Wieś Ochle leży w Dolinie Środkowej Warty. Należy do obszaru Natura 2000. Nic tu nie można zatem wyciąć bez specjalnej zgody. Jednak podczas umacniania wałów przeciwpowodziowych ciągnących się wzdłuż Warty państwu Lityńskim z Ochla wycięto 24 drzewa.Zrobiła to firma Skanska, wykonawca zlecenia, która, by prace były możliwe, musiała przygotować teren. Wcześniej urzędnicy powinni przygotować go pod publiczną inwestycję, wywłaszczając bądź wykupując grunty potrzebne do wzmocnienia wału.
Nie jesteśmy stroną
– W 2010 roku dostaliśmy z gminy jedno pismo. Wynikało z niego, że na naszym terenie planowana jest inwestycja polegająca na modernizacji wałów przeciwpowodziowych. Ich umocnienie leżało w naszym interesie, więc inwestycja nas ucieszyła. Tym bardziej, że mamy łąki na terenach zalewowych. Już w latach 80. ubiegłego wieku na naszej ziemi gmina wybudowała wał – opowiada Piotr Lityński, który wraz z żoną Jadwigą jest właścicielem łąk leżących w pobliżu Warty.
Po tym piśmie korespondencja się urwała. Państwo Lityńscy nie wiedzieli nic o dalszych losach inwestycji.
Inwestorem był Wielkopolski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Koninie, a wykonawcą firma Skanska.
Modernizacja wałów zaczęła się w 2012 roku. Państwo Lityńscy nie brali już udziału w planach inwestycyjnych. Z urzędowych dokumentów wynikało, że nie są właścicielami terenów, na których będzie prowadzona inwestycja. Z map geodezyjnych, którymi posługiwali się inwestor i wykonawca, jasno wynikało, że właścicielem ich działki jest inna osoba.
– Prawdą jest, że przed laty nasza działka była częścią większego terenu należącego do innego właściciela. Z czasem została podzielona i dziś my jesteśmy właścicielami połowy terenu. Mamy akt notarialny. Powinna więc wiedzieć o tym gmina, bo co roku nalicza nam podatek. Wynika to również z map satelitarnych, które przychodzą do nas z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, bo to ona oblicza nam unijne dopłaty – wyjaśnia Lityński.
O sprawie wycinki drzew na należącej do niego ziemi dowiedział się przypadkiem, od sąsiada. Przyszedł do niego z pytaniem, dlaczego nie zwozi drewna z lasu.
– Żona pobiegła, żeby zobaczyć, co się dzieje. Na miejscu okazało się, że pracownicy firmy Skanska wycięli już 24 drzewa na naszej ziemi. Bez naszej zgody i wiedzy. Nie były to wszystkie drzewa przeznaczone do wyrębu. Z ich dokumentów wynikało, że mają wyciąć jeszcze 8 olch – opowiada pan Piotr, który osobiście nie mógł zobaczyć, co dzieje się na jego ziemi, ponieważ leżał niesprawny po ciężkim wypadku, który uszkodził mu kręgosłup. Do dziś pan Piotr porusza się na wózku.
Mała szkodliwość społeczna
Państwo Lityńscy o bezprawiu postanowili powiadomić prokuraturę. Ta jednak, nie widząc wysokiej szkodliwości czynu, umorzyła sprawę. A problem pozostał.
– W gminie zaczęto nas straszyć, że nałożą na nas karę za bezprawną wycinkę drzew, bo sprawa dotyczyła naszej ziemi. I nie ma dla nich znaczenia, kto zawinił. Za wycinkę odpowiada właściciel działki – twierdzi wzburzony pan Piotr, któremu bardzo zależy, by sprawę wyjaśnić. I żal mu marnującego się w lesie drewna.
– Mógłbym je wykorzystać na wrota do stodoły. Ale boję się je zwieźć, żeby urzędnicy nie uznali, że je na przykład ukradłem – mówi pan Piotr, który stara się o odszkodowanie za wycięte drzewa.
– Skanska wyceniła drzewa na 2 tys. zł i tyle chciała mi wypłacić. Nie zgodziłem się. Ich rzeczoznawca uznał, że drzewa miały nie więcej niż 10 lat, a one rosły tu co najmniej 40. Wystarczy spojrzeć na ich przekroje. Patrząc na pozostawione w lesie drzewa, nawet na oko widać, że mają więcej niż 10 lat. Średnice wielu z nich przekraczają 40 cm. Są i takie, które mają przekrój powyżej pół metra – wyjaśnia nasz Czytelnik.
Obawiał się, że jeśli przyjmie odszkodowanie, poświadczy nieprawdę i ktoś posądzi go o mataczenie lub oszustwo. Chcąc się porozumieć, Lityński wystąpił z propozycją, by Skanska zamiast wypłacać mu odszkodowanie, posadziła mu drzewa.
– Wymierzyliśmy wszystkie drzewa bardzo dokładnie i nasze zamówienie wysłaliśmy do firmy specjalizującej się w sadzeniu dużych drzew. Z ich kalkulacji wynikało, że będziemy na to potrzebowali co najmniej 40–50 tys. zł. Z taką propozycją wystąpiliśmy do firmy Skanska – opowiada pan Piotr.
Propozycja nie spodobała się jednak wykonawcy. W sprawie jest więc pat.
Gmina straszy
Między Lityńskimi a urzędnikami gminy przez bałagan w dziale geodezji urosła góra dokumentów.
– Pomijam fakt, że nie figurowaliśmy w ewidencji gminy. Okazało się również, że gmina od lat 80. ubiegłego wieku zalega nam z odszkodowaniem za bezumowne korzystanie z gruntu przeznaczonego pod wał. To właśnie tam rosły wycięte wcześniej drzewa – wyjaśnia Lityński.
W lutym tego roku odsprzedał Skarbowi Państwa działkę, na której wycięto drzewa. Lityńscy myśleli, że ten akt raz na zawsze zakończy sprawę. Tak się jednak nie stało.
– Odszkodowanie za wycięte drzewa będzie uregulowane oddzielną umową lub w postępowaniu sądowym. My zobowiązaliśmy się do wycięcia pozostałych ośmiu drzew – mówi pan Piotr.
Od wycinki drzew upłynęły niemal 3 lata. Drewno w lesie niszczeje. A końca sprawy nie widać. Na dodatek urzędnicy straszą naszego Czytelnika, że nałożą na niego karę za nielegalną wycinkę. Mówi się, że może ona sięgać nawet 120 tys. zł.
Co na to wójt gminy Koło?
– Na razie w tej sprawie nie jest prowadzone żadne postępowanie. Ale nie mogę jednoznacznie powiedzieć, że takiej sprawy nie będzie. Może za rok lub za dwa ten temat powróci – wyjaśnia Piotr Fret, wójt gminy Koło, na którego terenie toczy się sprawa.
Wójt dodaje też, że nie on odpowiada za inwestycję. Dlatego proponuje, by skontaktować się z konińskim oddziałem Wielkopolskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych, bo to ta instytucja prowadziła w Ochlach modernizację.
Co o sprawie twierdzi wykonawca, firma Skanska?
– Przedmiotowe drzewa wycięliśmy na podstawie dokumentacji projektowej dostarczonej przez zamawiającego – Wielkopolski Oddział Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Poznaniu, Rejonowy Oddział w Koninie – mówi Monika Froń-Dąbrowska, główny specjalista komunikacji zewnętrznej w firmie Skanska.
Co na temat sprawy państwa Lityńskich ma do powiedzenia zleceniodawca, czyli Wielkopolski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Koninie? Niestety tego nie udało nam się ustalić. Jedyna osoba, która zna sprawę, czyli Jan Barczak, kierownik budowy modernizacji wału do 21 kwietnia przebywa na zwolnieniu lekarskim, a osoba, która go zastępuje, nie chce wypowiadać się w tej sprawie.
Dorota Słomczyńska