Bardzo udanie swojego kolegę z PiS bronił też poseł Krzysztof Ardanowski, o którym to mówiło się jeszcze przed wyborami parlamentarnymi jako o następcy ministra Sawickiego. O dziwo, to nie poseł Marek Sawicki uzasadnił wobec wysokiej Izby przyczyny złożenia tego wniosku, ale poseł Mirosław Maliszewski – również z PSL, który owszem, ma głęboką wiedzę rolniczą – zarówno praktyczną, jak i teoretyczną – ale z sadowniczej działki.
Dlaczego poseł Sawicki milczał, bo nie zabrał głosu także w debacie parlamentarnej? Czyżby nie obchodziło go już polskie rolnictwo, którym rządził twardą ręką przez prawie 8 lat? A może po prostu nie chciał robić krzywdy swojemu koledze Jurgielowi, z którym tak wiele go łączy w kwestii poparcia różnych śmiesznych układzików? Wszak obecnie poseł Marek Sawicki, który ostatecznie głosował za wspomnianym wnioskiem, mówi bardzo mało o rolnictwie. Wypowiada się za to chętnie na temat reformy sądownictwa albo broni zagrożonej w Polsce demokracji. Podejrzewamy, że gdy obecna opozycja dojdzie do władzy, będzie walczył o fotel ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Mamy też wrażenie, że większą część wniosku przeciw Jurgielowi można by przenieść do wniosku o wotum nieufności wobec ministra Sawickiego.
W czasie tej debaty zarzucono też ministrowi Jurgielowi, że jego polityka oznacza drożejącą żywność. Parlamentarzystów razi nawet drogie masło. Tylko kto za to odpowiada? Naszym zdaniem, główną przyczyną są zbyt wysokie marże w handlu, ale i przekonanie, że masło musi być tanie. Tak jak to było za starych czasów, gdy ceny masła były sztucznie regulowane na niskim poziomie poprzez dopłaty z budżetu państwa. Pamiętajmy, że w starej, siermiężnej Polsce, spożycie masła w przeliczeniu na jednego obywatela było prawie dwa razy wyższe niż dzisiaj. Tylko patrzeć jak za wysokie ceny masła będą obwiniani producenci mleka, bo żądają jakoby wysokich cen skupu oraz zakłady przetwórcze, które jakoby zawyżają ceny zbytu. No cóż, pomysł na tanią żywność kosztem polskich rolników i przetwórców, to jedna z podstawowych zasad wielkich sieci handlowych działających w naszym kraju.
Kuriozalnie brzmiał zarzut wnioskodawców, że za rządów Jurgiela podwyższono wiek emerytalny dla rolników, skoro koalicja PO-PSL podwyższyła ten wiek do 67 lat. Inny zarzut – embargo na eksport żywności do Rosji wprowadzone zostało w 2014 r. a więc za czasów poprzedniej koalicji.
Poseł Maliszewski, przedstawiciel związku sadowników, ubolewa we wniosku, że jabłek mamy za dużo. Można byłoby po nim spodziewać się większej wiedzy na temat sytuacji w tej branży. Jabłek (oraz innych owoców) w tym roku będzie brakować, bo wymarzły podczas wiosennych przymrozków. Po co więc pisać takie dyrdymały. Pośmiać się można nawet z zarzutu związanego z rozprzestrzenianiem się afrykańskiego pomoru świń. Przecież Marek Sawicki, poprzednik Krzysztofa Jurgiela, wrócił w 2014 r. na stanowisko, aby poradzić sobie z chorobą w kilka tygodni. Paraliż agencji płatniczych? A co zostawił po sobie Marek Sawicki? Dopłaty przekazywane na konta rolników pod koniec czerwca 2016 r. Ani ten, ani poprzedni minister nie poradził sobie z lobby myśliwych w Sejmie.
Jest za co odwoływać ministra Jurgiela, ale należałoby zgłosić rzeczywiście uzasadniony wniosek. To że PSL napisało go na kolanie świadczy o tym, że to polityczna ustawka.
Na tej debacie miał też zyskać PSL – pokazać dobitnie swojemu elektoratowi, że ostro walczy o interesy polskiej wsi i polskiego rolnictwa. Wprawdzie Stronnictwo zaistniało w wielu mediach z okazji debaty nad swoim wnioskiem, ale nie dotarło do swojego elektoratu. I nadal okupuje dół tabeli tych partii i ugrupowań politycznych, które mają szansę na wejście do parlamentu w wyniku następnych wyborów parlamentarnych. Czy te słabości rządzących PSL-em przełożą się na złe wyniki w wyborach samorządowych, do których mamy niewiele ponad rok. Naszym zdaniem, w tych wyborach PSL będzie liczącą się siłą polityczną. Wszak w gminach, powiatach czy też nawet w sejmikach wojewódzkich, jest wielu dobrych i szanowanych gospodarzy – lokalnych liderów, którzy cieszą się szacunkiem obywateli Polski gminnej i małomiasteczkowej. I aż dziwne, że droga do Warszawy jest dla nich tak kręta i wyboista. Oni wnieśliby do polityki świeże spojrzenie i na pewno zajmowaliby się sprawami ważnymi dla obywateli, zamiast zgłaszać wnioski o ustawową likwidację jesiennej zmiany czasu, jak uczynił to niedawno Marek Sawicki.
Krzysztof Wróblewski
Krzysztof Wróblewski
Paweł Kuroczycki
redaktorzy naczelni