StoryEditorWiadomości rolnicze

Wreszcie ruszyła sprzedaż w strefie ASF

19.09.2016., 11:09h
Niedawno informowaliśmy, że wielu rolników ma problemy ze sprzedażą tuczników ze strefy ASF. Było to związane z restrykcjami wprowadzonymi w związku z afrykańskim pomorem świń. Niektórzy hodowcy musieli przez kilka tygodni utrzymywać tuczniki nadające się już do sprzedaży. Około 10 września pierwsze chlewnie zostały odblokowane i tuczniki wyjechały do zakładu mięsnego. Udało się to dzięki specustawie dotyczącej ASF.

Rolnicy, którzy mają duże stada i od kilku tygodni chcą sprzedać tuczniki, doskonale wiedzą o uruchomieniu skupu i znają procedury postępowania. Do mniejszych hodowców powiatowi lekarze weterynarii kierują stosowne apele. Powiatowy lekarz weterynarii w Siemiatyczach zwrócił się do hodowców świń posiadających tuczniki w wadze ubojowej z terenu gmin Mielnik, Nurzec Stacja i Siemiatycze wraz z miastem znajdujących się w strefie zagrożenia wyznaczonej w związku z afrykańskim pomorem świń. Mają się oni telefonicznie lub osobiście zgłaszać do Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Siemiatyczach, gdyż wywóz tuczników do uboju wymaga badania laboratoryjnego. Dlatego konieczne jest wcześniejsze zgłoszenie w celu zaplanowania akcji pobierania prób krwi.

Jednym z rolników, którzy znaleźli się w strefie zagrożenia i nie mogli sprzedać swoich tuczników, jest Rafał Jabłoński z miejscowości Roszki-Ziemaki. 10 września z jego gospodarstwa wyjechała pierwsza od kilku tygodni partia zwierząt. Kolejne trafiły do zakładu ubojowego 13 września. Rolnik zgłosił do sprzedaży 600 tuczników. Jednak do dnia druku bieżącego numeru TPR udało mu się sprzedać 320 sztuk. Pozostałe 280 sztuk ma być odebrane za 2 tygodnie. Hodowca na ten termin zgłosił do odbioru kolejne 600 sztuk tuczników. Obecnie średnia waga nieodebranych 280 sztuk wynosi 129,5 kg.

– Z mojego gospodarstwa została odebrana połowa świń przeznaczonych do sprzedaży. Z tego co wiem, to teraz w innych powiatach mają być odebrane nadwyżki tuczników. Chciałbym pochwalić służby weterynaryjne za sprawne działanie. Jednak nie jesteśmy do końca usatysfakcjonowani ceną zaoferowaną za odebrane zwierzęta. Minister obiecał inne stawki, inne rozliczenia, a zakład rozliczył się z nami „po swojemu”. U mnie jeszcze nie było bardzo źle, bo przy średniej wadze 139 kg otrzymałem 5,15 zł/kg. Koledzy mieli tuczniki bardziej przerośnięte i rozliczenie u nich nie wyszło już tak dobrze jak u mnie. Najważniejsze jednak, że zaczęto już od nas te tuczniki odbierać, bo sytuacja w chlewni stawała się bardzo trudna – mówi Rafał Jabłoński.

W podobnej sytuacji był także Adam Chojnowski z Wysokiego Mazowieckiego.
– Na chwilę obecną ruszył skup żywca z zablokowanych rejonów. Sprzedałem 300 tuczników. Średnia waga zwierząt wyniosła około 130 kg. Uzyskałem cenę 5,10 zł za kilogram żywca. Pod znakiem zapytania staje dalsze prowadzenie hodowli tuczników. Jeszcze dokładnie nie wiem, ale najprawdopodobniej nie będę mógł wstawić kolejnej partii warchlaków do tuczu. Na razie są tylko pomysły i propozycje, ale my nie wiemy, co mamy dalej robić. Są propozycje na wypłacenie rekompensat za wygaszenie produkcji, ale na to wszystko musi się zgodzić Bruksela – mówi Adam Chojnowski.

Wanda i Krzysztof Zawistowscy, produkujący w miejscowości Brzózki-Gromki tuczniki w cyklu zamkniętym i częściowo w cyklu otwartym, sprzedali 100 tuczników.
– Potrzebowaliśmy sprzedać szybko taką liczbę tuczników, gdyż proszą się maciory i brakowało nam już miejsca na wprowadzenie kolejnych zwierząt. Nasze tuczniki ważyły 120–130 kg i ich cena, choć oczywiście mogłaby być wyższa, jest do przyjęcia. Gorzej mają hodowcy, którzy sprzedali przerośnięte tuczniki. W ich przypadku lepsze byłoby rozliczenie zwierząt w wadze żywej – wyjaśnia Agnieszka Zawistowska, córka gospodarzy.

Przemysław Kalinowski z miejscowości Święck-Strumiany w gminie Czyżew dzięki wprowadzeniu specustawy sprzedał 189 tuczników. Jednak ich średnia waga kształtowała się na poziomie około 150 kg.

– Miałem świnie, które zostały sklasyfikowane poubojowo (w.b.c.). Minister obiecał nam, że przerosty będą rozliczane w oparciu o wagę żywą, ale tak się nie stało. Moje świnie nie z mojej winy przerosły i w ocenie poubojowej wypadły bardzo słabo. Będę się domagał, żeby zgodnie z obietnicą ministra zakład zapłacił mi za te sztuki w oparciu o wagę żywą – mówi Przemysław Kalinowski.

Niektórzy rolnicy w podczas pisania tego artykułu czekali na sprzedaż zwierząt. Wśród nich są między innymi Alina i Stanisław Ojdanowie posiadający trzodę chlewną w dwóch gospodarstwach – na terenie gmin Hajnówka i Narew.

– Teraz nie możemy sprzedawać tuczników. W dwóch gospodarstwach mamy zgłoszone 600 sztuk zwierząt do sprzedaży. Połowa z nich ma wagę 130 kg, więc wkrótce będą przerośnięte. Czekamy na wprowadzenie na naszym terenie specustawy. Mamy obietnicę, że w tym tygodniu ruszy sprzedaż z naszych gospodarstw – mówi Alina Ojdana.
Ojdanowie mieli jeszcze trzecią hodowlę trzody chlewnej, która ze względu na wystąpienie w niej wirusa ASF została zlikwidowana. Jednak hodowcy nie otrzymali odszkodowania za ubite zwierzęta.

– Nic w tej kwestii nie zostało rozwiązane. W dalszym ciągu nie mamy odszkodowania za ubite i zutylizowane świnie. W pierwszej decyzji pojawiła się informacja, że nasze gospodarstwo nie spełnia częściowych warunków bioasekuracji. Gospodarstwo spełniało wszystkie wymogi, a nawet gdyby tak nie było, to do 10 lipca br. mieliśmy czas na określenie, czy je spełnimy. Jednak nawet w takim przypadku powinniśmy otrzymać pieniądze za ubite zwierzęta, tylko nie przysługiwałaby nam trzyletnia rekompensata za niewznowienie produkcji. Później doszukano się niespójności w systemie identyfikacji zwierząt. Po uboju otrzymaliśmy wydruk z ARiMR i wszystko nam się zgadza. Jednak system jest chwiejny i jeśli ja zgłaszam świnie do sprzedaży do ubojni, Agencja musi to potwierdzić u odbiorcy. Co z tego, że ja zgłoszę sprzedaż, jak ubojnia przez pół roku nie zgłasza uboju i według systemu ubite dawno świnie nadal są moje? U mnie w dokumentach wszystko się zgadza. Jednak pan doktor powiedział, że ma wątpliwości i z ich powodu odszkodowanie nie zostało nam wypłacone. Śmiem twierdzić, że zostaliśmy okradzeni, w biały dzień i w białych rękawiczkach. Jednak nie poddamy się i o swoje pieniądze będziemy walczyć w sądzie, do którego skierowaliśmy już sprawę – mówi rolniczka.

Niektórzy rolnicy posiadający hodowle trzody chlewnej na obszarze objętym dodatkowymi środkami ochronnymi nie mają obecnie tuczników na sprzedaż. Jednak obawiają się, czy za 2–3 tygodnie będą mogli sprzedać swoje zwierzęta. Należy do nich między innymi Daniel Żochowski z miejscowości Stare Żochy w gminie Nowe Piekuty w powiecie wysokomazowieckim.

– Jestem teraz w strefie żółtej paskowanej. Na szczęście przed wprowadzeniem ograniczeń sprzedałem ostatnie świnie, które się do tego kwalifikowały. Nie wiem jednak, co będzie dalej. 9 września dzwoniłem na infolinię, lecz dowiedziałem się tyle, że wszystko zależy od tego, czy znajdą się zakłady, które będą od nas kupowały tuczniki. Słyszałem, że już takie są. Martwię się, ponieważ mam jeszcze 2–3 tygodnie do sprzedaży kolejnej partii tuczników i nie wiem, jak sytuacja będzie wyglądała po tym okresie – mówi Daniel Żochowski.

Józef Nuckowski

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
22. listopad 2024 00:25