– W sierpniu było sucho. Ziemia została jednak starannie uprawiona. Nie wykonywaliśmy intensywnych i agresywnych zabiegów, aby nie marnować cennej wilgoci. Na początku lipca padało, w niektórych miejscach nawet intensywnie. Ta woda w glebie zalegała – mówi Bogdan Kubacki, rolnik z Augustynowa w gminie Izbica Kujawska i dostawca do spółdzielni KeSeM we Włocławku. W tym roku plantatorzy na Kujawach w trosce o zasoby wodne przystępowali do zwalczenia glifosatem chwastów i samosiewów zbóż, które wyrosły w ścierniskach. Wykorzystywane były różne odmiany uprawy uproszczonej, które nie ingerowały głęboko w ziemię. Dzięki temu ograniczane było parowanie. W przypadku kiedy stosowali pługi, rolnicy rano wykonywali orkę, a po południu na pole wjeżdżał agregat uprawowo-siewny.
Ubezpieczenie plantacji rzepaku to konieczność
Plantacje rzepaków naszych Czytelników z gminy Izbica Kujawska i Lubraniec w drugiej połowie października intensywnie rosły. Pozwalały na to znaczne opady deszczu, a następnie wysokie temperatury w listopadzie. – Od września do 19 października spadło u nas zaledwie 2,2 litra deszczu na metr kwadratowy. Po 20 października do końca miesiąca każdy metr kwadratowy gleby przyjął jednak aż 28 litrów wody. Po trzech dniach rośliny rzepaku zaczęły zmieniać kolor. Zrobił się intensywnie zielony, momentami miał odcień czarny. Wszelkie niedobory zostały przez rośliny zrekompensowane dopiero po opadach z drugiej połowy października. Ciepły listopad i trwająca przez cały czas wegetacja spowodowały, że musieliśmy stosować kolejne zabiegi skracania. Wykonywałem je trzykrotnie, a i tak wzrost roślin nie ustawał – twierdzi Bogdan Kubacki. Kujawscy rolnicy, nauczeni doświadczeniami lat poprzednich, korzystają z ubezpieczeń upraw rolnych. To, że warto je kupować, pokazał 2018 rok, kiedy to z pełnej puli rządowej pomocy mogli korzystać producenci, którzy mieli ubezpieczone uprawy.
Plantatorzy rzepaku z powiatu włocławskiego. Od lewej: Bartłomiej Stanisławski, Cezary Lewandowski, Bogdan Kubacki, Paweł Kurlapski i Krzysztof Andrzejewski
PZU zmienia zasady gry w trakcie gry, czyli o "znikających" polisach
„PZU S.A. na podstawie § 16 ust. OWU (ogólnych warunków ubezpieczenia – przyp. red.) jest uprawniony do sprawdzenia w każdym czasie ilościowego i jakościowego stanu oraz wartości ubezpieczonych upraw. W związku z powyższym PZU S.A. w dniach od 13 do 18 października (...) sprawdził stan ubezpieczonych od ujemnych skutków przezimowania upraw rzepaku ozimego metodą teledetekcji. W ww. okresie wykonane zostały z samolotu zdjęcia upraw i na ich podstawie określono wskaźnik wegetacji roślin oraz ustalono zagęszczenie roślin na poszczególnych działkach” – poinformował PZU wielu kujawskich rolników. – Otrzymałem zupełnie nowy druk polisy. Na nim PZU zapisał, że ubezpieczył nie 5,31, tylko 2,9 ha. Suma ubezpieczenia została obniżona do niespełna 18,7 tys. zł, a składka do 912 zł. Różnicę zwrócono – wylicza Kubacki.
Wróżenie z fusów – zdaniem rolników. Metoda naukowa – odpiera zarzuty PZU
Wśród rolników zawrzało. Rozpoczęły się rozważania, czym jest i na czym polega wymieniana przez PZU teledetekcja. Jak na podstawie zdjęć lotniczych można dokonać ustalenia fazy rozwojowej roślin oraz ich obsady na 1 m2? Przypadek Bogdana Kubackiego nie jest odosobniony. Teledetekcja objęła wielu rolników. – Założyłem pięciohektarową plantację rzepaku i całą ubezpieczyłem. Wraz z informacją o teledetekcji dostałem polisę, z której wynikało, że mam ubezpieczone tylko połowę areału – mówi Paweł Kurlabski z Grochowisk, który prowadzi gospodarstwo specjalizujące się w produkcji mleka i jest dostawcą Spomleku. – W zeszłym roku pod rzepak przeznaczyłem 6 ha. Ubezpieczyłem całość na 38 tys. zł. PZU mnie poinformował, że polisa obowiązuje, ale tylko dla 3,7 ha. W dostarczonej dokumentacji były nieścisłości, ponieważ jedna z działek została w ogóle pominięta. Nie wiem, czy obowiązuje dla niej polisa – powiedział nam Cezary Lewandowski z Augustynowa. Jego gospodarstwo dysponuje 40 ha ziemi i utrzymuje produkcję bydła opasowego oraz trzody chlewnej. – U mnie teledetekcja PZU praktycznie nic nie zostawiła. Ubezpieczyłem 4,3 ha rzepaku. Wyłączono mi 2,89 ha, a pozostawiono 1,35 ha. Nie wiem, co z areałem 0,6 ha. Został pominięty – wylicza Krzysztof Andrzejewski z Miliżyna.
Przepraszam, czy przelatywało tędy… PZU?
Poprosiliśmy PZU o wyjaśnienie, na czym polega teledetekcja. – Teledetekcja jest to nauka o pozyskiwaniu informacji o obiektach lub obszarach z odległości, najczęściej z wykorzystaniem sensorów umieszczonych na dronach, samolotach lub satelitach, które umożliwiają pomiar promieniowania odbitego i emitowanego. W rolnictwie szczególnie popularną i sprawdzoną metodą jest wykorzystanie współczynnika wegetacji (ang. Normalized Difference Vegetation Index – NDVI). Dzięki niemu jesteśmy w stanie określić stan rozwojowy oraz kondycję plantacji. Po wykonaniu analiz ich wyniki walidowane były inspekcjami terenowymi. Inspekcje te potwierdziły skuteczność przyjętych rozwiązań – poinformowało nas biuro prasowe PZU.
Teledetekcja – może i kosmiczna technologia, ale dlaczego wymierzona w rolnika?
W teledetekcji zapewne zostało wykorzystane światło bliskiej podczerwieni. Intensywnie odbija się od zielonych części roślin (tym mocniej, im większa jest zawartość chlorofilu) oraz silnie pochłaniane jest przez wodę i glebę. Ilość światła odbitego pozwala na ustalenie, ile rośliny pobrały składników odżywczych. PZU musiało dodatkowo opanować technologię obliczania liczby roślin na metr kwadratowy i ustalania ich fazy rozwojowej. Efekty są, naszym zdaniem, dyskusyjne. Na zdjęciach prezentujemy plantacje poddane teledetekcji. Rolnicy poinformowali nas, że są one najgorsze, jakie posiadają, i że PZU stwierdził, iż wymaganej obsady 25 roślin na metr kwadratowy nie ma na połowie areału. Ocenę stanu plantacji pozostawiamy Czytelnikom. – Według informacji PZU, pomiar był wykonywany przed 20 października, czyli przed intensywnymi deszczami. Sprawdziliśmy w ogólnych warunkach ubezpieczenia. Jest w nich napisane, że plantacje przed zakończeniem wegetacji muszą mieć odpowiednią fazę rozwojową oraz obsadę. Nigdzie nie zostało wymienione, że mają mieć określoną zawartość pobranych składników pokarmowych na dzień 13–18 października – twierdzi Bogdan Kubacki. Rolnicy, z którymi rozmawialiśmy, przyznali, że gdyby wiedzieli o zastosowaniu teledetekcji, nie kupowaliby w PZU polis. – Dostaliśmy od PZU jedynie dokument, w którym poinformowano o zmniejszeniu areału objętego ubezpieczeniem. Nie wiemy, które miejsca nie są objęte polisą i nie spełniają kryteriów uprawniających rośliny do ubezpieczenia. Gdybyśmy to wiedzieli, moglibyśmy przygotować się do założenia plantacji innego gatunku roślin na wiosnę – mówi Bartłomiej Stanisławski, któremu teledetekcja na 9-hektarowej plantacji wyłączyła z ubezpieczenia 3,6 ha rzepaku.
Areał tej plantacji to 2,5 ha. Według PZU rośliny tylko na 0,7 ha mają właściwą fazę wzrostu i obsadę na metr kwadratowy
Tajne dane PZU. Tajne, bo bezwartościowe?
Tomasz Ślęzak
fot. Tomasz Ślęzak