Jak podaje KG PSP, najwięcej pożarów traw miało dotąd miejsce na terenie województw mazowieckiego, śląskiego i lubelskiego. Niestety, przeważają w tych statystykach pożary wywołane celowo przez ludzi – tak w wyniku bezmyślnych zabaw nieletnich, jak i dorosłych, kultywujących szkodliwy zwyczaj wypalania suchych pozostałości roślinnych. W roku ubiegłym PSP odnotowała ponad 52 tysiące takich pożarów. W ich wyniku zginęło 5 osób, a rannych zostało kilkudziesięciu strażaków.
Ten rok jest wyjątkowy, bo strażacy z plagą wypalania traw walczyli również zimą. Łagodna aura i brak opadów sprawiły, że do pożarów na łąkach, pastwiskach i nieużytkach dochodziło od początku stycznia. Dla przykładu, tylko w lutym strażacy z Opolszczyzny do pożarów suchych traw wyjeżdżali aż 93 razy. Teraz każda ochotnicza i powiatowa jednostka straży pożarnej notuje po kilka lub kilkanaście podobnych interwencji w ciągu dnia. Na Mazowszu tylko w piątek 20 marca br. strażacy gasili płonące trawy 110 razy! Jeden z nich o mało nie zakończył się pożarem kolejnego warszawskiego mostu, tym razem Mostu Świętokrzyskiego. A wszystko przez trzech wagarowiczów z gimnazjum, którzy urządzili sobie bitwę na petardy w zaroślach nad Wisłą. Od początku bieżącego roku takich pożarów było już w tym regionie ponad 2,2 tys. W 2014 roku koszty akcji oraz straty spowodowane przez wypalanie traw w województwie mazowieckim wyniosły 1,5 mln zł.
Podlascy strażacy w ciągu pierwszych dwóch tygodni marca wyjeżdżali do pożarów traw 150 razy. W 2014 r. miało tam miejsce 759 pożarów traw, które strawiły łącznie 440 ha. Według danych Komendy Wojewódzkiej PSP w Białymstoku, aż 60% tych pożarów ma związek z wiosennym wypalaniem traw. Pozostałe jednak to również skutek działań człowieka, bowiem powstały na skutek przypadkowego zaprószenia ognia, np. od niedopałka papierosa wyrzuconego z samochodu.
Niestety, czasem bez winy nie są sami… strażacy. W okolicach Skowieszynka (gmina Kazimierz Dolny, Lubelskie) policjanci zatrzymali trzech młodych druhów z miejscowej OSP, którzy celowo podpalali ugory wokół wsi, by później je gasić. Wszyscy podpalacze ubrani byli w mundury strażackie. W samochodzie, którym się poruszali, policjanci znaleźli puste pojemniki po benzynie. Wszyscy przyznali się do winy i tłumaczyli, że chcieli… zarobić na udziale w akcji gaśniczej. Teraz grożą im kary grzywny, obciążenie kosztami akcji oraz wykluczenie z OSP.