Dlaczego zakaz trzymania zwierząt ma dotyczyć tylko zwierząt gospodarskich?
Dziwnym wydaje się fakt, że kierując się dobrem zwierząt i zwracając uwagę społeczeństwa na niedopuszczalność trzymania zwierząt w nienaturalnych dla nich warunkach, nie rozpoczęli od prób wprowadzenia zakazu utrzymywania zwierząt w domach (ptaków w klatkach, gadów i płazów w terrariach, rybek w akwariach, psów i kotów w małych mieszkaniach itd). W tym przypadku edukując ludzi, którzy trzymają te zwierzęta (jak deklarują) z miłości, efekt powinien być natychmiastowy, szczególnie biorąc pod uwagę deklarowane przez te organizacje poparcie dla zakazów więzienia zwierząt. Chociaż obawiam się, że o poparcie dla takiego projektu byłoby trudno, a i przeciwników znalazło by się „sporo”. W tej sprawie jednak droga od hobby do gospodarki wydaje mi się logiczna. No chyba, że chodzi o coś zupełnie innego…
Problem nie tylko światopoglądowy
Jak to powiedział jeden z obrońców praw zwierząt, problem jest natury światopoglądowej... Ale nie zapominajmy, że rolnictwo i hodowla zwierząt to dział gospodarki państwa wpisany historycznie w charakter naszego kraju, a nie wymyślony w ostatnich latach przez lobbystów. Rolnictwo i hodowla to nie jest zwykła praca 40 godzin od poniedziałku do piątku. To także styl życia! Tu się nie da wyłączyć maszyn i zgasić światła, w tej pracy zasady najczęściej dyktuje biologia.
Biorąc to pod uwagę, niezrozumiałym jest dla mnie podejście do tego tematu „decydentów” wsłuchujących się w głosy obrońców praw zwierząt i odpowiadających deklaracjami działań i projektami ustaw. Bo w oparciu o co takie działania i decyzje podejmują? Ograniczenie, czy też zakaz jakiejkolwiek działalności gospodarczej powinien być poprzedzony wnikliwą i obiektywną analizą skutków ekonomiczno-gospodarczych, zarówno w skali państwa, jak i przedsiębiorców zajmujących się tego rodzaju działalnością. Przykładem może tu być zwalczana ostatnio na potęgę hodowla zwierząt futerkowych. Czy ktoś chociaż zlecił obiektywne badania aktualnego stanu tej hodowli? Czy istnieją analizy skutków ekonomiczno-gospodarczych i prawnych dla państwa i hodowców? Czy istnieją symulacje, co się stanie, jak zabraknie naturalnego utylizatora odpadów poubojowych? Czy (a może właściwszym pytaniem jest – jak?) wzrośnie cena mięsa drobiowego i ryb, jeżeli hodowcy przestaną płacić za odpady drobiowe i rybne, a zakłady będą musiały ponosić koszt utylizacji? Bez takich analiz pojawiają się projekty aktów prawnych, które pojawiają się np. w ostatnim kwartale roku 2017 i przewidują zakaz hodowli od roku 2018!!? Później pojawiają się deklaracje przesunięcia terminu ostatecznego o następne lata, tylko niestety nie wynika to z analiz i wyliczeń, tylko w zasadzie nie wiadomo z czego!! Muszę w tym miejscu wspomnieć, że odbyłem sporo potwierdzających moje obawy rozmów na ten temat, również z politykami i przedstawicielami parlamentu. Pewien obraz podejścia do tematu może dać chociażby poruszany wcześniej termin wprowadzenia zakazu hodowli. Na pytanie: dlaczego proponuje się w ustawie taki lub inny termin wprowadzenia zakazu? – uzyskiwałem odpowiedź: taka propozycja, a to za krótko? Ktoś będzie dobry, może da więcej czasu, a ktoś bardziej radykalny da mniej.
Co z kredytami i infrastrukturą rolniczą?
Szanowni Państwo, to nie licytacja! To gospodarka i ludzkie życie! Hodowcy mają niejednokrotnie pozaciągane wieloletnie kredyty, na – przypominam – legalną i nauczaną do dziś przez szkoły i uczelnie o profilu rolniczym hodowlę. Nikt ich nie pyta, ile lat potrzebują na spłatę tych kredytów, a to może być wyjściową informacją dla ustalania jakiegoś terminu. Ale z drugiej strony patrząc, taka zmiana obowiązującego prawa nie powinna powodować strat przedsiębiorców – bo przecież nawet jeżeli okres do zakazu wydłuża się do czasu tylko spłaty kredytu wziętego na inwestycję, to brak zysku jest przekreśleniem wielu lat życia i pracy hodowcy. Oczywiście temat jest złożony i ma jeszcze wiele wątków, ale chciałbym poruszyć jeszcze jeden, którego jeszcze chyba nikt nie poruszał – co z infrastrukturą? Rozpoczynający hodowlę, niejednokrotnie w szczerym polu na swoich gruntach rolniczych (kilka, kilkanaście a czasem więcej hektarów), postawili specjalistyczną infrastrukturę do hodowli. W przypadku zmiany prawa i wprowadzenia zakazu hodowli, w doskonałej większości przypadków te zabudowania nie znajdą ze względu na swoją specyfikę i lokalizację żadnego innego zastosowania i będą nadawały się do rozbiórki. Kto ma pokryć te straty? Kto ma pokryć koszty rozbiórki i przywrócenia terenu do stanu sprzed inwestycji, by mógł być wykorzystywany jak wcześniej rolniczo? Jeżeli ktoś chce zmieniać zasady gry w jej trakcie, powinien wziąć na siebie odpowiedzialność za konsekwencje…
Oczywiście to tylko przykład jednej branży hodowlanej, ale musimy pamiętać, o czym się głośno nie mówi, że każde takie zmiany „zasad gry” prowadzą do pojawienia się gdzieś kosztów. Pytanie tylko, kto je poniesie? Każde zwiększenie powierzchni bytowania zwierząt w hodowli zwiększa jej koszty, a to z kolei musi się przełożyć na podwyżki cen produktu finalnego i na zmniejszenie wielkości produkcji (jaj, mięsa, mleka, masła itd).
Ostatnio wiele się mówi o rozwijającej się hodowli zwierząt. Czasem z tych wypowiedzi płynie wręcz przesłanie: a po co to komu?! Odpowiedzią jest prosta zasada popytu i podaży, nikt by nie hodował, jeżeli nie było by odbiorców.
Czy zakaz hodowli zwierząt jest korzystny dla społeczeństwa?
Weźmy to pod rozwagę, jednocześnie mając na uwadze działania lobbystyczne i często kontrowersyjne akcje obrońców praw zwierząt oraz przeciwników spożywania produktów pochodzenia zwierzęcego. Uważam, że musimy poznać odpowiedzi na wiele pytań, zanim zaczniemy podejmować decyzje o znaczeniu gospodarczym w skali kraju (a może świata). Np.:
Czy możliwe jest wyżywienie tak przyrastającej populacji ludzkiej bez hodowli, szczególnie w przypadku źle postrzeganego używania chemii i modyfikacji genetycznych w produkcji roślinnej, oraz braku nawozów organicznych pochodzenia zwierzęcego?
Czy dopuszczalna jest, biorąc pod uwagę prawidłowy rozwój organizmu młodego człowieka i dalej funkcjonowanie dorosłego, dieta pozbawiona produktów pochodzenia zwierzęcego bez negatywnych skutków? W zasadzie to samo pytanie dotyczy psów, kotów i innych zwierząt, jeżeli dalej będą trzymane w domach.
Czy przy dużym ograniczeniu hodowli produkty pochodzenia zwierzęcego nie osiągną poziomu cen nieosiągalnego dla sporej grupy konsumentów?
Czy nie powinniśmy dbać o jak najlepszy obieg materii organicznej w świecie? (utylizacja naturalna czy spalarnie?)
Często powtarza się ostatnio, że ograniczenia hodowli, czy też zakazy są już w kilku krajach europejskich. Jeżeli chcemy się porównywać z Niemcami, Szwajcarią czy Wielką Brytanią, to może zacznijmy od tego ile mieszkańcy tych krajów zarabiają. W takiej sytuacji ograniczanie, czy też zakazywanie funkcjonowania jakiegokolwiek rentownego działu gospodarczego raczej jest błędem. Powinniśmy również pamiętać, że jeżeli zaczynamy teraz robić cokolwiek, musimy spełniać wyśrubowane normy światowe, do których mocniejsze gospodarki (jak niemiecka czy brytyjska) dochodziły, zarabiając i poprawiając dziesięciolecia przed nami. Dajmy sobie szansę na to samo.
Mam nadzieję, że politycy działania i decyzje o znaczeniu gospodarczym będą podejmowali jednak w oparciu o rzetelne i obiektywne analizy, mając na uwadze ich długofalowe konsekwencje, a nie pod wpływem impulsów i tylko dla doraźnej korzyści politycznej.
Maciej Buczek
Śródtytuły pochodzą od redakcji
Śródtytuły pochodzą od redakcji
(fot. Pixabay)