Wojsko odbiera ziemię rolnikom. "Sierżant żandarmerii wypchnął mnie z pola"
Na początku lutego opisaliśmy historię rolników z okolic Gniewkowa (woj. kujawsko-pomorskie), którzy w związku z rozbudową poligonu w Kijewie muszą zwrócić wojsku dzierżawione od ponad 30 lat grunty. W sumie jest to 270 ha, które Nadleśnictwo Gniewkowo na prośbę wojska wypowiedziało gospodarzom w połowie ubiegłego roku. A że rolnicy mają na tej ziemi posiane oziminy i dla wielu z nich zwrot ziemi oznacza likwidację gospodarstwa, to nie chcą jej oddać.
Wojsko nie ma jednak żadnych skrupułów. Nie dość, że siłą usuwa rolników z pól, to jeszcze nie zaproponowało im ani odszkodowania, ani gruntów w zamian. A teraz okazuje się, że wojskowe maszyny i ciągniki wjechały na pola i niszczą posiane zboże. Rolnikom na ten widok pęka serce.
- Kilka tygodni temu pojawili się na naszych polach i zaczęli je uprawiać. Zablokowaliśmy więc ich ciągnik. No i się zaczęło. Przyjechał kapitan z żandarmerią, która na mnie napierała, a starszy sierżant żandarmerii wypchnął mnie z pola – skarży się pan Ryszard, rolnik, który musi zwrócić aż 27 ha.
Kołodziejczak: rolnicy zostali potraktowani z buta
Tą bulwersującą sprawą zajęła się także AGROunia. Wczoraj w Kijewie, nieopodal Gniewkowa, z rolnikami spotkał się Michał Kołodziejczak.
- Wojsko jest bezduszne. Rolnicy zostali potraktowani z buta. Mają oddać grunty bez jakichkolwiek odszkodowań, choć przez lata o nie dbali. Nikogo nie interesuje, że na tej ziemi rośnie pszenica, czyli chleb – oburza się Kołodziejczak.
Rolnicy są rozgoryczeni tym bardziej, że wojsko spotkało się z nimi tylko raz i mimo obietnic, nie wyszło z żadną ofertą rekompensaty.
- Wojsko kompletnie nie liczy się z rolnikami. Traktuje nas z góry, nie jak obywateli, tylko jak pasożyty! Po prostu każe nam się zabierać z uprawianej przez nas od lat ziemi. Nie zważa na to, że myśmy te grunty dopiero po kilkunastu latach intensywnej pielęgnacji przekształcili w żyzne pola. Nie ma w ogóle mowy o jakimkolwiek odszkodowaniu za rekultywację czy za ogrodzenie przez nas pól. A my się tego domagamy. Przecież tak się nie postępuje w państwie prawa – mówi pan Ryszard.
Kto zapłaci kredyty za rolników?
Poza tym wymawiając rolnikom umowy dzierżawy, nikt nie wziął pod uwagę także tego, że część z nich ma zobowiązania wobec ARiMR. Brali dotacje z PROW, m.in. na modernizację gospodarstw rolnych czy na bioasekurację w związku z ASF i muszą mieć ziemię, żeby wywiązać się z warunków otrzymania wsparcia. Do spłaty mają też kredyty inwestycyjne, których nie będą w stanie uregulować bez wydzierżawionych gruntów.
- Takich rolników jest ok. 70 proc. spośród tych, którzy muszą oddać ziemie – zaznacza Szymon Młynarski, hodowca trzody chlewnej, który traci dzierżawioną ziemię na rzecz poligonu. Na tych gruntach uprawia m.in. kukurydzę i zboża.
Dla części rolników odebranie ziemi oznacza zmniejszenie nawet o połowę areału gospodarstwa. Grunty, które im zostaną w wielu przypadkach nie wystarczą do wyżywienia zwierząt. Hodowlę trzeba więc będzie zlikwidować.
MON: nie ma alternatywnego miejsca, by przenieść istniejący poligon
MON jednak nie widzi żadnego problemu i pozostaje głuchy na argumenty rolników. Upiera się, że grunty te są niezbędne do poszerzenia poligonu.
- Grunty dzierżawione przez rolników znajdują się w formie enklaw wewnątrz poligonu. Z uwagi na prowadzone ćwiczenia i szkolenia wojsk własnych i sojuszniczych, w tym szkolenia strzeleckie i artyleryjskie na terenie poligonu, grunty te nie mogą być wykorzystywane rolniczo podczas ćwiczeń i strzelań – poinformował nas MON.
MON zaznaczył w korespondencji z nami, że teren poligonu zajmuje kilka tysięcy hektarów, a w rejonie Torunia, gdzie mieści się Centrum Szkolenia Artylerii i Uzbrojenia nie ma alternatywnego miejsca, by przenieść istniejący poligon.
Rolnicy: nie wpuścimy wojska na pola
Rolnicy zapowiadają, że nie ustąpią. Będą bronić ziemi przed wojskiem „do końca”.
- Nie damy im wjechać ciągnikami i maszynami. Będziemy na zmianę pilnować – mówią.
Kamila Szałaj