– Teraz będziemy tu stali tak długo, dopóki minister rolnictwa i minister środowiska nie przyjadą do nas i nie przedstawią konkretnych rozwiązań w sprawie szkód wyrządzanych przez dziki na naszych polach. Na razie mamy zgodę na protest do 4 września br., ale jak będzie potrzeba, zostaniemy tu dłużej. Tym razem nie wrócimy już do domów z niczym. Dziki z dnia na dzień niszczą nasze plantacje kukurydzy i jesteśmy wobec tych szkód bezradni. Oferowane przez koła łowieckie odszkodowania są nieadekwatne do strat, jakie ponosimy. Żądamy więc znacznej redukcji populacji dzików i rzetelnej wyceny szkód – mówią organizatorzy protestu.
Z protestującymi rolnikami spotkał się Wojciech Dzierzgowski, wicewojewoda podlaski, który na prośbę rolników zgodził się pojechać z nimi na zniszczone plantacje kukurydzy, aby przekonać się, jak duża jest skala problemu.