Władze landu, z którym sąsiadujemy przez Odrę, dopuściły polowania na dziki za pomocą… łuków. Tak, tak, to nie pomyłka. Łuki są ciche i mają mniejszy zasięg, więc nie płoszą tak zwierzyny i nie są aż tak groźne, jak lecące daleko kule, które mogłyby ranić lub zabić przypadkową osobę. Nic tylko przyklasnąć takiej innowacji. Zachęcamy nasze ministerstwo środowiska do wprowadzenia polowań z łukami w Polsce. Chętnie ogłosimy konkurs na nowego Robin Hooda „Made in Poland”.
Ponad 640 chorych na ASF dzików znaleźli Belgowie w swoich lasach. Wszystkie były w strefie, bo strefa się u nich nieustannie rozszerza. Na ASF szykują się w Ameryce. Ich główny cel, to obronić się przed chorobą, bo epidemia afrykańskiego pomoru w Chinach, Wietnamie i Europie, to doskonała wiadomość dla tamtejszych producentów tuczników. Liczą na to, że otworzą się dla nich na oścież nowe rynki bez jednego wystrzału w handlowych wojnach, które są ostatnio specjalnością Białego Domu. Nic tylko patrzyć, jak niedługo będziemy jedli schabowe i boczek z amerykańskich kabanów. Niewykluczone, że wkrótce będą jedli je w Chinach, gdzie, jak uważają eksperci ze Stanów Zjednoczonych, choroba rozprzestrzeniła się znacznie głębiej niż twierdzi rząd. Mówią, że w największym na świecie stadzie świń jest najgorsza choroba tych zwierząt, a chiński rząd próbuje to ukryć. Zdaniem ekspertów z USA, produkcja wieprzowiny w Chinach spadnie o 30%. Pospieszne wyżynanie ich stad obniża ceny, więc zainfekowane półtusze trafiają do chłodni, gdzie czekają na lepsze czasy. Kiedy te czasy nadejdą, półtusze trafią na rynek i znów będą zarażać.
Krzysztof Wróblewski
Paweł Kuroczycki
redaktorzy naczelni "Tygodnika Poradnika Rolniczego"
(fot. Pixabay)
Na ciekawy pomysł jak skuteczniej walczyć z ASF i przenoszącymi chorobę dzikami wpadły władze Brandenburgii.