Rolnicy zwracali uwagę sekretarza stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi na źle funkcjonujące przepisy dotyczące umów na dostawę produktów rolnych.
–Obecnie jest to tylko dołożenie kolejnego wymogu biurokratycznego dla rolników. Należałoby doprowadzić do takiej sytuacji w innych branżach, jaka jest w sprzedaży buraka cukrowego czy ziemniaków przemysłowych, że umowa z rolnikiem na dostawę produktów jest zawierana znacznie wcześniej, a nie w tym samym dniu. Tak każdy może zrobić rolnika w „jajo” – mówił jeden z rolników.
Jacek Bogucki zapewniał, że obowiązujące przepisy pozwalają ministrowi rolnictwa poprzez rozporządzenie określanie odpowiednich terminów na zawarcie umowy kontraktacyjnej dla poszczególnych branż.
- Mirosław Jackowiak (z prawej) przekonywał wiceministra, że umowy kontraktacyjne mogą pomóc rolnikom
– Czekamy na pierwszą branżę, która zdecyduje się na takie rozwiązanie. Tylko proszę sobie zdawać sprawę, że jeśli zapiszemy twardo, że umowa musi być zawarta nie później niż np. do końca kwietnia w przypadku ziemniaków, to rolnik, który posadzi ziemniaki, a nie podpisze odpowiedniej umowy, nie sprzeda tych ziemniaków nigdzie. Bo nikt mu nie kupi tego towaru, wiedząc, że może zapłacić 10% kary. Drugi minus podobnego rozwiązania to kwestia, że polski rząd nie może nałożyć obowiązku zawierania umów na import – przestrzegał wiceminister. Jednak według rolników z Wielkopolski to nie jest duże zagrożenie.
– Jeśli nie będzie wprowadzonych tego rodzaju umów, to za chwilę w Polsce nie będzie rolnictwa. Jeżeli firmy podpiszą umowy z rolnikami na dostawy ziemniaków, świń itd. i widmo kary będzie nad nimi wisieć, to takie spółki będą starały się dotrzymać umów, w tym cen zagwarantowanych w kontrakcie dla rolnika. My się nie boimy odpowiedzialności, ale chcemy być też poważnie traktowani przez firmy skupujące od nas produkty – mówił Mirosław Jackowiak, jeden z organizatorów spotkania i rolnik spod Środy Wielkopolskiej.
Paweł Mikos
Paweł Mikos