Rolnicy z Holandii, Francji i Niemiec mają dość nagonki na rolnictwo
Ciężkie czasy nadchodzą dla producentów mleka i trzody chlewnej. Biurokrację Unii Europejskiej i jej parlament zdominowali mieszkańcy miast, którzy są bardzo wrażliwi na los zwierząt. Inseminacja to dla nich gwałcenie krów, a przycinanie ogonków prosiętom, to nieludzkie okrucieństwo (później rozdzierają szaty nad kanibalizmem w chlewniach, gdzie… ogonków nie obcięto).
Rolnicy w starych krajach UE dojrzeli już do protestu przeciw rozwijającemu się antyrolniczemu szaleństwu i szerzącej się ekologicznej zarazie. Protestowali Francuzi, Holendrzy i Niemcy. Na fali protestów, które dwukrotnie paraliżowały niemal cały kraj, Holendrzy założyli Farmers Defence Force, co po polsku mogłoby brzmieć jak Korpus Obrony Rolników.
Już czas powołać Komitet Obrony Rolników (KOR)!
Jako że w naszej najnowszej tradycji funkcjonuje hasło, „nie palcie komitetów, zakładajcie własne”, proponujemy powrót do pomysłu, o którym pisaliśmy już w styczniu 2016 r. Chodzi o KOR, czyli Komitet Obrony Rolników. Holenderski FDF ma już swoje godło, w którym znajdują się skrzyżowane widły. My proponujemy umieszczenie w godle KOR, zgodnie z narodową tradycją, dwóch osadzonych na sztorc skrzyżowanych kos.
- W godle KOR powinny znaleźć się osadzone na sztorc skrzyżowane kosy
KOR powinien pokazywać zalety polskiej żywności i obnażać dyktaturę sieci handlowych
I wcale nie żartujemy. Żarty się skończyły. To co dzieje się w Europie nie prowadzi do poprawy losu zwierząt, lecz do likwidacji rolnictwa, a szczególnie produkcji zwierzęcej. Najważniejszym zadaniem KOR będzie walka z błędami i wypaczeniami forsowanymi przez Zielonych. Społeczeństwo trzeba nieustannie uświadamiać, że mleko i jego przetwory, to pełnowartościowa, zdrowa żywność, a wieprzowina nie zabija.
Kolejne zadanie KOR, to uświadomienie konsumentom i politykom, jak wiele tracimy z powodu dyktatury sieci handlowych. Ważną rolę może w tym procesie odegrać nowy rząd i mający kontynuować swą misję Jan Krzysztof Ardanowski, minister rolnictwa.
Handel żywnością jest równie strategiczny co paliwa
Bez tego nie uwolnimy się od patologii polegającej na tym, że gdy na świecie większość cen przetworów mlecznych rośnie (jak ostatnio na Global Dairy Trade), u nas nie zmieniają się lub spadają, bo w Polsce rządzą nie prawa rynku, lecz kupcy z Lidla i Biedronki. Skoro UOKiK mógł zadrzeć z potężnym Gazpromem (nakładając 172 mln zł kary w związku z budową gazociągu Nord Stream 2), wartym ok. 200 mld zł, to dlaczego nie miałby zrobić porządku z Jeronimo Martins, właścicielem Biedronki, który wyceniany jest na 32 mld zł?
Wiemy, że paliwa to sprawa strategiczna, ale czy handel też nie jest strategiczny?
Paweł Kuroczycki, Krzysztof Wróblewski