Michał Koszarek: zdrowe polskie świnie poszły w gnój
Podczas konferencji prasowej w Sędziwojewie w gminie Września (woj. wielkopolskie) Michał Koszarek, działacz AgroUnii i hodowca świń zaprezentował nowoczesny, 5 letni budynek, w którym utrzymywano około 700 sztuk tuczników. Warchlaki kupowane były od polskiego hodowcy, sprzedawane do polskiej ubojni.
Niestety, kosztowane przepisy, koszty bioasekuracji i produkcji sprawiły, że od dwóch lat chlewnia stoi pusta. Właściciel w ostatnim roku wykorzystania budynku dołożył do produkcji 400 tysięcy złotych.
Problemy hodowców pogłębia trwający od lat intensywny import wieprzowiny do Polski. Do tego rzeźnie nie chcą podnosić cen w skupie, bo, jak zaznaczają działacze AU – sieci handlowe oferują tanią, importowaną wieprzowinę, a ceny w skupach przekładają się na brak rentowności polskich hodowli.
Jak mówił Michał Koszarek, w dobie ASF zdrowe świnie są utylizowane, zamiast być przerabiane na konserwy, co przekłada się na ogromne straty żywności. Zaprezentował przy tym puszkę zakonserwowanego mięsa.
– Niestety, te zdrowe świnie poszły w gnój! – podsumował w mocnych słowach tę sytuację.
1,2 mln puszek mięsa z jednego gospodarstwa
Działacze podkreślili, że bezpieczeństwo żywności w obecnych czasach jest najważniejsze. Jak przypomniał Michał Kołodziejczak, w Polsce mamy obecnie 2 mln osób więcej, niż przed miesiącem. Potrzeba więcej żywności.
– Warto dodać, że w tym gospodarstwie, takich puszek w ciągu roku mogło być 1 200 000, tylko z tego gospodarstwa – dodał Michał Kołodziejczak – Dzisiaj tego już nie ma.
Z pustej chlewni będzie magazyn
W gospodarstwie w Sędziwojewie rocznie utrzymywano prawie 4 tys. świń. Dzisiaj rolnik przerabia chlewnie na magazyn. Zainwestowane pieniądze zostaną zmarnowane. Nie tylko pieniądze z zaciągniętego kredytu, ale także z dotacji i funduszy unijnych, co sprawia, jak podkreślił lider AU, że za przebranżowienie się płaci nie tylko przedsiębiorca, ale i społeczeństwo.
– Przebranżawianie się nie jest odpowiedzią – mówił Kołodziejczak – Politycy mówili, jeśli sobie nie radzisz, do swojej produkcji dopłacasz, to masz się przebranżowić. Dziś widzimy, że gdyby rolnicy w Polsce posłuchali tych głupich rad polityków, to nie mielibyśmy w Polsce jedzenia!
AgroUnia wysyła Tuska do Brukseli
Kilka dni temu Donald Tusk w jednym z gospodarstw na Mazowszu powiedział, że nie jest fachowcem, nie zna się na rolnictwie, ale się wypowie.
– My mówimy, że o rolnictwie powinni wypowiedzieć się fachowcy, praktycy – zaznaczali działacze AU.
Michał Kołodziejczak podkreślił, że chociaż Donald Tusk nie zna się na rolnictwie, to zna się na sprawach Unii Europejskiej, pozyskiwaniem funduszy i teraz właśnie tego rolnicy potrzebują. Dlatego AgroUnia kupiła bilet dla przewodniczącego PO do Brukseli, żeby tam, jako ekspert, pozyskał fundusze dla rolników – na zakupu nawozów, pasz, na produkcję żywności, nieoprocentowane kredyty i oddłużenie rolnictwa. Działacze szacują, że potrzebne jest 500 mln euro.
Kołodziejczak przypomniał, że rolnicy nie potrzebują w gospodarstwach wycieczkowiczów, turystów, którzy wąchają, zaglądają po kątach, a potrzebują tego, na czym Donald Tusk się zna.
– Można pokazywać jak jest źle – mówił Kołodziejczak. – My chcemy pokazać, co zrobić, żeby było lepiej.
Lider AgroUnii dodał, że jest gotowy przedstawić Tuskowi potrzeby rolników, jeżeli ten faktycznie chce je poznać.
– Zapraszamy do wspólnej rozmowy na temat rolnictwa – mówił lider AU. – Nie do czekania, żeby było jeszcze gorzej, bo wtedy dla opozycji będzie lepiej. My musimy ten trudny czas przetrwać.