Nawet 2,5 tys. rolników prowadzących swoje gospodarstwa w powiecie strzyżowskim mogło stracić w sumie około 2 mln zł z powodu nowych, niekorzystnych dla nich kryteriów przyznawania unijnych „dopłat górskich” ONW.
Skoro płasko, to po co tunel?
Choć właściciele gospodarstw z tych terenów prowadzą swoje uprawy na mocno pofałdowanym i pochyłym terenie, to w tym roku okazało się, że nie kwalifikują się już do dopłat do niekorzystnych warunków gospodarowania.
– Czyli wychodzi na to, że w Lutczy jest płasko – mówi z przekąsem Leszek Turoń, sołtys tej wsi znajdującej się w gminie Niebylec. – Skoro tak, to dlaczego droga ekspresowa, której nowy przebieg ma przecinać teren naszej wsi, będzie częściowo biec w tunelu? I to w sumie na długości ponad 1,5 km – argumentuje nasz rozmówca. – Przecież jedno z drugim jest sprzeczne. Nie chcę się wypowiadać za innych, ale tylko jeden rolnik, tu w pobliżu, straci na likwidacji dopłat 4 tys. zł. A przecież przy pracy na dużych pochyłościach sprzęt zużywa się dużo szybciej, chociażby hamulce. Istotne jest też bezpieczeństwo. Pracować na takich „zydlach”, a na płaskim to jest różnica. Proszę przyjechać do Lutczy i spróbować popracować tu ciągnikiem.
Pan Leszek, żeby nie być gołosłownym, pokazuje mapę Lutczy, na której szczegółowo zaznaczone są wysokości bezwględne. Płasko jest głównie w dolinie rzeki, wzdłuż której biegnie przelotowa droga. Poza nią poziomice się zagęszczają.
– Proszę popatrzeć, jakie u nas jest duże zróżnicowanie terenu. Na przykład tu – pokazuje sołtys – na odcinku 400 m, wysokość bezwzględna zwiększa się o 100 m. Takich przysiółków w Lutczy, gdzie na krótkich odcinkach wysokość ostro idzie w górę, jest więcej. I uprawia się tam ziemię. Proszę, tutaj – 200 m w górę – pokazuje na mapie kolejne miejsce. – Nie jesteśmy w górach, ale zróżnicowanie terenu jest bardzo duże – podkreśla.
Obecnie droga krajowa przecina gminę na pół. Jej planowany nowy przebieg ma częściowo prowadzić tunelami. Gdyby tu było płasko, nikt nie wydawałby milionów na drążenie tuneli
Rolnictwo w odwrocie
Sołtys Turoń zaznacza, że ta sprawa to trudny temat.
– Bo ktoś z innej części Polski, kto będzie czytał, to co mówię, skomentuje „po co uprawiacie takie kawałki”. To prawda, że coraz mniej gruntów jest tutaj uprawianych. Ale przecież wszyscy mieszkańcy stąd nie wyjadą, wszyscy rolnictwa nie rzucą. Nie przeniesiemy się do Wielkopolski czy na Mazowsze, żeby tam uprawiać ziemię. Poza tym przecież w Europie są tereny górzyste i tam też pracują rolnicy. Nie jest tak, że ziemię uprawia się wyłącznie tam, gdzie jest płasko i są idealne warunki.
Nasz rozmówca pamięta, że „górskie” było w Lutczy i innych miejscowościach powiatu wypłacane rolnikom od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej.
– W powiecie strzyżowskim korzystali z tego rolnicy z 33 wiosek. W Lutczy praktycznie wszyscy tutejsi rolnicy, ja również – stwierdza. On sam, jak mówi, ogranicza produkcję rolniczą. Mimo że zna „temat” – pracował m.in. w kółku rolniczym. Obecnie użytkuje jeszcze 5 ha. Z uprawy zbóż zrezygnował już 4 lata temu. Składa się na to wiele przyczyn, brak „dopłat górskich” to jedna z wielu i wcale nie najważniejsza. Generalnie chodzi o brak opłacalności.
– Największy problem jest z dziką zwierzyną. Nie sposób się przed tym obronić. Wszystkiego nie ogrodzę, za duży koszt. A patrzeć, jak cały wysiłek idzie na marne czy liczyć na odszkodowania, to nic przyjemnego. Co roku wyciągać rękę po pieniądze z odszkodowań wyglądałoby na naciąganie, a człowiek swój honor ma. Do tego wszystkiego wciąż rosną koszty produkcji – wylicza.
Inni zyskali
Leszek Turoń prosił, żeby wyraźnie zaznaczyć w artykule, że nie wypowiada się przeciw mieszkańcom tych podkarpackich gmin, którzy na zmianach zyskali, bo takich też nie brakuje. W województwie jest ponad 150 obrębów, które dobrze wyszły na zmianach przepisów. Są położone w Beskidzie Niskim, na Pogórzu Przemyskim, w Bieszczadach. Rolnicy, którzy na zmianach skorzystali, uprawiają ziemie w powiatach niżańskim i lubaczowskim. Chodzi o tereny narażone na suszę czy zalewowe.
– To dobrze, że ktoś zyskał, i nie w tym problem. Problem w tym, że tutaj ludzie stracili, choć prowadzą uprawę ziemi na trudnych terenach. Dodatek „górski” był tu uzasadniony – podkreśla sołtys.
Sołtys Leszek Turoń zwraca uwagę, że wieś jest bardzo rozległa, zajmuje blisko jedną trzecią terenu gminy. Podkreśla zróżnicowanie terenu. Pokazał osuwisko po ulewie, wzgórza, na których uprawia się rolę, stromą drogę dojazdową na pola, a także miejsca, w których tunelem ma być poprowadzony nowy przebieg ekspresówki