Gospodarstwo ma powierzchnię 5 hektarów. Na jego terenie znajdują się dwa domy. Jeden to dom gospodarzy, drugi to dom dla gości. Mieści się w nim 5 pokoi dwu- oraz trzyosobowych z łazienkami, jadalnia oraz pokój kominkowy, w którym odbywają się warsztaty.
Niektórzy goście przyjeżdżają do Wilkowa regularnie, żeby się szkolić. I tak gości u państwa Jezierskich grupa flamenco, czy stowarzyszenie terapeutów, zajmujące się pracą z dziećmi autystycznymi. Miejsce przyciąga gości w podróżach służbowych, zdarzają się tu również wieczory panieńskie oraz kawalerskie.
Kolejnym punktem oferty gospodarstwa są tzw. zielone szkoły. Atrakcją takiego pobytu jest odtwarzanie historii. Gospodarz opowiada o trzech narodach, które zamieszkiwały kiedyś tutejsze okolice.
Kolejnym punktem oferty gospodarstwa są tzw. zielone szkoły. Atrakcją takiego pobytu jest odtwarzanie historii. Gospodarz opowiada o trzech narodach, które zamieszkiwały kiedyś tutejsze okolice.
– Dzieci dzielą się na trzy rodziny – olenderską, żydowską i polską. Każdy z uczniów musi wejść w rolę jednego członka rodziny, wymyślić sobie imię, a następnie zaprezentować klasie scenkę. Odtwarzamy przeszłość, moment sprowadzenia się olendrów. Nie wiemy jak było, ale wyobrażamy sobie, że przeprowadzamy się do nowego miejsca – no to wypada się zaprezentować – mówi gospodarz.
Dzieci tworzą lalki ze słomy – odpowiedniki postaci historycznych – i przenoszą do specjalnie zbudowanych na te okazję małych domków.
Rolnik z Marszałkowskiej
Historia pana Janusza zaczyna się w mieście – pochodzi z Poznania. Liceum oraz studia kończył już w Warszawie. Pod koniec studiów wyjechał na rok w góry, w okolice Kłodzka. Po powrocie poczuł, że w mieście się już namieszkał i to wieś jest miejscem, gdzie chce żyć. Kupił działkę, postawił dom. W budowie brali udział okoliczni specjaliści i firmy. Na początku dom w Wilkowie był po prostu domem. Z czasem mieszkanie poza miastem stało się stylem życia.
– Miałem możliwość pójścia na kurs, musiałem zdać egzamin, mieć papier i mogłem kupić ziemię. A teraz nie można. Poza tym, dlaczego ma być ruch tylko w jedną stronę, że ludzie migrują ze wsi do miasta? Dlaczego nie z miasta na wieś? – mówi pan Janusz.
Zgodnie z obecnymi przepisami nie mógłby kupić działki i prowadzić na niej agroturystyki. Wielu innych ludzi, którzy mieszkają w Wilkowie i okolicach od lat i są już zasymilowani, nie mogłoby w myśl obecnych przepisów kupić gospodarstwa. I jest to równocześnie ograniczenie w drugą stronę, czyli dla tych, którzy chcą tę ziemię sprzedać. Ograniczenia sprzedaży własnej ziemi pan Janusz określa jako antyrozwojowe.
Zgodnie z obecnymi przepisami nie mógłby kupić działki i prowadzić na niej agroturystyki. Wielu innych ludzi, którzy mieszkają w Wilkowie i okolicach od lat i są już zasymilowani, nie mogłoby w myśl obecnych przepisów kupić gospodarstwa. I jest to równocześnie ograniczenie w drugą stronę, czyli dla tych, którzy chcą tę ziemię sprzedać. Ograniczenia sprzedaży własnej ziemi pan Janusz określa jako antyrozwojowe.
– Nie twierdzę, że tak jest w całej Polsce, ale jeśli rolnik ma 5 hektarów ziemi, sprzeda pół hektara jakiemuś warszawiakowi, wybuduje za to swoim dzieciom dom, bo inaczej nie ma z czego, bo ziemia jest jego inwestycją, to co to komu przeszkadza? Wielu właścicieli gospodarstw, zatrudnionych kiedyś w byłej już Hucie Warszawa, zostało teraz tylko z gospodarstwami. Na takich areałach nie opłaca się prowadzić żadnej gospodarki, poza tym ziemia jest tu nie najlepsza i są różne obostrzenia ze względu na bliską obecność Parku Narodowego i obszaru Natura 2000. Oni powinni mieć prawo sprzedania części swojej ziemi. Takich potencjalnych nabywców określa się mianem „rolników z Marszałkowskiej”. Tylko tacy rolnicy nikomu krzywdy nie robią. Właściciel powinien mieć prawo do sprzedaży własnej ziemi – stwierdza pan Janusz.
Miejscowi aktywiści
Pan Janusz określa miejscową ludność jako społeczność aktywistów. Co roku odbywa się w Wilkowie Polskim Festiwal Wilkowian. Jedynym sponsorem są mieszkańcy, festiwal pomaga organizować miejscowa OSP. Są konkursy, jest muzyka. Można wygrać darmowe strzyżenie w okolicznym zakładzie fryzjerskim, wywrotkę piachu czy nocleg ze śniadaniem u Pana Janusza w gospodarstwie dla dwóch osób. „Robimy to dla zabawy, nie napinamy się, choć zawsze zapraszamy jakąś gwiazdę” – mówi Pan Janusz. Inspiracją do zorganizowania festiwalu były dni Leoncina, miejsca, w którym urodził się Singer.
– Wielu młodych ludzi już nie chce uciekać ze wsi. Nawet jeśli mają pracę w Warszawie, czują się lokalnymi patriotami i chcą, żeby tu coś się działo – mówi pan Janusz.
– Wielu młodych ludzi już nie chce uciekać ze wsi. Nawet jeśli mają pracę w Warszawie, czują się lokalnymi patriotami i chcą, żeby tu coś się działo – mówi pan Janusz.
To nie musi być tylko sypialnia Warszawy, zwłaszcza, że przyrodniczo jest to okolica bardzo atrakcyjna i, co ważne, ta przyroda nie zmieniła się tutaj od lat. Wisła ma tu szeroki, nieregulowany brzeg i jest tu rezerwat ptactwa wodnego. A okolica jest bogata w atrakcyjne miejsca. W niedalekim sąsiedztwie jest twierdza Modlin, oraz Żelazowa Wola – miejsce narodzin Fryderyka Chopina.
Jeśli chodzi o konkurencję, to pan Janusz upatruje w niej szanse dla turystycznego rozwoju okolicy. Im będzie więcej agroturystyki, tym bardziej teren zyska na popularności. Okoliczne gospodarstwa agroturystyczne stawiają na współpracę. „Jeśli mam zajęte, to odsyłam do innych zaprzyjaźnionych gospodarstw. Są cztery w gminie. Niech będzie więcej!”.
Jeśli chodzi o konkurencję, to pan Janusz upatruje w niej szanse dla turystycznego rozwoju okolicy. Im będzie więcej agroturystyki, tym bardziej teren zyska na popularności. Okoliczne gospodarstwa agroturystyczne stawiają na współpracę. „Jeśli mam zajęte, to odsyłam do innych zaprzyjaźnionych gospodarstw. Są cztery w gminie. Niech będzie więcej!”.
Joanna Wróblewska