Największe w Polsce przedsiębiorstwo dostarczające na rynek ryby słodkowodne – „Stawy Milickie” w Rudzie Sułowskiej (Dolnośląskie) – będzie musiało ograniczyć produkcję nawet o połowę.
– Obecnej sytuacji nie da się w naszym przypadku szybko i skutecznie zaradzić – wyjaśnia dyrektor operacyjny spółki Arkadiusz Sokołowski. – Nasze stawy mają wielkie powierzchnie i stanowią swego rodzaju zespół naczyń połączonych. Poziom wód w zbiornikach jest zależny od stanu wody w rzece Baryczy, tymczasem woda w rzece w zastraszającym tempie opada. W większości stawów wody ubyło przynajmniej o połowę, a kilkanaście zbiorników całkiem już wyschło. Niski stan wody zagraża nie tylko rybom handlowym, ale i uniemożliwia prowadzenie na normalnym poziomie hodowli kroczka i dalsze zarybianie zbiorników.
„Stawy Milickie” to największy w Europie kompleks prawie 300 stawów rybnych w okolicach Milicza i Żmigrodu. Zbiorniki hodowlane zajmują prawie 7 tys. ha. Ich właścicielem jest samorząd województwa dolnośląskiego.
– W tym roku zamiast planowanych 1000 ton karpia odłowimy pewnie około 600 ton. Mniej o 30 do 50% będzie również innych gatunków ryb. Trzeba tu zaznaczyć, że cykl hodowlany trwa u nas 3 lata, a więc skutki suszy będą odczuwalne jeszcze w 2017 r.
– twierdzi Arkadiusz Sokołowski. – Planowaliśmy zwiększać produkcję, ale musimy skorygować plany i skupić się raczej na odbudowie mocy produkcyjnych. Skutki ograniczeń wywołanych suszą odczują również konsumenci, bo ceny ryb słodkowodnych z pewnością wzrosną o kilka złotych. Potrzeby naszego rynku w 75% zaspokajają rodzime gospodarstwa rybackie a w mniejszym zakresie import z Czech, Węgier i Chorwacji. Nasi południowi sąsiedzi również borykają się ze skutkami suszy, więc będą problemy z zaspokojeniem popytu krajowego, szczególnie w okresie świątecznym.
Jeszcze nie tak dawno władze spółki ogłaszały plany rozwoju i ekspansji na europejskie rynki. Zakładały one, że do 2017 r. „Stawy Milickie” staną się największym producentem ryb słodkowodnych w Europie. Tegoroczna susza skutecznie pokrzyżowała te zamiary. Straty potęguje również ptactwo wodne, gdyż „Stawy Milickie” gospodarują na terenach rezerwatów i obszarów chronionych. Żyje tam kilkaset gatunków ptaków, z których większość żywi się rybami. W skali roku powodują one straty na poziomie 2,5 mln zł.
Na suszę narzekają producenci ryb w całym kraju. Wody w stawach jest coraz mniej, do tego jest ciepła i zamulona, co powoduje, że spada w niej zawartość tlenu. Pasza, którą karmione są ryby częściowo rozkłada się w wodzie i potęguje ten efekt. Ryby zaczynają zdychać na skutek tzw. przyduchy. Hodowcy ograniczają więc dawki karmy, ale to z kolei nie służy wydajności produkcji, bo ryby wolniej rosną.
Dzieła zniszczenia często dopełniają kormorany i inne ptactwo wodne. Niski poziom wód w stawach znacznie ułatwia im żerowanie – mogą zwyczajnie wyjadać ryby z płytkiej wody. W najgorszym położeniu są właściciele stawów zasilanych jedynie przez wody opadowe. Tym bardziej, że w dziesiątkach gmin wprowadzono poważne ograniczenia w poborze wody z powodu suszy. Hodowcy stoją na krawędzi bankructwa. Wszyscy są zgodni, że sytuacji nie poprawi jedna burza, tu potrzeba wielu dni obfitych opadów. O panującej w tym roku suszy mówi się już „susza stulecia”, tymczasem meteorolodzy wcale nie mają optymistycznych prognoz…
Grzegorz Tomczyk