Po miesiącu prezes Stanisław Jamiołkowski opuścił areszt tymczasowy. Ale to był dopiero początek jego drogi przez mękę. W mieście Białystok i jego okolicach, zrobiono z tej sprawy aferę pierwszej wody, a prokuratura raz po raz podkreślała tajemniczo, że sprawa jest rozwojowa. Sąd I instancji skazał prezesa Jamiołkowskiego, sąd II instancji uwypuklił rażące błędy popełnione w czasie tego procesu i odesłał sprawę do ponownego rozpatrzenia przez sąd rejonowy. A ten 29 października br. wydał wyrok uniewinniający. Ale to nie koniec sprawy, bowiem prokuratura zapowiedziała odwołanie od tego wyroku. A więc, można z dużym prawdopodobieństwem powiedzieć, że sprawa ta może potrwać jeszcze przez następnych siedem lat.
Smaczkiem, a właściwie niesmakiem, w tej niby aferze jest fakt, że jedynym dowodem oskarżenia były prymitywne i niejasne pomówienia prywatnego przedsiębiorcy, którego firma wykonywała inwestycje na rzecz Monieckiej Spółdzielni Mleczarskiej. Był to więc typowy proces poszlakowy. Na dodatek, ten przedsiębiorca doprowadził swoją firmę do bankructwa. Był też stałym pensjonariuszem miejscowego szpitala psychiatrycznego. A podobne oskarżenia rzucał nie tylko pod adresem prezesa Jamiołkowskiego. Wymiar sprawiedliwości w innych regionach kraju szybko sobie poradził z tymi pomówieniami. Jednak dla białostockiej prokuratury jego oskarżenia mają nadal dużą wagę dowodową i są bardzo poważnie traktowane. Więcej o tej sprawie napiszemy w jednym z następnych wydań „Tygodnika Poradnika Rolniczego”
Krzysztof Wróblewski