Od pola do stołu może spowodować głód na świecie?
Uważamy, że wypowiedź pana Perdue, jest szczera. Amerykanie znani są z tego, że bardzo dbają o swoje interesy. Gdyby byli nieszczerzy, to nie przestrzegaliby przed skutkami strategii „Od wideł do widelca”. Byłoby to bowiem na rękę ich farmerom, bo mając do dyspozycji wszystko to czego zabronimy w Unii Europejskiej (m.in. środki ochrony roślin, nawozy mineralne) weszliby na rynki dotychczas zajmowane przez dostawców z Europy. To oni mieliby największy zysk z nowej unijnej strategii.
Sielanka, która nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością
Rozumiemy, że sielankowa wizja – kury grzebiące w trawie, świnie taplające się w błocie, kilkumiesięczne cielęta brykające na pastwiskach obok krów – działa na bujną wyobraźnię polityków i urzędników w Brukseli otrzymujących astronomicznie wysokie wynagrodzenia za pracę, która może doprowadzić do unicestwienia europejskiego rolnictwa. Taka wizja całkowicie mija się z rzeczywistością. W tym wypadku aktualne staje się stwierdzenie jednego z byłych prezydentów, który powiedział, że „Jak ktoś ma wizje, to powinien iść do lekarza”.
Groźba wyniszczenia rolnictwa
Zniszczymy własne rolnictwo, które co roku produkuje nadwyżki zbóż, mleka w proszku i wołowiny, eksportowane np. do krajów Afryki Północnej, gdzie warunki do produkcji rolniczej są delikatnie mówiąc nie najlepsze. Mieliśmy już jedną „Arabską wiosnę”, którą sprowokowały wysokie ceny żywności. Skończyła się ona m.in. setkami tysięcy ofiar śmiertelnych (Syria i Libia) oraz milionami uchodźców zmierzających do Europy. Chcemy kolejnej takiej wiosny i milionów uchodźców?
Rozumiemy, że dziś mamy pandemię i grożący nam zakaz uboju rytualnego, ale proponowane przez UE lekarstwo na problemy z klimatem i ochroną środowiska wydaje się być gorsze od choroby. Dotknie wszystkich rolników i konsumentów.
Paweł Kuroczycki i Krzysztof Wróblewski
Redaktorzy naczelni Tygodnika Poradnika Rolniczego
Fot. Pixabay