Gdy nadchodził ostatni kryzys w branży mleczarskiej, a w Polsce był on widoczny już po 1 sierpnia 2014 r. – data wprowadzenia embarga rosyjskiego na import produktów spożywczych z UE – napisaliśmy, że nadchodzą czasy, w których dla większości producentów cena skupu wynosząca 1 zł z kilkugroszowym haczykiem netto za litr mleka będzie dobrą ceną.
Wyśmiano nas za ten niby nieuzasadniony pesymizm, czyli po prostu za tzw. krakanie. Wszak ci najwybitniejsi hodowcy mówili wprost: dla nas 2 zł/litr mleka to za mało! Potwierdzeniem ich hurra optymizmu, były ceny za listopadowe i grudniowe mleko sprzed trzech lat – w wielu mleczarniach ci najwięksi dostawali około 2 zł/l. A później przyszedł krach i wyszło na nasze. Masło spadło poniżej 10 zł/kg, a rynek sera zdemolował tani import z Niemiec – po 7,80 zł/kg,
zaś mleko w proszku sprzedawano tylko w ramach interwencji – po 7,28/kg. I bardzo narzekano przy tym, że interwencyjne ceny są za niskie, bo przez 8 lat nie były podnoszone.
A jak jest obecnie? Naszym zdaniem, ceny za listopadowe i grudniowe mleko będą jeszcze bardzo wysokie i z tzw. premiami. Ci najwięksi dostaną nawet ponad 2 zł/l. I co będzie dalej? Ceny odtłuszczonego mleka w proszku są nadal niższe niż w czasie ostatniego kryzysu, bo oscylują wokół 6 zł/kg.
Zaś wszyscy co się jako tako orientują w branży mlecznej wiedzą, że głównym powodem owych niskich cen są olbrzymie zapasy zgromadzone w wyniku ostatniej interwencji, sięgające 400 tysięcy ton. Ale te zapasy leżą już od około 2 lat, a ceny skupu mleka były przez ten czas bardzo wysokie – może ktoś powiedzieć. Owszem były, bo płacił tłuszcz, a nie białko. Obecnie ceny masła pikują w dół. Na ostatniej giełdzie Global Dairy Trade spadły o 11% poniżej 5000 dolarów/t – dokładnie do poziomu 4575 dolarów. Widać też obniżki na rynku krajowym, wszak w wielkich sieciach można kupić 200-gramową kostkę masła po 4 zł – jeszcze nie tak dawno kosztowała ona ponad 8 zł a nawet więcej! Na dodatek, na nasz rynek napływają tanie sery z importu po 9,5 zł za kilogram. Są to ceny dumpingowe! Wątpimy jednak, że Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wystąpi w obronie polskiego rolnika i w obronie polskiego mleczarstwa, o co apeluje Krajowy Związek Spółdzielni Mleczarskich. No cóż, nachodzą czasy, w których producentom mleka znowu będzie pod górę? A cena netto 1 zł z maleńkim haczykiem za litr będzie królowała na fakturach.
A co na to Unia? Może pomoże nam w tym kryzysie? Nie pomoże, bo nie chce! I znowu kolejny kryzys będzie najłatwiej przetrwać tym, którzy mają największe dopłaty bezpośrednie a więc, niemieckim, holenderskim, duńskim i francuskim rolnikom! Marzy się nam, aby strategicznym celem nowego rządu premiera Mateusza Morawieckiego było wyrównanie dopłat bezpośrednich dla polskich rolników do poziomu, jaki otrzymują niemieccy rolnicy.
W przypadku wieprzowiny sytuacja ma się inaczej. W perspektywie roku, dwóch lat, czekać nas może wzrost jej ceny (tu się zgadzamy z wiceprezesem banku). Tyle, że nie zarobią na tym polscy rolnicy. Wieprzowina przyjedzie do nas z Niemiec, Danii i Hiszpanii, bo własnymi rękami staramy się zlikwidować jej produkcję w Polsce. Brak koordynacji walki z ASF między resortem rolnictwa i odpowiedzialnym za łowiectwo ministerstwem środowiska sprawił, że w okolicach Warszawy odławialiśmy dziki do 7 listopada. A jak podejrzewają służby weterynaryjne, już na początku października trafił tam ASF. Prawdopodobnie rozwoziliśmy więc chorobę po kraju. Teraz kolejne padłe na tę chorobę dziki znajdowane są wokół stolicy i w samej Warszawie. Zanosi się więc, że nasze świnie wyginą przez ASF albo zostaną zdziesiątkowane i pozostanie nam tylko obraźliwe słowo świnia, jako przekleństwo często używane w życiu powszednim.
Krzysztof Wróblewski
Krzysztof Wróblewski
Paweł Kuroczycki
redaktorzy naczelni
redaktorzy naczelni