Historia Koła Gospodyń Wiejskich w Głuchowie sięga 1936 roku. Pierwszą przewodniczącą została Emilia Dzierżak. Wybuch drugiej wojny światowej na kilka lat utrudnił funkcjonowanie koła. W 1947 roku kobiety podjęły próbę reaktywacji organizacji, tym razem pod egidą Związku Samopomocy Chłopskiej. W późniejszych latach przeszły pod patronat kółek rolniczych. Panie spotykały się w prywatnych domach, w nich organizowały kursy i szkolenia. Kiedy oddano do użytku szkołę, w niej znalazły lokum.
W styczniu 1977 roku członkinie koła zmieniły siedzibę – wtedy oddano do użytku dom społeczny. Spotykają się w nim do dziś Obecnie to Ośrodek Kultury w Głuchowie.
Z szydełkiem i kopystką
W latach 70. i 80. ubiegłego wieku gospodynie uczyły się kroju, szycia, robótek na drutach i szydełku, brały udział w kursach dotyczących zdrowia i leczenia popularnych chorób. Chętnie uczestniczyły w kursach gotowania oraz pieczenia, próbowały swoich sił w pokazach układania bukietów, zakładały ogródki kwiatowe, które do dziś są chlubą wsi. Kiedy nabrały już wprawy, samodzielnie organizowały zaplecze kulinarne dla takich imprez, jak dożynki, Dzień kobiet czy Dzień Seniora.
Uśmiechnięte KGW
Jak to możliwe, że kobiety z Głuchowa są wciąż uśmiechnięte?
– To proste, praca społeczna daje nam radość – odpowiada Maria Nowakowska, przewodnicząca.
– To najpiękniejszy zawód na świecie. Kiedy przeszłam na emeryturę, nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Dołączyłam do koła, bo chciałam być potrzebna i robić coś dla innych. Chyba to już mam we krwi – dodaje z uśmiechem.
Obecnie w kole działają trzydzieści trzy kobiety, z czego dwanaście śpiewa w „Nasturcjach”. Funkcję zastępcy przewodniczącej KGW pełni Elżbieta Rusinek, sekretarza – Jolanta Rak, a skarbnika – Maria Gwizdak. Członkiniami zarządu są: Irena Zając, Aniela Ruszel, Zofia Dzierga, Maria Kuszaj oraz Stanisława Jarosz. Gospodynie spotkania łączą z próbami zespołu.
– Na przestrzeni lat z zespołu „wykruszyli się” panowie. Teraz śpiewamy w żeńskim składzie. Towarzyszy nam akordeonista, od czasu do czasu przyłączy się zaprzyjaźniony skrzypek – mówi Aneta Kuźniar, prowadząca zespół śpiewaczy, od dziecka związana z działalnością artystyczną.
„Nasturcje” mają w swoim repertuarze m.in. dawne pieśni ludowe z regionu łańcuckiego oraz rzeszowskiego. Koncertują w imprezach organizowanych przez gminne ośrodki kultury. Za swój sukces uważają występy w Grabowcu na Ukrainie, które wspominają z ogromnym sentymentem.
Mistrzynie gulaszu
Gospodynie nie mogą narzekać na nadmiar wolnego czasu. Uczestniczą w tak wielu imprezach i wyjazdach, że co tydzień mają o czym rozmawiać. W ich kalendarz wpisane są już cykliczne imprezy, do których solidnie się przygotowują. Uczestnictwo w lokalnych uroczystościach pozwala im zaprezentować swoje potrawy i wypieki, dzięki czemu promują i podtrzymują tradycje kulinarne regionu przekazywane z pokolenia na pokolenie. Mają także możliwość wymiany doświadczeń. Jednym z największych sukcesów gospodyń na tym polu było zdobycie w 2015 r. w Kraczkowej I miejsca za gulasz po francusku z rodzynkami w konkursie na najsmaczniejszą potrawę z wieprzowiny.
– Chleb naszych pań cieszy się ogromnym powodzeniem, bo teraz panuje moda na dawne smaki. Celem imprezy jest popularyzowanie tradycji domowego wypieku chleba, którą chcemy przekazać młodemu pokoleniu. Na uroczystość zapraszamy młodzież, żeby zaszczepić w niej pasję do samodzielnego wytwarzania regionalnych produktów – mówi Zofia Dzierga, członkini koła i kierowniczka Ośrodka Kultury w Głuchowie.
Gospodynie uczestniczą w tak wielu konkursach i uroczystościach, że nie sposób opisać wszystkich. Wśród najważniejszych wymieniają „Festiwal Kwiatów”, na który przygotowują kompozycje z – co roku innym – kwiatem w roli głównej. Organizują spotkania opłatkowe, Dni Seniora, Dni Matki, z sukcesami uczestniczą w regionalnych konkursach kulinarnych.
Imprezy są również doskonałą okazją do podreperowania skromnego budżetu. Kobiety sprzedają swoje produkty, zdarzają się też nagrody za pierwsze miejsca. Od czasu do czasu otrzymują dofinansowanie od gminy, prowadzą także wypożyczalnię naczyń.
– Czujemy się mocne w wiciu wieńców – mówi Zofia Dzierga. – Co roku wyplatamy dwa – jeden na dożynki, drugi – z motywami religijnymi na Święto Matki Boskiej Zielnej. W spotkaniach uczestniczą dzieci, którym staramy się przekazywać tę tradycję.
Dumą gospodyń są bogato zdobione rzeszowskie stroje ludowe. Piękne spódnice i bluzki zawdzięczają uzdolnionej koleżance z koła, która sama je uszyła.
– Buty do stroju sobie „wyśpiewałyśmy”– kupiłyśmy za pierwsze miejsce w konkursie – żartuje przewodnicząca.
Od kilku lat prowadzą kronikę. To obraz ich działalności. Chciałyby pozostawić po sobie ślad.
Ponieważ nie samą pracą człowiek żyje – w ramach wypoczynku – co kilka miesięcy wybierają się na wycieczki. We własnym gronie zwiedzają zakątki całego kraju. Były już m.in. w Krakowie, Sandomierzu i Leżajsku.
– Cieszę się, że przy licznych obowiązkach znajdujemy czas na pracę społeczną. Ona służy kształtowaniu tożsamości kulturowej mieszkańców tego regionu. Oby obrzędy ludowe i pamięć o tych kobietach, które tworzyły naszą historię, nigdy nie zaginęły – kończy Maria Nowakowska, przewodnicząca.
Małgorzata Janus