– Jesteśmy hodowcami bydła od 35 lat. Prowadzimy produkcję na dużą skalę. W oborze stoi sto krów. Średnia wydajność to ponad 10 tys. litrów mleka. I nigdy w tym czasie nie znaleźliśmy się w takiej sytuacji jak obecnie – mówi Tadeusz Suchara, producent mleka z Chomęcisk Dużych.
Dumni z gospodarstwa
Mleko odstawiają do OSM w Krasnymstawie. W ich nowoczesnej oborze stoją trzy czempionki i jedna wiceczempionka XXX Wystawy Zwierząt Hodowlanych, Maszyn i Urządzeń Rolniczych w Sitnie. We wcześniejszych latach gospodarze też wracali z Sitna z laurami. W domu na honorowym miejscu można podziwiać liczne puchaty i dyplomy.
Teraz ich gospodarstwo to nowoczesny zakład produkcyjny. Gospodarze skontaktowali się z redakcją „Tygodnika Poradnika Rolniczego” bo, jak informują, już dwa lata mają problem z awaryjnym schładzalnikiem do mleka – Wcześniej, np. przy wyposażeniu hali udojowej, współpracowaliśmy z dostawcami sprzętu marki Westfalia. Mieliśmy też zbiornik tej marki. Chodził jak zegarek. Ale coś nas podkusiło, żeby przy wymianie schładzarki do mleka to zmienić – opowiada pani Maria.
Tadeusz Suchara przy schładzalniku
Umowę z firmą Cyber Agro z Węgrowa państwo Sucharowie podpisali na początku marca 2015 r. Montaż i uruchomienie odbyły się w tym samym miesiącu. Gospodarze kupili używany schładzalnik do mleka produkcji firmy Mueller o pojemności 7 tys. litrów. Zapłacili 27,5 tys. zł. Firma Cyber Agro wzięła w rozliczeniu dwa mniejsze zbiorniki o pojemności 3000 i 1600 litrów. Na zamontowany zbiornik dała pół roku gwarancji. – Licząc to co zapłaciliśmy w gotówce i wartość zbiorników oddanych w rozliczeniu, to w sumie Mueller kosztował nas ok. 40 tys. zł – wylicza pan Tadeusz.
– Niestety, to nie był strzał w dziesiątkę. Zbiornik okazał się bardzo awaryjny – dodaje pani Maria.
Co się dzieje?
Małżonkowie poproszeni o opisanie problemów ze schładzalnikiem zaczynają od kwestii mieszadła.
Drugi najpoważniejszy problem ze schładzalnikiem, jaki wymieniają małżonkowie, to sterownik. – Wyłączał się i zacinał. Człowiek nigdy nie miał pewności, czy mleko się chłodzi. Serwis zabrał go do naprawy. Założyli go z powrotem, ale nie pomogło. Znowu zabrali sterownik i założyli inny. To nowe sterowanie nie jest ani wygodne ani bezawaryjne – mówi Tadeusz Suchara. – A na fabryczny, zabrany w grudniu ub. roku wciąż czekamy (rozmawialiśmy 6 kwietnia. 19 kwietnia technicy zamontowali ponownie fabryczny sterownik. W pierwszych dniach działał bez zarzutu, poinformował nas rolnik – dop. red.).
– Gdy w lutym zepsuło się mleko, zażądaliśmy podpisania oświadczenia przez przedstawiciela firmy – tłumaczą małżonkowie
– Po tych sytuacjach z popsutym mlekiem doszliśmy do wniosku, że powinien być alarm włączający się, gdy mieszadło nie pracuje albo gdy temperatura jest niewłaściwa. Ale sprzedawca powiedział, że nie da się takiego alarmu zainstalować – mówi pani Maria.
– Przyjechał Paweł Wiśniewski z Cyber Agro. Poinformowałam go, że nie jestem zadowolona z ich usług: „Zabierzcie sobie ten zbiornik, oddajcie nam pieniądze i rozejdźmy się w spokoju” – powiedziałam. Rozkładał ręce. Wtedy znowu zabrali sterownik. Obiecali że naprawią i przywiozą.
10 lutego znowu był problem. Pan Tadeusz mówi: – Ścięło klin na mieszalniku. Pięć tysięcy litrów mleka się zepsuło. I opisuje szczegółowo, co się działo. – Płaszcz chłodzący jest na dole zbiornika. Czujnik temperatury też jest na dole. Przekładnia na górze się kręciła, ale w środku łopatki mieszalnika nie pracowały. Na dole zbiornika mleko się chłodziło, a na górze było już skwaśniałe.
Gdy taka sytuacja się utrzymuje, tzn. łopatki mieszalnika nie pracują, a agregat pracuje i mleko jest chłodzone od dołu, to może ono zamarznąć, a razem z nim mieszalnik. I tak stało się u nas. Żeby to ruszyć, musiałem od środka odkuwać zamarznięte łopatki mieszadła – tłumaczy producent mleka.
– A przecież nie pierwszy raz trzeba było mleko wylać. Oceniamy, że w sumie z powodu różnych awarii przez te dwa lata zepsuło się ok. 8000 litrów – dodaje jej mąż. – Ale dopiero w lutym zażądaliśmy podpisania oświadczenia przez przedstawiciela firmy. Szkoda, że nie robiliśmy tak wcześniej. Bo jak jest oświadczenie, to firma się nie wyprze – mówi pani Maria.
W oborze państwa Sucharów stoi 100 krów. Mleko odbiera OSM Krasnystaw
I dodaje: – Idzie lato, będzie coraz cieplej, trzeba nam będzie łóżko koło tego zbiornika postawić, żeby sprawdzać, co się dzieje w środku. I tak już teraz co jakiś czas ktoś wchodzi po drabince i sprawdza, czy mleko się chłodzi. Albo niech to zabierają, albo niech w końcu zrobią porządny sterownik, tak żeby urządzenie działało jak trzeba – stwierdzają małżonkowie. – Ale oni o zabraniu zbiornika nie chcą słyszeć. Mówią, że jest po gwarancji. To ja pytam: skoro jest po gwarancji, to dlaczego przyjeżdżają, naprawiają i nie chcą za to pieniędzy? Bo poczuwają się do winy – mówi pani Maria. – Jak przyjeżdżają inne firmy z serwisem, to zawsze jest faktura. Wiele osób i wiele firm żyje z rolnika. Niektórym się wydaje, że mają prawo go wykorzystać. Nie może tak być. My nie zamierzamy kłaść uszu po sobie.
To nie perpetuum mobile
Paweł Wiśniewski z Cyber Agro z Węgrowa, nie zgadza się ze stwierdzeniem, że schładzalnik, który kupili producenci mleka spod Zamościa jest awaryjny bądź wadliwy. Według niego, przyczyn większości problemów należy szukać po stronie użytkowników. – W sumie przyjazdów serwisantów na miejsce mogło być ok. dziesięciu. Ale to nie znaczy, że tyle samo było awarii – zaznacza dyrektor Wiśniewski.
Poprosiliśmy dyr. Wiśniewskiego, aby szczegółowo odniósł się do zarzutów użytkowników urządzenia. – Po zamontowaniu zbiornika okazało się, że nie działa jeden z elementów sterowania – mówi. – Płytka została zdemontowana, zamontowany został zastępczy sterownik. Po 2–3 tygodniach wróciła oryginalna płytka i wszystko było OK. Po jakimś czasie znowu się zaczęło coś dziać z płytką. Serwisant po przyjeździe na miejsce stwierdził, że w obudowie sterownika jest woda. Zrobił dokumentujące to zdjęcia. Musiała dostać się tam na skutek zbyt intensywnego mycia ciśnieniowego. To świadczy o tym, że to nie była nasza wina. Płytkę zabraliśmy, naprawiliśmy i zamontowaliśmy jeszcze raz.
Inny problem dotyczył mieszadła. Wyjazdów do niego było sporo. Spalił się silnik. Został przewinięty, nadal nie działał w odpowiedni sposób, serwisanci wymienili kondensatory. W końcu stwierdzili, że trzeba silnik przewinąć na trójfazowy.
W grudniu ub. roku udało nam się ustalić, skąd brały się problemy z mieszadłem. To uszkodzona instalacja elektryczna w skrzynce gospodarstwa. Znaleźliśmy w niej nadpalony kabel.
Dołożone zostało zabezpieczenie do mieszadła, które w momencie gdy nie ma jednej fazy, wyłącza je tak, żeby nie doszło do uszkodzenia. Zabezpieczenie kilka razy się włączało, co najlepiej świadczy o tym, że instalacja elektryczna nie działa, tak jak powinna.
Prosiliśmy, żeby to naprawili, do dzisiaj to jednak nie zostało zrobione (rozmawialiśmy 19 kwietnia – dop. redakcji). Spodziewam się, że wkrótce będą kolejne awarie, gdyż z instalacją elektryczną, która raz działa a raz nie działa tak jak należy, to na pewno schładzalnik nie będzie działał bezawaryjnie.
Dzisiaj też serwisant zamontował zdemontowaną i zabraną do naprawy w grudniu płytkę sterownika, udało się ją w końcu naprawić. Proponowałem montaż nowej płytki, ale gospodarze nie byli zainteresowani zapłatą za nową część. Również bardzo kosztowna, choć możliwa, byłaby instalacja systemu alarmowego, informującego o wystąpieniu awarii. Możemy zrobić wycenę takiej instalacji – mówi Paweł Wiśniewski.
– Serwisanci byli w grudniu w gospodarstwie, ponieważ awarii uległ element agregatu chłodniczego – zawór rozprężny. Został wymieniony – mówi przedstawiciel Cyber Agro.
A awaria klina mieszadła w lutym tego roku? – dopytujemy. – To są rzeczy, które się zdarzają. Jak złapanie gumy w samochodzie. Nie mamy na to wpływu – tłumaczy Paweł Wiśniewski. I dodaje: – To jest duże gospodarstwo. Jego właściciele powinni o sprzęt dbać, a nie liczyć, że ktoś zrobi to za nich. Każdy sprzęt trzeba nadzorować. Jeżeli bowiem w zimie obetnie się klin i mleko się popsuje, to świadczy o tym, że wiele godzin nikt do tego nie zaglądał.
To gest dobrej woli
Przedstawiciel firmy z Węgrowa potwierdza, że przyjazdy i naprawy, wykonane po zakończeniu półrocznej gwarancji nie zostały jeszcze fakturowane. Nie uważa, w przeciwieństwie do właścicieli gospodarstwa, żeby miało to oznaczać przyznanie się do winy. Tłumaczy, że to gest dobrej woli wobec klientów, który zdarza się stosować także w innych przypadkach i nie jest to jakaś wyjątkowa sytuacja.
Informuje też o zamiarze wysłania do gospodarstwa pisma z oficjalnym stanowiskiem wyjaśniającym, że awarie schładzalnika powodowała woda w układzie sterującym i wadliwa instalacja elektryczna. – Należy ją jak najszybciej naprawić. Mówiłem to przez telefon, ale instalacja do dziś nie jest poprawiona. Jest mi przykro, że mleko się popsuło, ale ten zbiornik to nie perpetuum mobile. Trzeba o niego dbać.
Małżonkowie nie zgadzają się z Pawłem Wiśniewskim. Tadeusz Suchara jest zdziwiony stwierdzeniem, że instalacja elektryczna nie działa, tak jak powinna. – Problem z instalacją był raz. Do przepalenia doszło po burzy i dawno zostało to naprawione. Nie można na jeden losowy przypadek zwalać wszystkich awarii – denerwuje się rolnik. – A co do wody w obudowie sterownika, to przecież ona powinna być szczelna. Tam nie ma prawa się nic dostać.
– To nie jest nasz pierwszy zbiornik, a my nie zajmujemy się produkcją mleka od miesiąca. Mieliśmy już zbiorniki nowe i używane i nigdy wcześniej nie mieliśmy takich kłopotów. Wiemy, jak się z takim urządzeniem obchodzić – kończy pani Maria.
Krzysztof Janisławski