– Sprzedawałem zboże do Zakładów Zbożowo-Młynarskich w Werbkowicach od lat i nigdy nie było większych problemów – mówi Władysław Ciołko z miejscowości Kolonia Hostynne w pow. hrubieszowskim na Zamojszczyźnie. – Niewielkie poślizgi w płatnościach się zdarzały, ale takie do przyjęcia. Poważne kłopoty zaczęły się, gdy przyszło do płacenia za pszenicę zebraną w poprzednim sezonie – relacjonuje.
Pszenica sprzedana, pieniędzy brak
Pan Władysław pokazuje umowy i faktury wystawione jesienią ub. roku przez ZZM w Werbkowicach na jego syna Andrzeja. Syn jest często za granicą, pan Władysław ma więc notarialne pełnomocnictwo do jego reprezentowania. Terminy płatności upłynęły na początku tego roku. W sumie faktury opiewają na ponad 40 tys. zł. – Z tego dostaliśmy wszystkiego 2 tys. zł – mówi pan Władysław. – Drugiemu synowi też są winni pieniądze. Dostał tylko połowę tego, co powinien i to dopiero po tym, jak synowa miała wypadek – mówi Władysław Ciołko. Zaznacza, że firma z Werbkowic nie zapłaciła w terminie nie tylko jemu, rolników którzy nie mogli się doprosić swoich pieniędzy, jest więcej.
Gdy poślizg w płatnościach zaczął się wydłużać, pan Władysław zaczął domagać się zwrotu pieniędzy. Wielokrotnie jeździł do młyna, a ponieważ z kilkudziesięciu tysięcy złotych odzyskał zaledwie 2 tys. zł, zaczął szukać pomocy. Nie było łatwo. W lokalnym tygodniku ukazała się niewielka notatka. Gdy pan Władysław prosił o tekst interwencyjny z prawdziwego zdarzenia, usłyszał, żeby poszedł z tą sprawą do „Faktu”. Z kolei poseł PiS z regionu, do którego rolnik się zwrócił, miał mu powiedzieć, że zakłady zbożowe to prywatna firma i nie ma wpływu na to, co ona robi. Rolnik szukał też pomocy prawnika, ale nie stać go na zapłacenie wysokich kosztów sądowych.
- Władysław Rusiński uważa, że zgoda buduje, niezgoda rujnuje. Musiał długo czekać na rękę wyciągniętą do zgody
Rozmawialiśmy też z innymi rolnikami, którzy mają problem z odzyskaniem należnych im pieniędzy. Nie mogą zrozumieć, dlaczego nikt nie chciał z nimi rozmawiać. – Nie chcemy, żeby młyn zbankrutował. Taka firma jest w okolicy potrzebna. Ale nie może być tak, że właściciel nie płaci i jednocześnie unika kontaktu – powiedział rozmówca, który prosił o zachowanie anonimowości. Mówi, że zakład jest winien jego rodzinie ponad 20 tys. zł za zboże dostarczone jeszcze w ub. roku. Wezwanie do zapłaty nic nie dało, więc sprawa jest w sądzie. – Miało być zapłacone w ciągu 90 dni, pieniędzy nie ma, z właścicielem nie ma kontaktu.
– Nam jest winien 14 tys. zł za pszenicę konsumpcyjną – mówi z kolei Władysław Rusiński, który podobnie jak Władysław Ciołko reprezentuje syna. – Mamy małe gospodarstwo, 12 ha, cały rok musimy ciężko pracować, a tu taka sytuacja. Prezes jest nieuchwytny. I to najbardziej boli. Żeby się odezwał: słuchajcie, mam problemy, dogadajmy się jakoś. A tu nic.
Kilka dni przed rozmowami z rolnikami doszło do wydarzenia, które szczególnie zirytowało naszych rozmówców. Odbywały się Dni Werbkowic.
– Prezes ZZM był wymieniany jako jeden ze sponsorów tej imprezy. Czyli ma pieniądze na sponsoring, a nie ma, żeby zapłacić swoim wierzycielom?! – denerwuje się pan Władysław.
Rozmówcy złoszczą się też, gdy przypominają sobie, jakie informacje pojawiają się na tablicy przed siedzibą ZZM w Werbkowicach.
– Zachęcają do dostarczania zboża, piszą, że zapłacą w ciągu 30 albo 60 dni. W zależności od ceny. To nam nie płacą przez wiele miesięcy, a komuś, kto odstawi teraz, gwarantują pieniądze w takim terminie? – nie może zrozumieć Władysław Rusiński
Niektórzy wierzyciele próbowali zainteresować sprawą organy ścigania. Zakładają sprawy w sądach, są i tacy, którzy zgłaszają to policji.
– Był nam winien 9,5 tys. zł za pszenicę, 4 tys. zł oddał miesiąc temu, czyli do zwrotu jest wciąż 5 tys. zł. To dotyczy umowy jeszcze z maja 2017 r. – mówi Marian Korzeniowski. – Żona zgłosiła sprawę na policję w Hrubieszowie. To było kilka miesięcy temu. Od tamtej pory nie dostaliśmy żadnej informacji z policji ani prokuratury, gdzie ponoć sprawa miała trafić.
Jak zgodnie podkreślają nasi rozmówcy, wielkim problemem jest kontakt z Wojciechem Goławskim, prezesem ZZM. Mówią, że prezes unikał wierzycieli, a pracownicy młyna zbywali ludzi pytających o swoje pieniądze.
Temat rzeka
Pojechaliśmy do ZZM w Werbkowicach. Na miejscu, w zakładzie, zastaliśmy Bogusława Płatka. Zapytany o niezapłacone faktury odpowiedział: temat rzeka. Następnie stwierdził, że nie jest upoważniony do wypowiadania się na ten temat. Mimo to odpowiadał jednak na pytania. Powiedział m.in., że nie można stwierdzić, że ZZM nie płacą w ogóle, tylko z poślizgami i że jego zdaniem zakład wybrnie z tej sytuacji. Pytany o jej przyczyny stwierdził, że w firmie zostały poczynione różne inwestycje. Nie wiadomo, czy trafione, czy nie, i że trzeba czegoś się pozbyć. Jego zdaniem prezes ZZM dojrzewa do takiej decyzji, która umożliwiłaby spłacenie wierzycieli. Zaznaczył też, że rolnicy powinni być zadowoleni, że młyn działa i przyjmuje zboże, bo to znaczy, że mają szanse na odzyskanie swoich pieniędzy. Nie chciał podać numeru telefonu do prezesa ani do wiceprezes, powiedział, żeby pytania do zarządu przesłać mailem. Byliśmy na miejscu w Werbkowicach 3 lipca, do 12 lipca nikt z ZZM się z nami nie skontaktował.
- Gdy uznaliśmy, że ta firma jest niewypłacalna, żona zgłosiła sprawę na policję – mówi Marian Korzeniowski
Ponieważ prezes Goławski nie odbierał telefonu, sprzed młyna pojechaliśmy do jego domu w Hrubieszowie. Chcieliśmy zapytać, kiedy zamierza zacząć rozmawiać z wierzycielami i zwrócić im pieniądze. Nikt nie otworzył. Prezes odpisał za to na wysłanego do niego SMS-a, w którym wyjaśniliśmy, dlaczego chcemy się z nim skontaktować. Poprosił o przesłanie pytań mailem. Wysłaliśmy je 6 lipca. Zapytaliśmy m.in. kiedy wierzyciele firmy, którą zarządza, dostaną należne im pieniądze. W odpowiedzi otrzymaliśmy SMS-a o treści: „Ok. Dziękuję. Postaram się na nie odpowiedzieć. Do zobaczenia”. Do 12 lipca, gdy powstawał ten artykuł, odpowiedzi nie dostaliśmy.
Jednak w międzyczasie nasze zainteresowanie sprawą przyniosło skutek. Kilka dni po tym, jak byliśmy w Werbkowicach, w młynie odbyło się spotkanie prezesa z rolnikami. Prezes Goławski nie odbiera telefonu ani nie odpowiada na pytania, więc opieramy się tylko na relacji rolników. Według nich wierzyciele dostali propozycję podpisania ugód. Część z propozycji skorzystała, inni nie. – Zgoda buduje, niezgoda rujnuje – mówi Władysław Rusiński. Z kolei Władysław Ciołko poinformował nas, że ugody nie podpisał.
Krzysztof Janisławski