Czym to „pachnie” najlepiej przekonali się producenci jaj, którzy kilka lat temu musieli wymienić klatki w kurnikach. Producenci prosiąt także musieli spełnić wiele dodatkowych wymagań, choć te nie były tak uciążliwe i kosztowne jak wymiana klatek.
Organizacje broniące praw zwierząt wyrastają na największego przeciwnika współczesnego rolnictwa. Świadczy o tym m.in. kuriozalna kampania zorganizowana z okazji Dnia Matki (26 maja) pod tytułem „Przekleństwo bycia matką”. Organizacja CIWF Polska (Compassion in World Farming, czyli Współczucie w Światowym Rolnictwie), przeprowadziła śledztwo, z którego wynika, że lochy rodzące prosięta w kojcach są traktowane w okrutny sposób, są niewolone i cierpią od przewlekłego stresu itd. Dodajmy, że cierpią nie tylko lochy. Cielęta to, według CIWF, ofiary przemysłu mleczarskiego.
Dziś ekologowie chcą uwolnić lochy, jutro zażądają uwolnienia krów, a potem przyjdzie kolej na zakaz produkcji wołowiny lub wieprzowiny. W Europie słychać coraz więcej głosów mówiących, że produkcja zwierzęca jest zła, bo prowadzi do zanieczyszczenia środowiska (nawozy naturalne), powoduje efekt cieplarniany (zwierzęta produkują dwutlenek węgla i metan) oraz niesie cierpienie zwierzętom.
Niestety, ze strony organizacji rolniczych nie słychać żadnego głosu, który tłumaczyłby jak jest naprawdę. Ani środowisko lekarzy weterynarii, ani przemysł pracujący na rzecz hodowców świń, krów, owiec, kur czy królików, nie zdobyli się do tej pory na to, aby tym pomówieniom zaprzeczyć.
Apelujemy więc do ministra rolnictwa, aby rozpoczął, przynajmniej w Polsce, zdroworozsądkową kampanię, która pokaże, że rolnictwo to nie armagedon. Że od lat w naszych gospodarstwach wprowadzane są zasady dobrostanu, że opieramy się na średnich producentach, którzy nijak mają się do amerykańskich ferm, gdzie stosuje się zakazane w Europie hormony. Na pewno pomoże to rolnikom, których inwestycje blokowane są z powodu głupich i nieuzasadnionych uprzedzeń.
Co ciekawe, ci, którzy tak protestują przeciw niehumanitarnej rzekomo produkcji żywności, ostatnio przestawiają się z roślinnej margaryny na zwierzęce masło, bo jednak jest ono zdrowsze. Zjawisko to przybrało na świecie takie rozmiary, że ceny masła osiągnęły niespotykany w historii poziom. W ubiegłym tygodniu pisaliśmy, że masło może drożeć do 22 zł/ kg, a następnie jego cena zacznie spadać. Dziś realny jest poziom 23 zł/kg a może nawet i wyższy. Tak wysokie ceny tłuszczu mlecznego nie są naturalne. Po pierwsze, pamiętajmy, że upadek z wysokiego konia bardziej boli. Po drugie, trudno zrozumieć to, że masło stało się w zbycie droższe od serów, których produkcja jest droższa.
Krzysztof Wróblewski
Paweł Kuroczycki