Powołanie do końca roku funduszu stabilizującego rolnicze dochody zapowiedziała premier Ewa Kopacz w swoim expose. Z funduszu mają być wypłacane rekompensaty dla rolników w przypadku znacznego spadku ich dochodów, np. wskutek nieuzyskania zapłaty za towar.
"Fundusz przewiduje wzajemne wspieranie się różnych branż, dlatego powstaje pytanie, czemu producenci zbóż mają płacić za problemy w sektorze jabłek czy wieprzowiny? Solidarność jest dobra, ale nie w sytuacji, gdy obecnie spora część producentów rolnych ma problemy z utrzymaniem rentowności" - powiedział Gantner PAP.
Szef Polskiej Federacji Producentów Żywności mówił, że pomysł funduszu wzorowano na funduszach spółdzielni. W modelu spółdzielczym - powiedział PAP - rolnicy oddają część zysków na rzecz przyszłych problemów, by wzajemnie się wspierać, ale w ramach konkretnej spółdzielni.
"W tej chwili jest to kolejny podatek i na dodatek dla wielu tych co mają go zapłacić, jest niejasne, jak on będzie działał i komu ma przynieść korzyści" - podkreślił Gantner.
Założenia ustawy w tej sprawie rząd zaakceptował na początku sierpnia. Fundusz Wzajemnej Pomocy w Stabilizacji Dochodów Rolniczych ma być funduszem ubezpieczenia od ryzyk rynkowych opartym na prywatnych środkach. Miałby on dysponować wpłatami w wysokości 0,2 proc. wartości netto nabywanych produktów rolnych np. przez podmioty skupujące. Ma funkcjonować na zasadach podobnych, jak istniejące już fundusze promocji produktów rolno-spożywczych.
Z funduszu mają być wypłacane rekompensaty dla rolników, których dochody spadną o ponad 30 proc. średniego rocznego dochodu z ostatnich trzech lat. Powodem może być klęska żywiołowa, która nie jest objęta ubezpieczeniem, ograniczenia weterynaryjne lub fitosanitarne z powodu chorób zwierząt i roślin, gwałtowny spadek cen produktów rolnych lub też nieuzyskanie zapłaty od podmiotów, które kupiły produkty rolne. (PAP)