StoryEditorWiadomości rolnicze

Trybunał rytualny po dwóch latach

08.12.2014., 13:12h
Osiem godzin nie wystarczyło Trybunałowi Konstytucyjnemu na rozstrzygnięcie, czy wprowadzenie zakazu uboju rytualnego jest zgodne z naszą konstytucją. TK w pełnym składzie (15 sędziów) obradował 3 grudnia od rana do wieczora. W końcu stwierdził, że dokończy 10 grudnia. W zasadzie chodzi o to, że TK stwierdzić musi, czy aby się nie pomylił, uznając w listopadzie 2012 r., że przepisy dopuszczające ubój bez ogłuszenia są niezgodne z ustawą zasadniczą. 

Trochę to zagmatwane, ale cóż, kręte są ścieżki prawa. Tym razem z wnioskiem wystąpił Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich, którego przedstawiciele twierdzili, że zakaz uboju bez ogłuszenia narusza ich wolność religijną. Sędziowie dochodzili więc podczas rozprawy, jak długo może cierpieć ubijane w ten sposób zwierzę, co ono czuje, co się z nim dzieje, czy treść z żołądka nie wpływa do płuc, czy nakaz uboju bez ogłuszenia wynika z Tory czy z Talmudu itd.? 

W naszych mediach utrwalany jest stereotyp, który mówi, że zwierzęta gospodarskie są prześladowane od obory i chlewni po ubojnię. Pamiętam wstrząsające filmy nakręcone ukrytą kamerą w zwykłych ubojniach, na których niedobite tuczniki wyskakiwały z kadzi z gorącą wodą. Podobne obrazki docierają do nas z końskich targów, na których „zielone brygady” terroryzują rolników sprzedających konie. Media podchodzą do nich bezkrytycznie i karmią tymi obrazami opinię publiczną. Następnie odpowiednio przygotowana publiczność i posłowie w parlamencie pochylają się nad cierpieniem krowy lub owcy, której krew po przecięciu tętnic szyjnych (zarówno w judaizmie, jak i islamie) musi wypłynąć na ziemię. 

Niemcy ukuli na potrzeby swojej polityki określenie Russlandversteher, czyli rozumiejący Rosję. Chodzi o ludzi, którzy znają realia rządzące Rosją i potrafią się z Rosjanami dogadać. Marzę o tym, aby w naszych mediach, ministerstwach, sądach i trybunałach, znaleźli się ludzie rozumiejący rolnictwo. Tacy, którzy wiedzą, że zakazując np. uboju rytualnego tylko i wyłącznie ograniczamy sobie dostęp do rynków zbytu, bo te krowy czy opasy i tak trafią do rzeźni. Zrozumieją także, że wprowadzanie nowych, zbyt restrykcyjnych przepisów, zaniedbywanie poszczególnych branż, prędzej czy później obróci się przeciwko nam. A w ostatecznym rozrachunku także przeciw konsumentom, bo osłabiając jakąś gałąź produkcji w Polsce sprawiamy, że wzmacnia się ona tam, gdzie rządzący trzeźwiej patrzą na rzeczywistość. Efekt będzie taki, że zaczniemy importować coś, co wcześniej produkowaliśmy. 

Paweł Kuroczycki

redaktor naczelny

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
12. listopad 2024 21:47