Przed nami Dzień Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny. Chyba nikt na świecie nie przykłada tak wielkiej wagi do odwiedzania grobów bliskich jak my. Duża w tym zasługa kultury ludowej, która przez wieki wykształciła w Polsce wiele zwyczajów i wierzeń związanych z Dniem Wszystkich Świętych i Zaduszkami. Dziś pozostała po nich tylko pamięć, jak po zmarłych. Stare zwyczaje odżywają w pieczołowitości, z jaką dbamy o groby naszych przodków i z jaką pielęgnujemy pamięć o nich.
Wiele nekrologów zamieściliśmy na łamach „Tygodnika Poradnika Rolniczego”, w tym roku i poprzednich. Ludzie rodzą się i odchodzą, to naturalna kolej rzeczy, lecz ze śmiercią niektórych kłócimy się do dziś.
W tym czasie zadumy warto przypomnieć tych, którzy odeszli, pozostawiając po sobie dzieła ważne dla wsi i rolnictwa. Pożegnaliśmy w 2015 roku Włodzimierza Chećkę, ostatniego redaktora naczelnego czasopisma „Gromada –Rolnik Polski”. Odchodząc zabrał ze sobą pamięć o tej jakże ważnej dla kraju za miastem gazety, która przez dziesiątki lat towarzyszyła jego mieszkańcom, doradzała im i wspierała ich.
Każda redakcja pamięta też o „swoich” grobach. Pamiętamy o Wiesławie Nogalu, współtwórcy „Poradnika Rolniczego”, a następnie „Tygodnika Poradnika Rolniczego”. Pamiętamy także o Marioli Łukaszewskiej i Ewie Baneckiej, dziennikarkach „Poradnika”.
Ciągle żywa jest pamięć o Stanisławie Kaszubskim z firmy BIN, którego nie ma wśród nas od ponad dwóch lat. To on pierwszy zaczął wcielać w życie hasło „Weźmy zboże w swoje ręce”, a firma, którą współzałożył była pionierem na polskim rynku. Jej silosy pozwoliły olbrzymiej rzeszy rolników uniezależnić się od kaprysów rynku i spekulantów. Wspominamy o tym, bo to bardzo ważne osiągnięcie, które trwale zmieniło oblicze polskiego rolnictwa.
Tak się składa, że dokładnie 70 lat temu, 31 października 1945 r. zmarł Wincenty Witos. Dziś mało kto pamięta, że w 1920 r. ściągnięto go z pola na ratunek Warszawie i Polsce, gdy orał pod łubin i wywoził obornik. Witos stanął na czele Rządu Obrony Narodowej. Trzy dni przed Bitwą Warszawską odmówił przyjęcia dymisji od Józefa Piłsudskiego z funkcji Naczelnika Państwa i Naczelnego Wodza, a następnie ukrył ten fakt przed opinią publiczną. Jeździł na linię frontu, aby podnieść morale żołnierzy. Ale to Marszałek przeszedł do historii jako zwycięzca. Gdy Niemcy, Witosowi prześladowanemu w II RP przez sanację, zaproponowali utworzenie kolaboracyjnego rządu – odmówił. Kiedy zmarł, kondukt żałobny, trzy dni szedł pieszo z Krakowa do Wierzchosławic – rodzinnej wioski polityka. Choć miało nie być o polityce, to jednak trzeba zapytać – dlaczego dziś wśród działaczy ruchu ludowego nie ma takich ludzi jak Witos?
Krzysztof Wróblewski
Paweł Kuroczycki