– Wszystko wzięło się z pasji mojego syna Radosława, który od dziecka interesuje się traktorami. Wspierając jego pasję, zaczęliśmy jeździć na zloty traktorów organizowane w Polsce. Następnie syn podsunął nam pomysł zorganizowania zlotu u nas w Woli Rasztowskiej. Zakochaliśmy się w starych traktorach. W przyszłym roku planujemy zrobić imprezę dwudniową z rajdem po terenie gminy, a może nawet po terenie powiatu – mówi Arkadiusz Śliwiński, założyciel i prezes Stowarzyszenia „Sagan”.
Jedną z wielu atrakcji był pokaz odpalania tzw. sagana, czyli ursusa C-45 (w innych częściach kraju zwanego także bombajem). Uruchamianie ciągnika diesla bez użycia rozrusznika dla wielu było niezwykłym widowiskiem. Ponadto zaprezentowano także inne zastosowanie sagana niż jazda. Mianowicie organizatorzy przygotowali pokaz młocki starą młockarnią napędzaną z koła zamachowego sagana przy użyciu pasa transmisyjnego. Dla części zwiedzających stare ciągniki były czymś nieznanym, u niektórych wywoływały wspomnienia sprzed lat.
– Dla mnie dźwięk wydobywający się z sagana zawsze będzie czymś niezwykłym. Takim ciąg-
nikiem jeździłem podczas kursu na prawo jazdy w 1968 roku. Wówczas zmianę kierunku jazdy sygnalizowaliśmy poprzez wystawienie ręki. Ponadto prezentowany tutaj jeden z saganów jest moim rówieśnikiem, gdyż został wyprodukowany w 1947 roku – mówi Stanisław Myśliwiec.
Jednego z dwóch saganów na zlot przywiózł Tadeusz Bartosiewicz z Mostówki koło Wyszkowa.
– Prezentuję ursusa C-45 z 1947 roku. Jest to jedna z pierwszych takich maszyn. Jestem właścicielem tego cacka od 15 lat. Chodziłem do szkoły Ursusa, gdzie ukończyłem technikum. Tam zaraziłem się pasją do tych ciągników. Posiadam także ursusa C-328, zabytkowego mercedesa, tzw. skrzydlaka, z 1965 roku oraz motocykl MZ z koszem. Często jeżdżę na zloty starych pojazdów do Niemiec, Holandii czy Belgii – wylicza Bartosiewicz.
Drugiego sagana pokazał Marek Staniaszek ze Skansenu Stare Budy.
– Mamy w muzeum około 250 sztuk różnego sprzętu, a samych zabytkowych ciągników 14. Przywieźliśmy dzisiaj trzy: ursusa C-45, zetora 3011 i zetora 25K z 1958 roku. Zetora 3011 darzę największym sentymentem. Jest to bowiem pierwszy ciągnik, jaki posiadali moi rodzice w gospodarstwie. Dostali go na przydział w 1971 roku jako ciągnik wycofany z PGR-u. Zetor 25K jest odzwierciedleniem zetora 25T, 25A. Jest to tak zwany bocian. Nazwa pochodzi od jego wysokich kół, dzięki którym wykorzystywany był do pracy w międzyrzędziach. Gdy go kupiliśmy, pracował jeszcze w gospodarstwie – wyjaśnia Marek Staniaszek.
Grzegorz Matusik z Węgrowa zaprezentował ursusa C-328.
– Pochodzę ze wsi i mieliśmy w gospodarstwie ursusa C-330. Postanowiłem odrestaurować starszą wersję tego ciągnika – C-328. Ma on prawie w stu procentach części od tego modelu. Napędza go silnik dwucylindrowy, wolnossący. Mam jeszcze w kolekcji fergusona T-35 z 1966 roku, który jest benzyniakiem 4-cylindrowym, oraz zetora super 50, którego wieku na razie nie udało mi się ustalić. Kiedyś pracowałem w Ursusie i robiłem te traktory. Jeśli pozwolimy pociąć stare ursusy na złom, to niedługo nikt nie będzie pamiętał, że produkowaliśmy w Polsce takie ciągniki – mówi Grzegorz Matusik.
Jerzy Brzozowski z Paska przyjechał na zlot fordsonem dekstra z 1962 roku.
– Osiem lat temu kupiłem ten sprzęt do pracy w ogrodzie. Jest zarejestrowany, więc mogę nim jeździć po drogach – mówi pan Jerzy.
Jak przystało na pokaz starych ciągników, nie zabrakło w nim dzika.
– To dzik 21 z 1971 roku, czyli jedna z kolejnych wersji dzika 1. Mamy rodzinne muzeum takiego sprzętu i w swojej kolekcji posiadamy kilka dzików, ale nie tylko. Mamy także ursusa 25 z 1961 roku, fendta farmera z 1962 roku, ursusa C-308 z 1959 roku. Przywieźliśmy z Litwy niespotykany w Polsce ciągnik DT-20, jednocylindrowy. Moją perełką jest kupiony niedawno dzik 1. Chciałbym go odtworzyć w oryginale, jednak nie jest to łatwe, bo wyprodukowano ich tylko 300 – tłumaczy Jacek Grzywacz z Łochowic koło Bydgoszczy.
Na zlot przyjechały też stare samochody, m.in. renault 4 TL z 1970 r.
– Kiedyś takimi samochodami jeździła między innymi francuska policja. Posiadam go od 7 lat. Gdy przeszedłem na emeryturę, kupiłem ten wóz, który ma bardzo bogatą historię. Z Francji trafił do Niemiec pod Berlin. We Francji służył jako samochód dostawczy. Wożono nim między innymi kurczaki i warzywa. Od około 15 lat jest w Polsce. Poprzednia właścicielka dojeżdżała tym samochodem do pracy i planowała jego kasację. Postanowiłem go kupić i przedłużyć mu życie – mówi Ryszard Wieczorek ze Stanisławowa koło Mińska Mazowieckiego.
Uczestnicy zlotu mogli także rywalizować swoimi maszynami w dwóch konkurencjach. Pierwszą z nich był konkurs „Spidi Gonzalez”, polegający na przejechaniu slalomu na czas. Drugi konkurs polegał na rozjechaniu balonów. Liczył się w nim czas przejazdu, ale także liczba pękniętych balonów. W pierwszym konkursie zwyciężył Jerzy Sobczak z ciągnikiem ursus C-330, drugie miejsce zajął Jan Ślędak, a trzecie Grzegorz Matusik. W „Polowaniu na balony” zwyciężył Jan Ślędak ciągnikiem C-328, drugie miejsce zajął Paweł Lubiak, a trzecie – Łukasz Kurek.
Józef Nuckowski