
Rolniczka nie poddawała się. Odnalazła niemieckie mapy, na których wyrysowany był dokładny układ melioracyjny. Okazało się, że przed wojną przez jej pole przechodził rów odprowadzający nadmiar wody do pobliskiej rzeki. Czytelniczka go odtworzyła a pole zostało osuszone. Wtedy do działania wkroczył miejscowy Inspektor Nadzoru Budowlanego. Niemieckie plany okazały się dla niego bezwartościowe. Uznał, że rów nie istnieje i nakazał jego ponowne zasypanie. Do dziś kilka ha kukurydzy stoi na polu. Jeśli rów zostanie zasypany na wiosnę wjazd na pole będzie niemożliwy. O sprawie szczegółowo poinformujemy w jednym z kolejnych wydań TPR. tś

