Wydarzenia i uroczystości towarzyszące rocznicy odbywały się między 16 a 19 lutego. Wśród nich była konferencja naukowa (w czwartek) i zjazd programowy Stronnictwa Ludowego Ojcowizna RP (sobota). Kulminacja uroczystości towarzyszących rocznicy nastąpiła w niedzielę.
Pomnik abp. Tokarczuka
Tego dnia w czasie mszy w rzeszowskim Kościele Farnym strajk sprzed 36 lat wspominał ks. prałat Stanisław Słowik. – W negocjacjach szła walka o sprawy rolnika, chłopa, o ziemię, o traktory. Ale wśród postulatów były też dotyczące wiary, religijności, obecności księdza. Bo chłop zawsze był z Bogiem, krzyżem i z tym, co tradycja niesie – powiedział.
Jedną z kobiet, którą mógł wtedy spotkać w Rzeszowie duchowny, jest Zofia Kosak ze wsi Górno w pow. rzeszowskim. Choć, jak skromnie mówi, nie mogła się w pełni zaangażować w protest z uwagi na małe dziecko, to przyjeżdżała do Rzeszowa, żeby wspierać strajk. – Nie mogłam nocować. Ale w miarę możliwości wsiadałam w autobus i przyjeżdżałam. Pamiętam, że przed Domem Kolejarza było bardzo dużo ludzi. Przychodzili przed budynek, żeby zamanifestować solidarność z tymi, którzy strajkowali.
Pani Zofia zapisała się też razem z mężem Józefem do nieuznawanego wówczas przez władze NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”. Gospodarowali wtedy na 11 ha. – W naszej wsi było dużo ludzi zapisanych do związku. Mieliśmy księdza, prawdziwego patriotę Mieczysława Lachora. On nas wspierał. Teraz jego imię nosi nasza szkoła – wspomina.
Pani Zofia razem z mężem śpiewa w zespole regionalnym z Górna, który powstał w tym samym czasie, kiedy doszło do strajków chłopskich. Co roku zespół przyjeżdża do Rzeszowa, żeby swoim występem uświetnić obchody rocznicy porozumień.
Po mszy w Kościele Farnym uczestnicy niedzielnych uroczystości przeszli przed pomnik Tadeusza Kościuszki. Złożeniu kwiatów towarzyszyły wystąpienia. Kazimierz Chorzępa, prezes SL Ojcowizna RP i przewodniczący Komitetu Organizacyjnego powiedział m.in: – Stoimy przed pomnikiem Tadeusza Kościuszki, człowieka, który w trudnych czasach nie wahał się stanąć na czele powstańców, by bronić ojczyzny. Nie wiadomo, czy w najbliższym czasie taki Kościuszko nie przydałby się Polsce. To pytanie musimy zadać tym, którzy dotychczas rządzili i tym, którzy rządzą. Tych, którzy rządzili należy zapytać, dlaczego obrabowano Polskę, a tych, którzy rządzą, czy starczy im determinacji i woli, ażeby tę Polskę odzyskać.
– Tadeusz Kościuszko miał jeszcze jedną zasługę. Dokonał zrównania stanów – kontynuował Chorzępa. – Tymczasem dziś rozwarstwienie zatacza coraz szersze kręgi. Mamy cwaniaków, którzy rabowali i poddanych, którzy pracowali. Pytanie: kto to rozliczy? Czy tylko Bóg po śmierci, czy na tej ziemi znajdzie się formacja, która będzie w stanie tego dokonać. Nie nawołujemy do odwetu. Nawołujemy do sprawiedliwości, do prawdy. Do słów Bóg, honor i ojczyzna.
Przed dawnym Domem Kolejarza, miejscem strajku, przemawiał Wieńczysław Nowacki, przewodniczący Rady Naczelnej SL Ojcowizna RP, jeden z sygnatariuszy Porozumień Rzeszowsko-Ustrzyckich. Wśród osób, bez zaangażowania, których nie udałoby się doprowadzić do podpisania porozumień wymienił m.in. arcybiskupa Antoniego Tokarczuka. Poinformował, że Komitet Organizacyjny obchodów wystąpi z inicjatywą budowy pomnika arcybiskupa. – Chcemy, aby pomnik stanął na pobliskim skwerze, w reprezentacyjnym miejscu, blisko ulicy.
O arcybiskupie Tokarczuku, w historycznej sali strajkowej, opowiadał ks. prof. dr hab. Henryk Rykała. – Już w Seminarium Duchownym w Lublinie koledzy żartowali, mówiąc o nim drugi Witos. To z uwagi na zainteresowania, wtedy młodego kleryka, problematyką wsi. Interesował się też historią. Był wielkim patriotą.
Skupiony, elegancko ubrany, dostojny. Tak pierwsze spotkanie, wtedy już z prof. Tokarczukiem w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, zapamiętał ks. Rykała. Po tym, gdy w latach 60. Antoni Tokorczuk został biskupem Diecezji Przemyskiej, ks. Rykała widywał się z nim wielokrotnie. – Arcybiskup wskazywał rolnikom taką drogę: poznać lepiej Boga – wspominał duchowny.
Eksperci naciskali
W 1981 r. w Rzeszowie wśród strajkujących był Stanisław Majdański, wydelegowany przez NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność” z Zamojszczyzny. Po 1989 r. parlamentarzysta, obecnie wiceprezes SL Ojcowizna RP. – To naturalne, że do strajków chłopskich doszło na Podkarpaciu. To przecież tu było siedlisko pierwszych organizacji ruchu ludowego i buntów chłopskich. Nic więc dziwnego, że panoszenie się władzy ludowej w Bieszczadach doprowadziło do tak silnej reakcji. Ważne też, że wśród strajkujących byli ludzie pamietający Wincentego Witosa i Stanisława Mikołajczyka. Ich nie trzeba było specjalnie namawiać do oporu, oni mieli to we krwi.
Dziś, po latach, jest rozczarowany brakiem jedności polskiej wsi. – Zaczęło się w Gdańsku, potem był Rzeszów i Bydgoszcz, następnie legalizacja „Solidarności”. A kilka lat potem Okrągły Stół. Wielka szkoda, że przy nim i w wyborach 1989 r. opozycyjny ruch ludowy nie miał odpowiedniej reprezentacji. W konsekwencji w kolejnych latach doszło do podziałów, które trwają do dziś. Polska wieś jest skłócona, a różne odłamy organizacji ludowych nie potrafią się porozumieć, żeby wspólnie działać w interesie polskiej wsi i rolnictwa.
Historyczną salę, w której odbywały się niedzielne uroczystości, dobrze też pamięta Roman Sroka z Brzózy Królewskiej w gm. Leżajsk, gdzie prowadzi niewielkie gospodarstwo. W czasie strajku miał 20 lat. Czasy PRL zapamiętał jako mroczny okres w dziejach Polski. – Nieludzka machina. Wszechobecne zakłamanie, nieuczciwość, korupcja, bezwład instytucji państwowych i pomiatania prostymi ludźmi.
Podczas strajku był łącznikiem. – A mój ojciec Wiktor Sroka, znalazł się w Komitecie Strajkowym. Potem, ze względu na stan zdrowia, musiał wrócić do domu. To też świadczy o tym, jak wielkie ciśnienie tu panowało, jak wielka była presja ze strony milicji. Wciąż docierały do nas głosy o możliwej pacyfikacji strajku, o pomysłach wyprowadzenia ludzi siłą. Ta groźba była realna.
Do zadań łącznika należało m.in. przywożenie do Rzeszowa i z powrotem zmienników, czyli strajkujących rotacyjnie, w przeciwieństwie do tych, którzy w Domu Kolejarza byli cały czas. Pan Sroka był za swoją działalność represjonowany. Sąd Rejonowy w Rzeszowie za działalność opozycyjną skazał go na rok więzienia. Odsiedział 9,5 miesiąca w trzech więzieniach. Do domu wrócił w 1986 r.
– Najważniejsza w tym wszystkim była treść porozumień. Chociażby kwestia prawa własności ziemi, którego komuniści nie respektowali. Do dziś nie wszystko w zapisach geodezyjnych zostało wyprostowane i trzeba o tym ciągle przypominać. Inna ważna sprawa to wiek emerytalny rolników. 55 lat dla kobiet i 60 dla mężczyzn. Jak widzimy, to wciąż aktualny postulat i choć obecny rząd poprawił sytuację w tej kwestii, to wciąż kilku lat brakuje.
Co władza obiecała
W 1981 r. rolnicy wywalczyli m.in. gwarancje nienaruszalności chłopskiej własności wraz z prawem do dziedziczenia, zrównanie w prawach rolników indywidualnych z rolnictwem państwowym i spółdzielczym, zniesienie ograniczeń w obrocie ziemią rolną. Udało się także uzyskać zgodę władz na swobodę w budownictwie sakralnym, dostęp do praktyk religijnych na koloniach dla dzieci, w wojsku i więzieniach. Miał zostać zwiększony nakład prasy katolickiej. Rozbudowana miała też zostać sieć szkół i przedszkoli, a ograniczona sprzedaż alkoholu na terenach wiejskich.
Milicja Obywatelka 12 stycznia 1981 r. usunęła protestujących z urzędu siłą. Wtedy przenieśli się do Rzeszowa. W nocy z 18 na 19 lutego 1981 roku w ówczesnym Domu Kolejarza przedstawiciele komisji rządowej podpisali porozumienie z przedstawicielami Komitetu Strajkowego działającego w imieniu Ogólnopolskiego Komitetu Założycielskiego NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”.
20 lutego odrębne porozumienie z przedstawicielami rolniczej „S” podpisane zostało w Ustrzykach Dolnych. Porozumienia te znane pod wspólną nazwą Porozumień Rzeszowsko-Ustrzyckich były czwartymi ogólnopolskimi porozumieniami po szczecińskich, gdańskich i jastrzębskich.
Krzysztof Janisławski