StoryEditorWiadomości rolnicze

Z sieciami po dobroci?

25.05.2015., 12:05h
W niedzielę 31 maja rolnicy będą wybierać delegatów do izb rolniczych V kadencji. Kiedy w 1996 r. weszła w życie ustawa o izbach, w pierwszych wyborach do izby województwa poznańskiego wzięło udział 44% uprawnionych do głosowania. Rolnicy poszli wówczas do urn zachęceni udziałem w losowaniu Ursusa. Każdy głosujący automatycznie brał udział w loterii. Tego wielkiego frekwencyjnego sukcesu nie udało się już nigdy powtórzyć. 

Dziś zapewne wielu zadaje sobie pytanie, po co w ogóle iść na to głosowanie? Odpowiedź znaleźć można w komunikacie na temat spotkania przetwórców żywności z przedstawicielami sieci handlowych (19 maja). Otóż, minister rolnictwa zaprosił ich do siedziby resortu, „aby powrócić do rozmów na temat dobrowolnej regulacji wzajemnych relacji”. Przetwórcy zapewne taką regulację przygotują. Co do sieci są jednak wątpliwości. Bo czy można do czegoś przekonać firmy, które po wygaśnięciu unijnego systemu kwotowania produkcji mleka, zażądały od przetwórców 20% obniżki za dostarczane do sieci produkty mleczarskie? Efektem tego jest kumulacja obniżek cen wynikających z rosyjskiego embarga i zakończenia kwotowania. Ceny skupu mleka zbliżają się do 1 zł/l, a rolnikom grozi rozpowszechnienie systemu kwotowania na wzór branży cukrowniczej – kwota A z pełną płatnością i kwota B znacznie tańsza. 

Aby sieci przestały drwić z rolników, w ministerstwie powinien znaleźć się jeszcze jeden partner – przedstawiciel rolniczego samorządu posiadający bardzo silny mandat do ich reprezentowania, zdobyty w wyborach do izb rolniczych. Aby to się ziściło, w głosowaniu musi wziąć udział znacznie większa liczba rolników niż dotychczas. Bez tego portugalskie i niemieckie sieci handlowe nadal bezkarnie będą sobie drwić z producentów i przetwórców żywności.

To dotyczy wszystkich, zarówno producentów mleka, jak i wieprzowiny, warzyw, owoców, zbóż i rzepaku. Z wyjątkiem mleczarstwa,  polskie firmy utraciły kontrolę nad przetwórstwem. Dziś np. producenci tuczników skazani są na kilka dużych firm. Jedna należy do Amerykanów, druga do Duńczyków, trzecia do Włochów, a czwartą kontrolują banki. W chlewniach zaś świń jest niewiele więcej niż za Gomółki. W innych branżach, np. w rzepaczanej, rolnicy też zdani są na łaskę międzynarodowych koncernów. Dla porównania, farmerzy z Francji kontrolują 60% przetwórstwa rzepaku i gdy surowiec tanieje, zarabiają na oleju. 

 

Aby do tego doprowadzić, potrzebna jest jednak silna organizacja popierana przez większość rolników. Bo przecież, jak dowiadujemy się z kolejnego komunikatu (21 maja), ministerstwo rolnictwa nie zajmuje się już skupem płodów rolnych. Tak odpowiedział minister Marek Sawicki na pytanie rolnika z gm. Bolimów (woj. łódzkie), który chciał wiedzieć, jak resort przygotowuje się do skupu jabłek, zbóż oraz wieprzowiny. 

Paweł Kuroczycki

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
22. listopad 2024 04:08