Pierwszego dnia, czyli 17 września przygotowano piknik historyczny, podczas którego zaprezentowano stoiska muzeów i grup rekonstrukcyjnych. Odbyły się także pokazy piechoty niemieckiej, polskiej kawalerii oraz Polskich Wojsk Lądowych. Pod koniec dnia o godz. 20-tej przeprowadzona została rekonstrukcja bitwy, po której odbył się apel poległych. Rekonstrukcja zabezpieczana była przez jednostki OSP z terenu gminy Brańsk oraz Wyszki. Następnego dnia została odprawiona msza święta w intencji poległych.
Naoczni świadkowie
W tegorocznych obchodach rocznicy wydarzeń pod Olszewem wziął udział uczestnik bitwy porucznik w stanie spoczynku Henryk Prajs. Ponadto na uroczystość przybyła także Genowefa Mazur z Hodyszewa, która jako 12-letnia dziewczynka przeżyła dramat wrześniowej nocy w Olszewie.
– Urodziłam się w Olszewie w rodzinie Topczewskich w 1927 roku. Mając 12 lat przeżyłam krwawą walkę we wsi Olszewo. Gdy przyjeżdżam w to miejsce za każdym razem mam wrażenie, że ta straszna noc była wczoraj. Wszystko staje mi przed oczami. Wybiegliśmy z domu w samych koszulach. Nie wiedzieliśmy co się dzieje, tylko słyszeliśmy strzały. Następnie prowadzono nas przed karabinem maszynowym. Szliśmy w kierunku płonącej stodoły i myślałam, że chcą nas spalić żywcem. Jednak przed samą stodołą skierowano nas w bok i po przejściu około 10 m pozwolono nam usiąść. Wśród nas siedział także ranny polski żołnierz – relacjonuje pani Genowefa. – Siedział żołnierz raniony, który cały czas wołał dzieci i żony, który wołał tak do ostatniej chwili, gdy przyszli Niemcy i go zabili – powiedziała kontynuując myśl swoim wierszem Genowefa Mazur, która w swoim dorobku ma wiele wierszy i piosenek dotyczących wydarzeń z II wojny światowej.
Genowefa Mazur wspomniała także, jak podczas tych działań Niemcy przywieźli samochodem 38 polskich żołnierzy oraz kilku cywili i przy mieszkańcach wsi ich rozstrzelali.
Promyk nadziei
Genowefa Mazur wspomina, że myślała, iż Niemiec po zastrzeleniu polskiego żołnierza zabije także cywili.
– Czekałam na najgorsze. Gdy Niemiec odwrócił się i odszedł, poczułam promyk nadziei, że może jednak uda się przeżyć – wspomina rozmówczyni.
– Jeden z żołnierzy niemieckich był Ślązakiem i mówił w języku polskim. On podpowiedział nam żebyśmy nad ranem spróbowali się rozproszyć, bo Niemcy wyjeżdżając mogą wystrzelić do nas z karabinu maszynowego. Tak staraliśmy się zrobić. Czołgałam się, żeby Niemcy mnie nie zauważyli. Było ciemno i po drodze musiałam przeczołgać się obok leżącego martwego polskiego żołnierza. Niemcy wyjeżdżali całą noc, ale nad ranem wystrzelili jeszcze 3 razy z działa i podpalili ostatni zachowany jeszcze we wsi dom. Z budynków zachowała się jedynie kuźnia – mówi Genowefa Mazur.
Pani Genowefa pomimo traumatycznych przeżyć jest osobą bardzo pogodną. Tłumacząc swoją pogodę ducha odnosi się do zdarzeń sprzed 77 lat.
– Gdy po wszystkim wróciliśmy do spalonej wsi poczułam radość. Może to jest dla kogoś szokujące, ale poczułam wielką radość z tego, że żyję. Widziałam jak ludzie padali martwi. Moje życie już wisiało na włosku, ale udało mi się przeżyć i wrócić na swoje pogorzelisko. Spalone były budynki, płoty i zwierzęta między innymi krowy, gdyż nie było czasu i możliwości żeby je wyprowadzić. Pomimo tej strasznej klęski miałam w sercu światełko radości, że żyjemy. Jednej rzeczy nie mogę odżałować. Przed wybuchem wojny chodziłam do szkoły i bardzo dobrze się uczyłam. Jednak wojna przerwała moją edukację i tej straty już nie odrobiłam. Spalona wieś została jakoś odbudowana, ale do szkoły już nie wróciłam – dodaje Genowefa
Mazur.
Wprawdzie z innej perspektywy, ale bitwę pod Olszewem pamięta także Weronika Olędzka, mieszkająca obecnie w miejscowości Olędzkie.
– Miałam wówczas 9 lat i pamiętam jak Olszewo się paliło. Później 4 żołnierzy uciekło przed Niemcami i ukryło się na naszym podwórku w Topczewie. Ponieważ nie mogli wyjść stamtąd w polskich mundurach, to moja babcia pozszywała im stare tkane na krosnach spodnie. Ja tylko nawlekałam babci igłę. Po przebraniu się żołnierze w nocy opuścili nasze siedlisko. Wszyscy z nich przeżyli i po zakończeniu wojny korespondowali z nami – relacjonuje Weronika Olędzka.
Historia bitwy
13 września 1939 roku pod wsią Olszewo 3 Pułk Szwoleżerów Mazowieckich pod dowództwem płk Edwarda Milewskiego, chcąc wydostać się z okrążenia i zdążyć na zgrupowanie do Puszczy Białowieskiej, stoczył krwawą bitwę z Niemcami. Pluton dowodzony przez por. Jerzego Dziedzica w nocnym marszu dotarł pod Olszewo na teren kontrolowany przez Niemców. Dowództwo Suwalskiej Brygady Kawalerii dowodzonej przez gen. Zygmunta Podhorskiego nie wiedziało, że silna zmotoryzowana jednostka niemiecka o zmierzchu zajęła Olszewo. Niezbyt dokładna likwidacja pierwszej niemieckiej czujki była tylko początkiem krwawej bitwy trwającej kilka godzin. O świcie Polacy wycofali się, zostawiając na polu bitewnym zabitych i część ciężko rannych. Niemcy w odwecie spalili Olszewo i wymordowali 13 jego mieszkańców oraz 10 mieszkańców pobliskich miejscowości.
Józef Nuckowski