StoryEditorInterwencje

Ziemia rolników zagrożona przez węgiel

22.11.2018., 15:11h
– Tak po ludzku, to nie wiadomo co robić. Jesteśmy trochę jak na walizkach. Tylko, że moje walizki to gospodarstwo ponad 120 hektarów z maszynami, domem i zabudowaniami gospodarczymi. To trochę za dużo, żeby się tak zwyczajnie pozbierać i przenieść z rodziną w inne miejsce. Nie wiemy, co będzie później – mówi Krzysztof Taczyński, rolnik ze wsi Spalona w powiecie legnickim, gdzie powstać ma kopalnia węgla brunatnego.
Obejście Krzysztofa Taczyńskiego (rolnika ze wsi Spalona, gm. Kunice) robi wrażenie. Obok dwóch potężnych ciągników, trzy przyczepy, opryskiwacz, glebogryzarka i wiele innych maszyn. Na podwórzu sympatycznie szczeka mały kundel, ale cicho i sporadycznie, bo ma pełną miskę. A wszystko leniwie ogląda przeciągający się kot, już przy pustej misce na mleko.

Sielanka jest jednak pozorna. Nad gospodarstwem i całą wsią, a także kilkoma sąsiednimi gminami, wisi bowiem złowieszcze „brunatne złoto” – jedno z największych na kontynencie złóż węgla brunatnego.

Duże walizki

Tak po ludzku, to nie wiadomo co robić. Jesteśmy trochę jak na walizkach. Tylko, że moje walizki to gospodarstwo ponad 120 hektarów z maszynami, domem i zabudowaniami gospodarczymi. To trochę za dużo, żeby się tak zwyczajnie pozbierać i przenieść z rodziną w inne miejsce. Nie wiemy, co będzie później – mówi Krzysztof Taczyński.

I dodaje: Nie wiadomo tak po ludzku, jak żyć. Mam dwóch synów, chcieliby tutaj zostać, przejąć za jakiś czas gospodarkę, jeden skończył technikum rolnicze, żeby się przygotować do tego zawodu. I także oni żyją w zawieszeniu. 

Przedstawiciele lokalnych władz, przede wszystkim gmin wiejskich, walczą różnymi metodami z planami budowy odkrywek węgla brunatnego.

Tak stało się na początku tego wieku na Dolnym Śląsku w regionie legnickim, bo tam właśnie kilka lat temu pojawił się pomysł stworzenia nowego zagłębia węgla brunatnego na złożu: Legnica – Lubin – Ścinawa. To bowiem największe w Europie i przypuszczalnie jedno z największych na świecie złóż węgla brunatnego (jak szacują eksperci, zawiera około 35 mld ton węgla brunatnego).

Inwestować, nie inwestować?

I na tej żyle „brunatnego złota” mieszka, żyje i pracuje Krzysztof Taczyński. Na ponad 120 hektarach drugiej i trzeciej klasy gruntów razem z rodziną uprawia przede wszystkim pszenicę i rzepak. 

Taka sytuacja niepewności jutra stwarza ogromne trudności z normalnym funkcjonowaniem gospodarstwa, choćby z zakupami sprzętu, inwestowaniem w budynki, ale także w ziemię, bo wymaga przecież nawozów. Nie będę stał, patrzył i czekał kilka lat, aż się wszystko rozstrzygnie i wyjaśni, czy kopalnia powstanie czy nie, bo gleba zwyczajnie wymaga uprawy, zabiegów, nawożenia – zaznacza Taczyński. 

W regionie legnickim straty mogą być bardzo różnorodne. Oprócz czysto rolniczych, te najbardziej namacalne to degradacja środowiska. W regionie mogą zniknąć dziesiątki hektarów lasu, kilka jezior, w tym w Kunicach (akwen rekreacyjny dla mieszkańców okolicznych gmin i niemal stutysięcznej Legnicy). Zaś oddziaływanie tzw. leja depresyjnego sięgałoby nawet 400 km kwadratowych. 



  • Krzysztof Taczyński, mimo ryzyka związanego z niepewnym losem w przyszłości, ciągle inwestuje i rozwija swoje gospodarstwo

Dlatego Taczyński patrzy jak gospodarz i chłop, wskazując na wiele aspektów środowiskowych i gospodarczych: nie zostaniemy tutaj, jeśli kopalnia będzie nawet kilka kilometrów dalej, choćby dlatego, że obniży się poziom wód gruntowych. Jedni ludzie stracą pracę, a inni zainwestowane pieniądze. Na przykład niedaleko w starej żwirowni stworzono jeziorko, a obok niego restaurację. Wędkarze przyjeżdżają tam łowić, a ludzie na pyszne, zdrowe ryby. To rodzaj gospodarstwa agroturystycznego. Ten człowiek też straci swój biznes i gospodarstwo. Ale i mój sąsiad, rolnik, który ma ekologiczny sad. Nic nie wiemy o przyszłości złoża, a na terenie gminy trwają inwestycje w infrastrukturę, powstało piękne przedszkole, żłobek. Na to wszystko, ale także na rolnictwo, maszyny, modernizacje, budynki, odnawianie gospodarstw – idą pieniądze również z Unii.

Referendalne „nie”

Dlatego gminne samorządy, które najbardziej ucierpiałyby w wyniku powstania kopalni, zaczęły wspólnie przeciwstawiać się temu pomysłowi. Jeden z efektów to referendum w 2009 roku w regionie legnickim, na terenie kilku gmin, gdzie powstałaby kopalnia. 95% mieszkańców biorących udział w głosowaniu powiedziało brunatnej kopalni – nie. A rolnicy pomagali w czasie akcji protestacyjnych blokować drogi. 

Wcześniej było to nagłośnione. Teraz jakby przycichło. Żeby zwrócić uwagę na problem, protestowaliśmy, blokowaliśmy drogę S3, 94. Ale teraz trochę przycichło. Niestety sprawa co jakiś czas wraca, przed wyborami albo po wyborach – dodaje rolnik.

Podobnie jest w innych częściach Polski, gdzie także myśli się o budowie kolejnych odkrywek węgla brunatnego, choćby w wielkopolskim czy lubuskim.  Wszędzie tam trzeba brać pod uwagę fakt, że przy ewentualnej realizacji tego rodzaju inwestycji należy uwzględnić wiele różnych interesów, nie tylko rolników, ale dziesiątków tysięcy ludzi mieszkających na terenach wiejskich. Choćby ludzi przenoszących się z miasta i budujących domy we wsiach w pobliżu dużych miast, jak np. Spalona, która leży około 20 kilometrów od Legnicy. I teraz powoli zamienia się nie tylko w sypialnię dla miasta, ale także jego ośrodek rekreacyjny w lecie. 

Sytuacja rolników mających swoje grunty na złożach kopalin, w tym węgla brunatnego pod Legnicą, jest bardzo trudna przede wszystkim ze względu na niepewność jutra. 

Ministerstwo Środowiska wydało właśnie „Białą księgę ochrony złóż kopalin”, w tym węgla brunatnego. Zgodnie z tym strategicznym dokumentem wszystko jest możliwe (!!!). Przewiduje on bowiem aż cztery warianty rozwiązań, np. pozostawienie status quo obecnej sytuacji czy stworzenie nowego jednolitego systemu ochrony złóż. Wszystko w tej sprawie jest możliwe także dlatego, że dokument przewiduje analizę sytuacji m.in. prawnej, jakiej podlegają złoża.

Rolników czeka więc kolejnych kilka lat w zawieszeniu i oczekiwaniu na decyzje ws. umieszczenia na liście strategicznych złóż, choćby węgla pod Legnicą. A potem na decyzje kolejnych resortów, czy w konkretnych miejscach budować kopalnie i elektrownie, czy nie. Jako jedno z największych złóż, legnickie jest na pewno brane pod uwagę i może znaleźć się na takiej liście. Ale droga do tego wydaje się długa. Oprócz opinii ekspertów resort Ochrony Środowiska przewiduje nawet uruchomienie specjalnego portalu dyskusyjnego na powyższy temat, gdzie będzie można zgłaszać swoje uwagi. Czyje argumenty tam przeważą? Rolników, ekspertów czy polityków?

Warto pamiętać, iż jeszcze niedawno Mariusz Orion Jędrysek, Główny Geolog Kraju i Pełnomocnik Rządu ds. Polityki Surowcowej stwierdzał, że: „...każda inwestycja polegająca na wydobywaniu węgla brunatnego ze złoża będzie analizowana, z jednoczesną dbałością o zachowanie równowagi w środowisku oraz minimalizację jej negatywnego wpływu na środowisko i opinię społeczności lokalnej”.

Teraz rolnicy mogą nie tylko uprawiać ziemię, ale bawić się w blogerów i dyskutować… A zagrożenie dla nich ciągle istnieje.

Artur Kowalczyk
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
02. listopad 2024 14:52