Trudny początek kadencji Izby Rolniczej w Opolu
Zaraz po kurtuazyjnym rozpoczęciu obrad i wręczeniu oficjalnych nominacji nowo wybranym przewodniczącym rad powiatowych Izby rozpoczęła się dyskusja dotycząca najistotniejszych problemów rolników w regionie. Delegaci zaczęli od krytyki pracy zarządu poprzedniej kadencji, na którego czele stał Herbert Czaja. Nowym prezesem został Marek Froelich, wiceprezes poprzedniej kadencji. Wybory odbyły się tylko w 11 spośród 71 okręgów wyborczych. W pozostałych liczba kandydatów równa była liczbie mandatów lub nikt się nie zgłosił.
Jarosław Stopyra z powiatu nyskiego miał pretensje dotyczące braku wynagrodzenia dla przedstawicieli Izby, którzy pracowali w komisjach suszowych. Przedstawicielom Izby nie tylko bowiem nie zapłacono za pracę w komisjach, ale nawet nie otrzymali oni ryczałtu, choćby na paliwo.
Wątpliwości Stopyry budziły również inne działania poprzedniego zarządu. Szczególnie wystawienie pozytywnych opinii Izby do KOWR na przedłużenie wielkopowierzchniowym gospodarstwom dzierżaw ziemi. Według niego Izba powinna poprzeć przekazanie 30% z ich areału do podziału dla rolników z gospodarstwami o mniejszych powierzchniach.
Podobnego zdania był Piotr Padomczyk z gminy Łaminowice, który podkreślał, że wielu rolników gospodarujących na małych areałach chętnie wydzierżawiłoby choćby po kilkanaście hektarów więcej, właśnie z tych 30%, które mieli oddać najwięksi w regionie.
Ziemia z KOWR nie dla drobnych gospodarzy
Jednak zarząd Izby poprzedniej kadencji zdecydował się na inne rozwiązanie i poparł przedłużanie dzierżaw dla wielkich gospodarstw, wydając w tej sprawie pozytywne opinie do KOWR. Teraz, jego zdaniem, mimo krytyki nic się nie da już zrobić, choćby dlatego że ziemia został już obsiana.
– Jeszcze inny problem, jaki trzeba rozwiązać, to dopłaty, które dostają właściciele gruntów, a nie dzierżawiący je rolnicy, którzy je realnie uprawiają. Nie można nawet ubezpieczyć takich upraw. To powinno być precyzyjnie ustalone i wyjaśnione – zaznaczył Padomczyk. – Jest to trudna i skomplikowana sprawa. W takich przypadkach są na przykład problemy formalne na OSN-ach. Teraz rolnik kupuje nawóz na cały areał swoich upraw, ale musi go rozpisać tylko na liczbę hektarów, których jest właścicielem. Następnie musi zawyżać plony z tego obszaru, bo ma być to dowód, że dał więcej azotu na swoje grunty.
Co z tą folią? Jakby rolnicy mieli za mało problemów…
Niestety, na tym nie koniec, bo nowe kłopoty na wsi może sprawić program zbierania folii rolniczej.
Sylwia Litwinowicz z gminy Olszanka podkreślała:
– Teraz będzie musiała się tym zająć gmina, a to dodatkowe koszty dla rolniczego samorządu. Dotąd my, rolnicy, oddawaliśmy folie do firmy za darmo i było po kłopocie. A teraz gminy muszą dać pieniądze na obsługę tego procesu. Trzeba rozwiązać problem ich składowania. Doszedł więc do całego procesu recyklingu rolniczych folii dodatkowy pośrednik. To też może rodzić problemy.
Natomiast Sylweriusz Preussner z Korfantowa zwracał uwagę na problemy hodowców bydła:
– Brakuje ubezpieczeń dla bydła opasowego, które można w ten sposób zabezpieczyć dopiero od 6. miesiąca. Wcześniej, w początkowym okresie życia, gdy jest duże ryzyko licznych upadków, nie jest to możliwe. Obecnie to więc rolnicy ponoszą bardzo duże ryzyko i ogromne koszty, gdy takie sztuki padają. Z tym trzeba coś zrobić i to szybko, bo zmniejsza to dochodowość gospodarstwa.
Rolnicy boją się ASF, ale rząd nie boi się rolników
Problem, który mocnym głosem i zgodnym chórem podnosili wszyscy rolnicy, to obecnie zagrożenie ASF i działania profilaktyczne w tym zakresie.
Rolnicy jednoznacznie i bez ogródek mówią, że jedynym, bo najskuteczniejszym sposobem na jego załatwienie jest masowy odstrzał dzików.
– Trzeba podjąć stanowcze decyzje w tej sprawie na korzyść rolników, a rządzący boją się ekologów, a nie rolników – powiedział Klaudiusz Matejka z Choruli, który jest zdecydowanym zwolennikiem takiego rozwiązania.
Inne problemy, jakie podnosili gospodarze z Opolskiego, to kwestia nawożenia, które w Polsce wolno prowadzić zgodnie z obecnymi przepisami dopiero od 1 marca, co w wielu przypadkach zmniejsza dochodowość, bo obniża plon z hektara. Zdaniem rolników powinno to zostać jak najszybciej zmienione na ich korzyść. Dlatego domagają się wprowadzenia przyspieszonego terminu nawożenia.
Janusz Sobyra z Małujowic wskazywał jeszcze na inne, mniej materialne kwestie:
– Jest wiele różnych konkretnych problemów, ale nikt nie dba o szacunek dla pracy rolników i ich miejsca w krajowej gospodarce.
Na początek przyjęto pierwsze postulaty rolników dotyczące częstszych spotkań przewodniczących rad powiatowych Izby, które mają się odbywać raz na kwartał. Do udziału w nich będą zapraszani przedstawiciele ARiMR i KOWR.
Artur Kowalczyk
fot. Pixabay