyt małe dostawy zboża
Rolnikom bardzo zależy na wprowadzeniu stanu klęski żywiołowej również z powodu umów kontraktacyjnych, które zawierali z firmami skupującymi zboże czy rzepak. Ze względu na suszę ich zbiory są od 30 do nawet 60% niższe niż średnioroczne plony. Dlatego nie są w stanie odstawić do skupu takiej ilości zboża, jaką zadeklarowali w umowie.
– Ja mam to szczęście, że z firmą, do której dostarczam zboże współpracuję od lat. Musiałem tylko napisać prośbę o odstąpienie od nakładania kar umownych ze względu na suszę i dołączyć do tego kopię protokołu szacowania strat. Ale wielu z naszych kolegów nie ma tak łatwo – informuje rolnik z Bronowic.
Wielu firm susza nie interesuje i straszą karą za niewywiązanie się z kontraktu. Rolnik więc staje przed wyborem: albo zapłaci karę umowną, albo kupi brakującą ilość zboża na wolnym rynku. W tym drugim wypadku będzie musiał zapłacić więcej, niż kwota na jaką się zgodził w kontrakcie.
- – Już teraz przez znacznie niższy plon jęczmienia szacuję, że będę miał około 150 tys. zł strat. W zasadzie to już niemal pewne, że cały ten rok zamknę ze stratą – mówi Grzegorz Świątkowski
Co prawda, zgodnie z prawem w umowach powinna być klauzula, która pozwala na niezrealizowanie wymogów kontraktu ze względu na siłę wyższą, jednak część spółek skupujących zboże mówi rolnikom, że dla nich siła wyższa oznacza klęskę żywiołową.
– Dlatego zależy nam na tym, by rząd wprowadził stan klęski. A skoro nie mogą, to niech w inny sposób to rozwiążą. Czy to rozporządzeniem czy ustawą, ale niech rolnicy nie ponoszą kar za to, że nie zebrali tyle zboża ile chcieli – postuluje Grzegorz Świątkowski.
Dariusz Sosiński zwraca uwagę, że duża część rolników jest pokrzywdzona z jeszcze jednego powodu. Nawet jeśli dostarczy odpowiednią ilość np. pszenicy do skupu, to ze względu na suszę ziarno nie będzie miało odpowiednich parametrów i nie zostanie zakwalifikowane jako pszenica konsumpcyjna, tylko jako paszowa. A to oznacza znacznie niższe pieniądze.
Rekompensaty do hektara
Rolnicy z okolic Strzelec Krajeńskich, gdzie jest wiele dużych gospodarstw, liczą straty w setkach tysięcy złotych.
– W tamtym roku ze względu na ulewy nie mogliśmy wjechać w pole i nie zebrałem strączkowych, przez co straciłem 100 tys. złotych. Na rzepaku kolejne 150 tys. złotych W tym roku sytuacja się powtarza. Już teraz przez znacznie niższy plon jęczmienia szacuję, że będę miał około 150 tys. złotych strat. W zasadzie to już niemal pewne, że cały ten rok zamknę ze stratą – mówi gospodarz spod Strzelec Krajeńskich.
Straty gospodarzy z okolicy wyniosą około 1000 złotych z hektara użytków rolnych. Dla wielu z nich będzie to już drugi lub trzeci rok „na minusie”. A duża część z gospodarzy ma do spłaty kilka kredytów na zakup ziemi czy maszyn rolniczych.
– Cieszymy się, że będzie dostęp do kredytów klęskowych i pewnie będziemy musieli z nich skorzystać. Jednak pomoc w postaci umorzenia raty podatku rolnego albo w opłaceniu składek na KRUS, to jest niewielkie wsparcie w obliczu tej tragedii, jaka dotknęła nasze gospodarstwa. My chcemy nawet płacić ten podatek rolny, tylko chcemy mieć za co go zapłacić – dodaje Grzegorz Świątkowski.
Dlatego rolnikom z woj. lubuskiego tak bardzo zależy na tym, aby rząd wprowadził pomoc w postaci rekompensaty do hektara.
– Mamy nadzieję, że w tym roku nie będzie tak niesprawiedliwych sytuacji jak w poprzednim. Niewielka część rolników z Zachodniopomorskiego dostała pomoc do hektara w wysokości 1000 złotych. Ani my, ani niektórzy z ich sąsiadów nawet nie wiedzieli, że można uzyskać taką pomoc – irytuje się rolnik.
Minister Ardanowski jak na razie wystąpił do Komisji Europejskiej, by uzyskać pomoc na zwalczanie skutków suszy.
– Ale biorąc pod uwagę fakt, że susza w Europie wystąpiła w kilkunastu krajach, sadzę, że będą to raczej gesty sympatii i solidarności. Obawiam się, że Komisja Europejska z niechęcią będzie myślała o uruchomieniu funduszu kryzysowego – przyznaje minister Ardanowski.
- Z ostatniego raportu IUNG wynika, że pomimo deszczy region Strzelec Krajeńskich (czerwony kwadrat) jest jednym z tych z najsuchszych
Dopłaty do ubezpieczeń od suszy
Rolnicy wskazują, że państwo powinno poprawić także system ubezpieczenia upraw rolniczych. I chyba resort akurat ten postulat może spełnić.
– Klimat, w jakim funkcjonujemy, i jego coraz bardziej dynamiczne zjawiska zachodzące z roku na rok wskazują, że powinniśmy dążyć do powszechnego systemu ubezpieczeń, oczywiście silnie wspieranego przez państwo. Żadna inna wersja w Polsce nie będzie mogła być zastosowana, ponieważ wysokości składek, jakich oczekują̨ towarzystwa ubezpieczeniowe, nie są możliwe do udźwignięcia przez rolników – uważa Jan Krzysztof Ardanowski.
Paweł Mikos