– Jeden z artykułów ustawy ma poważną lukę – mówi poseł Jarosław Sachajko, przewodniczący sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. – W związku z brakiem przepisu jasno wskazującego miejsce przechowania zwierząt czasowo odebranych w wielu przypadkach zwierzę staje się niedostępne nawet dla organów prowadzących postępowanie. Brak odpowiednich przepisów uniemożliwia odzyskanie zwierząt od podmiotu, który je fizycznie zabrał.
Obecnie osoba oskarżona o niewłaściwe obchodzenie się ze zwierzętami bądź znęcanie się nad nimi w przypadku oczyszczenia z zarzutów lub umorzenia postępowania zostaje pozostawiona z problemem odzyskania zwierzęcia sama sobie.
– Nie wiadomo, gdzie dana organizacja przetrzymuje zwierzęta, a właściciel, który domaga się ich zwrotu, jest odsyłany przez organy administracji, policję, prokuraturę i sądy na drogę długotrwałego i kosztownego postępowania cywilnego – mówi parlamentarzysta.
Podkreśla, że jest niedopuszczalne, gdy właściciel, który traci zwierzęta w kilka minut, musi latami starać się o ich odzyskanie przed sądem cywilnym.
– Dodatkowo jest zmuszony do poniesienia opłaty w wysokości 5% wartości zwierząt, co np. w przypadku stada bydła stanowi znaczną kwotę – mówi Sachajko.
Wskazuje też, że uniewinniony rolnik może być dodatkowo obciążony kosztami odbioru zwierząt.
Paweł Mikos
fot. Pixabay