Wanda Żelek z Zielonej Góry od trzech miesięcy szuka odbiorcy dla produkowanego w swoim gospodarstwie mleka. Jej problemy zaczęły się, gdy włoska mleczarnia, z którą od lat współpracowała, zmieniła właściciela. Ten zmienił strategię firmy. Szukał oszczędności. Zrezygnował z drobnych dostawców. Należała do nich m.in. nasza Czytelniczka. Od marca bezskutecznie szuka innej mleczarni. W okolicy działają dwie mleczarnie, tzw. przerzutowe. U nich cena za litr mleka wachała się w granicach 69 groszy. Są i tacy, którzy producentom proponują za litr zaledwie 50 groszy. To dla pani Wandy zbyt mało. Dlatego obdzwoniła wszystkie znane sobie mleczarnie w Polsce. Nawet przez moment nabrała nadziei, bo znalazł się chętny. Okazało się jednak, że pomylił miejscowość z inną o podobnej nazwie, która leżała bliżej zakładu. Zrezygnował więc z jej oferty. A była skłonna partycypować w kosztach transportu, aby sprzedać mleko. Szukała dalej. Niestety – bezskutecznie. Wówczas zgłosiła się do naszej redakcji z prośbą o pomoc. Na apel opublikowany na łachach „Tygodnika” odpowiedziała mleczarnia w Żarach. Jest skłonna nawiązać współpracę z naszą Czytelniczką.
Pani Wanda, nauczona doświadczeniem, jest jednak pełna obaw. Wie bowiem, że chcąc spełniać wysokie normy mleczarni, musi popracować nad jakością mleka. Zaczęła od wizyty lekarza weterynarii, który sprawdził stan stada. Zalecił zmianę żywienia krów.
– Produkcji mleka nie można z dnia na dzień ani zatrzymać, ani wznowić. Ten proces trwa tygodniami. Nie mając odbiorcy i nie chcąc wylewać mleka, byłam zmuszona do zasuszenia krów. Dziś moje stado daje ledwie 100 litrów mleka dziennie. Jeszcze miesiąc temu było to 450 litrów co drugi dzień. Mam jednak nadzieję, że uda mi się osiągnąć wysoką jakość mleka. I moje gospodarstwo znów będzie przynosić zyski – mówi z nadzieją pani Wanda.
O problemach naszej Czytelniczki z mleczarnią i jej nastawionego na produkcję mleka gospodarstwa pisaliśmy w numerze 28 TPR w artykule „Włoskie spaghetti z polskim mlekiem”. W tekście pani Wanda opowiedziała o prowadzonym od ponad 70 lat gospodarstwie, które 20 lat temu nastawiła na produkcję mleka. Nasza Czytelniczka wówczas przejęła je po rodzicach, którzy hodowlę zaczynali od jednej krowy. Dziś stado składa się z 62 sztuk, wliczając w nie cielęta, jałówki i opasy. Jak mówi pani Wanda, rozrosło się tak, gdy w 2014 roku znalazła nowego odbiorcę mleka – spółkę Latteria Tinis z Rzepina. Nasza Czytelniczka zawarła z nią umowę na czas nieokreślony. I jak na obecne czasy dawała dobrą cenę za mleko. Przed rozwiązaniem umowy otrzymywała 1,06 zł/l.
– Valerio Gagliot, prezes, z pochodzenia Włoch, osobiście odwiedzał gospodarzy. Chciał wiedzieć, jak się u nas żyje, pracuje. Był życzliwy dla ludzi. Dobrze znał polski. Był zawsze do dyspozycji. Traktował dostawców jak partnerów – opowiada pani Wanda.
To dzięki temu nasza Czytelniczka wraz z synem zdecydowała się, że powiększy stado. W ubiegłym roku pojechali aż pod Koszalin, skąd przywieźli 8 dobrych krów i 5 jałówek, które właśnie się wycielają. Wówczas gospodarstwo w pełni podporządkowali produkcji mleka. Nie ma tu już innych zwierząt. A 70 hektarów ziemi obsianych jest tym co najlepsze na paszę dla krów – 30 ha to koniczyna, 15 kukurydza, reszta to zboża na śrutę i ciągnące się po horyzont łąki.
Szansa na rozwój
Żelkowie chcieli dalej rozwijać gospodarstwo. Starali się o kredyt w banku spółdzielczym na budowę nowej obory. Dostali go. Budynek miał stanąć tuż za domem. Pierwsza transza miała być uruchomiona w marcu. I gdy wydawało się, że wszystko jest na najlepszej drodze, Włosi sprzedali mleczarnię w Rzepinie. Nowy właściciel – Nuova Castelli – zmienił zarząd. Zmieniła się też strategia firmy. Włosi zaczęli szukać oszczędności. Polskie mleko przegrało konkurencję z niemieckim i litewskim. To z niego Włosi produkują w Polsce sery, które w 100% trafiają na włoski i francuski rynek.
A pani Wanda dostała trzymiesięczne wypowiedzenie. Od tego czasu szuka mleczarni, która będzie odbierać od niej mleko. To jednak nie koniec jej problemów. Do drzwi zaczęli dobijać się wierzyciele. Firma leasingowa upomniała się o paszowóz.
Od trzech miesięcy pani Wanda nie ma pieniędzy na spłatę rat leasingowych. Nie mając umowy z mleczarnią, stała się niewiarygodna dla firmy leasingowej. Stara się więc o kredyt na spłatę tego zadłużenia. Na razie – bezskutecznie.
Dorota Słomczyńska