Imprezę rozpoczęły pokazy w powożeniu zaprzęgów Wyższej Szkoły Powożenia Tradycyjnego, które przeprowadziła stadnina Moniki i Krzysztofa Szusterów z Budzisk.
– Powożenie tradycyjne powstało 21 lat temu we Francji jako forma protestu przeciwko wyśrubowanym normom czasowym konkursów powożenia sportowego. Powróciliśmy do dawnych zasad rywalizacji. W powożeniu tradycyjnym oceniany jest zaprzęg, strój oraz konie. Różni się ono także tym, że jeździmy tylko kłusem, trzymając się norm czasowych. Natomiast za galop przyznawane są punkty karne – wyjaśnił Krzysztof Szuster.
Jako pierwszy wystąpił zaprzęg w stylu węgierskim. Powożący ubrani byli w repliki strojów węgierskich oficerów, powóz ciągnięty był przez parę koni w uprzęży szorowej węgierskiej. W tym stylu konie na głowach i zadach mają charakterystyczne rzemienie, zwane szalankami. Miały one nie tylko dekoracyjne, ale i praktyczne znaczenie – skutecznie odganiały atakujące owady.
Podczas pokazów rasy zimnokrwistej najlepszą klaczą została Arsa Jerzego Kondratiuka z Ciełuszek w województwie podlaskim, która zdobyła 42 punkty. Jest córką Ateny i Floksa. Prezentowana była wraz z córką Arseliną po ogierze Tron. Jerzy Kondratiuk prowadzi gospodarstwo o powierzchni ponad 60 ha. Utrzymuje łącznie 35 koni, z czego 9 stanowią klacze sokólskie objęte programem ochrony ras rodzimych.
Drugie miejsce zajęła Utopie De La Croix rasy arden francuski Andrzeja Pudły z Dębówki w gminie Trojanów – zdobyła 41 punktów. Jest córką ogiera Quino De La Croix. Trzecie miejsce przyznano ex aequo Astrze i Rysie, które zdobyły po 40 punktów. Pierwsza należy do Mariusza Sowińskiego z Piastowa, druga – do Grzegorza Kosyry z miejscowości Samorządki Kolonia.
Najlepszą klaczą śląską pokazu została Elektra Romana Kowalskiego z Puznówki. Jest córką Elekcji i Rataja. O pół punktu niższe noty otrzymała inna klacz tego samego właściciela – Ebola, córka zwycięskiej Elektry i Eksteriera. Trzecie miejsce zajęły Finezja Mirosława Barszcza i Iskra Franciszka Wirtka z Garwolina.
– Chciałabym podkreślić, że mieliśmy tutaj bardzo dobrze ruszające się konie zimnokrwiste, co nie jest zbyt często spotykane. Na pokazach, w których uczestniczyłam jako sędzia lub jako widz, prezentowanym koniom ras ciężkich brakowało tego dobrego ruchu. Tu z kolei wszystkie „grubasy” bardzo dobrze się ruszały. Świadczy to pozytywnie o właścicielach, którzy włożyli dużo pracy w ich przygotowanie. Zaprezentowane klacze zimnokrwiste są także poprawnie zbudowane oraz w typie rasowym, o czym świadczą przyznane przez nas wysokie noty. Natomiast klacze śląskie były bardzo urodziwe, ale brakowało im tego dobrego ruchu – powiedziała Katarzyna Roman, przewodnicząca komisji sędziowskiej.
Z aplauzem publiczności spotkał się pokaz kaskaderski. Na koniu pełnej krwi angielskiej Del Rio przeprowadził go Mateusz Nienałtowski z Kiczek Pierwszych koło Siennicy (pow. miński).
Ostatnim, najbardziej emocjonującym punktem programu były wyścigi zaprzęgów o Puchar Wójta Gminy Garwolin. Zwyciężył Marek Mikulski, z czasem 23,87 s. Drugie miejsce zajął Rafał Zawadka, a trzecie – Zbigniew Aniszewski.
– Impreza jest inicjatywą oddolną. Hodowcy chcieli zaprezentować swoje zwierzęta, a dalekie wyjazdy wiążą się z wysokimi kosztami. Członkowie naszego koła chcą działać i pracować, więc impreza z roku na rok się rozwija i staje się coraz ciekawsza – powiedział Piotr Pyza, prezes Terenowego Koła Hodowców Koni w Garwolinie.
Józef Nuckowski