O ile przez pierwsze dwa lata zasięg choroby ograniczał się do terenu kilku nadgranicznych gmin, o tyle od połowy zeszłego roku pomór powoli, acz konsekwentnie rozlewa się na dalszą część kraju. Potwierdziły to wydarzenia ostatnich dni. Pierwszy przypadek afrykańskiego pomoru świń stwierdzono w województwie warmińsko-mazurskim, a co najgorsze, wirus przedostał się na zachodnią stronę Wisły w okolice miejscowości Laski (gm. Izabelin, pow. warszawski zachodni).
– W miejscowości Laski znaleźliśmy 4 padłe dziki. Ponadto chore dziki znaleziono w miejscowości Zaborówek i Wiktorów, oba w gminie Leszno w powiecie warszawskim zachodnim – poinformowano nas w Wojewódzkim Inspektoracie w Siedlcach.
Jak nam powiedziano, nie została wciąż ustalona możliwa droga transmisji wirusa w te tereny. Dziki bardzo dobrze pływają i podobno są w stanie pokonać rzekę, ale pytanie, czy chory osobnik może to zrobić. Stąd przypuszczenie, że zaraziły się one od żywności skażonej wirusem ASF. Do Polski przyjeżdża wielu cudzoziemców zza wschodniej granicy i nie jest wykluczone, że dziki zjadły nielegalnie przewożoną żywność (choć obowiązuje zakaz), która często jest w nieodpowiedni sposób przetworzona (an przykład nie była poddana obróbce termicznej).
Liczba świń w powiatach woj. wielkopolskiego, kujawsko-pomorskiego i łódzkiego
Liczba świń w powiatach woj. wielkopolskiego, kujawsko-pomorskiego i łódzkiego
Niebezpieczne przewożenie dzików
Nadzieje wszystkich liczących na to, że pomór zatrzyma się na linii Wisły bardzo łatwo legły w gruzach. Nie ma już żadnej geograficznej bariery, która powodowałaby zatrzymanie wirusa. Niepokoi szczególnie fakt, że miejsce wystąpienia ostatniego przypadku to obrzeża Puszczy Kampinoskiej, więc choroba może szerzyć się bardzo szybko.
Co gorsza, około 150 dzików z okolic Legionowa, gdzie ostatnio stwierdzono przypadki wirusa afrykańskiego pomoru świń, zostało odłowionych i wywiezionych do Puszczy Kozienickiej. Inspekcja Weterynaryjna nie wyklucza, że wśród nich mogły znaleźć się zakażone sztuki, gdyż badania w kierunku ASF nie zostały u nich przeprowadzone. Mogą więc pojawić się kolejne przypadki choroby. Podjęto decyzję o przeszukiwaniu terenów od Puszczy Kozienickiej do Wisły.
– Odławianie dzików z terenu miast i wywożenie ich na inne miejsce jest praktyką, ale powinno być to robione z zachowaniem zasad bezpieczeństwa – wyjaśnia Główny Lekarz Weterynarii Paweł Niemczuk. – Chcemy wyjaśnić, ile dzików zostało odłowionych w tym roku, w jakich miejscach i w jakim terminie oraz gdzie te dziki zostały przewiezione. Po uzyskaniu tych danych przeanalizujemy, jakie podjąć działania. Może to być nie tylko kwestia Puszczy Kozienickiej.
Szkoda, że dopiero teraz będzie wykonywana kontrola odłowionych dzików. Już w grudniu 2015 roku przedstawiciele powiatu legionowskiego spotkali się z myśliwymi z lokalnie działających kół łowieckich i ustalili, że odstrzał dzików w terenie zabudowanym jest niedopuszczalny ze względów bezpieczeństwa. Ponieważ nie można jednak pozostawić bez rozwiązania problemu przebywania dzików wśród zabudowań, zdecydowano, że sposobem ma być zintensyfikowany odłów i ich wywóz zwierząt poza teren powiatu.
Zapytaliśmy Macieja Wierzchonia, powiatowego lekarza weterynarii w Nowym Dworze Mazowieckim, pod który podlega także teren powiatu legionowskiego o to, kto jest odpowiedzialny za odłów i przewożenie dzików.
– Decyzję o odłowie wydał starosta legionowski, bo tylko on może to zrobić w oparciu o art. 45 ust. 3 Ustawy Prawo łowieckie. Natomiast odnośnie miejsca, do którego zostaną zwierzęta przewiezione, trzeba po prostu znaleźć chętne koło łowieckie, które zgodzi się na swój teren te dziki przyjąć. Procedurę odłowu precyzuje wiceminister środowiska Andrzej Konieczny, pismem z 14 czerwca 2017 roku – powiedział Maciej Wierzchoń.
Jak zatrzymać ASF?
Za rozprzestrzenienie się choroby odpowiada między innymi niewłaściwa polityka odstrzału dzików i opieszałość kół łowieckich w redukcji ich pogłowia. Ministerstwo rolnictwa oczywiście rozważa dalsze ograniczenie populacji dzików, jednak wszystko dzieje się zbyt wolno. Istnieje więc uzasadniona obawa, że wirus afrykańskiego pomoru świń prędzej czy później pojawi się w województwach z największą skalą produkcji trzody chlewnej, co będzie prawdziwą katastrofą. Pojawienie się przypadków ASF po lewej stronie Wisły zagraża stadom świń w Wielkopolsce, w których produkuje się ponad 50% wieprzowiny w Polsce. Dalsze rozprzestrzenianie się ASF może doprowadzić do tego, że Polska będzie zmuszona importować wieprzowinę z zagranicy.
Ministerstwo rolnictwa zapewnia, że podjęło ponadstandardowe działania. Ma tutaj na myśli poszukiwanie padłych dzików wokół stolicy i chce, by włączyło się w nie wojsko. Jak dowiadujemy się w Wojewódzkim Inspektoracie w Siedlcach, poszukiwanie padłych dzików rozpoczęto w powiecie legionowskim, gdzie pojawiły się ostatnie przypadki choroby, natomiast takie działania w rejonie Izabelina, czyli po zachodniej stronie Wisły są dopiero planowane. Tymczasem wirus może się szerzyć wśród dzików zamieszkujących niedaleki Kampinoski Park Narodowy.
– Na prośbę wojewody mazowieckiego Ministerstwo Obrony Narodowej oddelegowało 90 żołnierzy do szukania dzików w podwarszawskich lasach. Przeszukiwanie lasów potrwa do 5 grudnia – usłyszeliśmy w Wojewódzkim Inspektoracie.
Nieporadny rząd
– To prawdziwy cios dla branży mięsa wieprzowego. Potwierdziły się najczarniejsze scenariusze. Zemściły się nieporadne działania rządu w sprawie redukcji populacji dzików. Trzy ostanie lata zostały praktycznie zmarnowane. Wirus sam nie zniknie, należało przynajmniej zatrzymać go w miejscu, gdzie się pojawił – ze smutkiem stwierdza Marian Kapłon, prezes Krajowego Związku Pracodawców–Producentów Trzody Chlewnej.
– Od kilku lat zwracaliśmy uwagę na brak skutecznej redukcji populacji dzików. Rozprzestrzenianie się wirusa wynika między innymi ze zbyt małego odstrzału dzików, zarówno na wschód, jak i na zachód od Wisły. Zabrakło też dokładnej inwentaryzacji i spisu producentów świń na terenach, gdzie występuje ASF oraz szybkiego zamknięcia stad niespełniających zasad ochrony przed chorobą – twierdzi Marian Kapłon.
Jak podkreśla, płatności na wyrównanie ceny sprzedaży ze stref objętych restrykcjami z tytułu ASF nie zostały rolnikom jeszcze wypłacone. Jego zdaniem, jeśli wirus pojawi się w Wielkopolsce, producenci trzody chlewnej nie mają co liczyć na to, że rząd zrekompensuje im poniesione straty i utracone zyski.
– Zadziwiające jest, że nikt w zespole do spraw zwalczania afrykańskiego pomoru świń, który działa przy ministerstwie rolnictwa, nie wiedział, że dziki odławiane na terenie miast są przewożone w inne regiony. Dopiero teraz dyskutuje się o takich sprawach? – pyta retorycznie Marian Kapłon.
Zwraca uwagę na chociażby tak podstawowe zaniedbanie, jak brak odpowiednich pojemników na wyrzucaną żywność wzdłuż szlaków komunikacyjnych. Jak przekonuje Tomasz Wielich z Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w Poznaniu, będzie prowadzony natomiast odstrzał sanitarny dzików wzdłuż autostrady A2.
– Aktualnie jest procedowane wydanie rozporządzenia przez Wojewodę Wielkopolskiego w sprawie realizacji tego odstrzału. Koła łowieckie, które mają obwody wzdłuż autostrady, będą musiały go zrealizować, aby zmniejszyć populację dzików – wyjaśnia Wielich.
Wciąż brakuje działań zakładających poszukiwanie padłych dzików na terenie całego kraju, aby ich szczątki nie stanowiły ewentualnego źródła zakażenia. Badane są sztuki odstrzelone lub znalezione.
– W Wielkopolsce w tym roku zbadaliśmy ponad 400 padłych dzików, czyli średnio 1–2 dziennie – mówi Wielich.
Brak pomysłu
Czy jesteśmy jeszcze w stanie zapanować nad sytuacją? Wydaje się, że jest to coraz mniej prawdopodobne. Wirus ASF rozprzestrzenia się w kierunku zachodnim, gdzie trudniej będzie go pokonać ze względu na większe pogłowie świń oraz większą populację dzików. Choć półtora miesiąca cieszyliśmy się brakiem nowego ogniska pomoru w stadzie świń, to 28 listopada GIW zakomunikował o 104. ognisku (81. w tym roku) w gospodarstwie, w którym utrzymywano 9 świń, położonym w gminie Włodawa w województwie lubelskim. Gospodarstwo położone jest w obszarze zagrożenia wyznaczonym w związku z wcześniejszymi przypadkami afrykańskiego pomoru świń.
Od początku listopada w kraju potwierdzono natomiast ponad 60 przypadków choroby u dzików. To więcej niż w całym ubiegłym roku. Widać więc wyraźnie, że wciąż brak jest skutecznego pomysłu na kontrolę ASF wśród dzików. Najwięcej przypadków choroby potwierdzono w województwie lubelskim. Dziewięć pojawiło się w powiecie włodawskim, który w ostatnich tygodniach stał się „zagłębiem” ASF. Obecność wirusa potwierdzono także u dzików z terenu województwa podlaskiego. Pierwszy przypadek wykryty w województwie warmińsko-mazurskim dotyczył padłego dzika znalezionego w okolicach miejscowości Skrzypki (gm. Kalinowo, pow. ełcki). Miejsce to jest oddalone około 8–9 km od przypadku choroby w powiecie grajewskim.
Ministerstwo rolnictwa chce, aby do walki z wirusem zostało skierowane wojsko. Planowane jest również ogrodzenie wzdłuż wschodniej granicy. Decyzja o budowie płotu już zapadła. Eksperci rządowi wciąż jednak analizują możliwości techniczne wykonania inwestycji oraz kalkulują koszty z nią związane, a wirus jak się szerzył, tak się szerzy. W budżecie na 2018 rok środki na walkę z ASF utrzymano na tym samym poziomie co w roku bieżącym, a przecież wirus może na wiosnę zaatakować ze zdwojoną siłą.
Zdaniem ekspertów, najbliższe miesiące mogą podobnie jak w zeszłym roku, przynieść brak nowych ognisk ASF w stadach świń ze względu na sezonowe zmniejszenie zakażeń, które obserwowaliśmy w poprzednich latach. Problem może jednak powrócić wiosną i latem przyszłego roku.
Dominika Stancelewska
Józef Nuckowski