W pochmurną październikową sobotę tuż przed godziną 16 przed kościołem pod wezwaniem św. Marii Magdaleny w Zakrzewie zebrało się ponad stu weselników. Tuż przy drzwiach stanął mężczyzna. U stóp postawił drewnianą brązową skrzynkę. Z drugiej strony kilka elegancko ubranych kobiet złowieszczo zerkało na ciężkie od szarych chmur niebo, jakby chciało je zakląć, żeby nie spadła z niego ani jedna kropla deszczu. Bo ślub w strugach deszczu nie jest dobrą wróżbą dla Młodej Pary.
Ślubuję ci miłość
Goście w skupieniu czekali, aż ciężkie drewniane wrota kościoła otworzą się i ujrzą w nich Mariolę i Tomasza – młodą parę, która o 15 podczas uroczystej mszy świętej przysięgała sobie miłość, wierność oraz to, że nie opuszczą się aż do śmierci.
Młodzi wyszli z kościoła przy dźwiękach Marsza Mendelssohna. Tomasz powitał gości szerokim uśmiechem, Mariola – skupieniem. Nad głowy młodej pary wzbiła się para białych gołębi. Odleciały w jednym kierunku.
– To dobra wróżba – szepnął jeden z gości i odetchnął z ulgą.
Zanim małżonkowie ruszyli z gośćmi na przyjęcie weselne, fotografka zrobiła zbiorowe zdjęcie.
- Na weselu Marioli i Tomasza bawiło się ponad sto osób. Młoda para świetnie poradziła sobie w pierwszym tańcu. Patrząc, jak wirują na parkiecie, goście nie mieli wątpliwości, że są dobraną parą
Zanim małżonkowie ruszyli z gośćmi na przyjęcie weselne, fotografka zrobiła zbiorowe zdjęcie.
Na jednym z nich Tomasz ubrany w granatowy garnitur, białą koszulę i z czerwoną muszką pod szyją ma wciąż szeroki uśmiech. Przytula Mariolę. Ta uśmiecha się z melancholią, a biel jej sukni w ten pochmurny dzień wydaje się niemal niebieska.
Zanim błyśnie flesz lampy, fotografka ustawia przed obiektywem tłum gości. W kadrze poza parą młodą ma się zmieścić jeszcze ponad sto osób. W pierwszym rzędzie tuż obok Marioli i Tomasza ustawia się ich najbliższa rodzina. Córki i rodzice Marioli oraz mama i bracia Tomasza.
– Proszę znaleźć dla siebie miejsce między głowami innych. Dobrze. Uśmiech. Mamy to! – informuje biesiadników fotografka.
Chwila na życzenia i uściski. Przenikliwe zimno zmusza do zmiany planów. Pozostali goście składają życzenia w sali weselnej. – Zdjęcie będzie dla nas cenną pamiątką – mówi ze wzruszeniem w głosie Anna Heimann, jedna z trzech sióstr Panny Młodej.
To ona dwa miesiące temu przysłała do redakcji „Tygodnika” list. „Od kilku lat jestem prenumeratorką „Tygodnika”. Chciałam podzielić się z Wami radosną wiadomością dotyczącą mojej siostry, wdowy, która samodzielnie prowadzi 70-hektarowe gospodarstwo rolne, w którym utrzymuje byki i trzodę chlewną. Za pośrednictwem „Kącika Samotnych Serc” poznała swojego przyszłego męża. Ślub odbędzie się 07.10.2017 r. w Kościele pw. św. Marii Magdaleny w Zakrzewie o godz.15”.
To ona dwa miesiące temu przysłała do redakcji „Tygodnika” list. „Od kilku lat jestem prenumeratorką „Tygodnika”. Chciałam podzielić się z Wami radosną wiadomością dotyczącą mojej siostry, wdowy, która samodzielnie prowadzi 70-hektarowe gospodarstwo rolne, w którym utrzymuje byki i trzodę chlewną. Za pośrednictwem „Kącika Samotnych Serc” poznała swojego przyszłego męża. Ślub odbędzie się 07.10.2017 r. w Kościele pw. św. Marii Magdaleny w Zakrzewie o godz.15”.
A jeszcze rok temu nic nie zapowiadało, że życie Marioli diametralnie się zmieni. Nagła śmierć męża sprawiła, że z dnia na dzień została sama na 70 ha gospodarstwie. Cztery dorosłe córki miały już wówczas własne życie. Owszem, Mariola mogła liczyć na pomoc zięciów, ale doskwierała jej samotność. A ogrom obowiązków przytłaczał.
Niemal po trzech latach wdowieństwa, pod koniec stycznia tego roku, pani Mariola nic nikomu nie mówiąc, podjęła decyzję, by dać ogłoszenie do „Kącika Samotnych Serc”.
Niemal po trzech latach wdowieństwa, pod koniec stycznia tego roku, pani Mariola nic nikomu nie mówiąc, podjęła decyzję, by dać ogłoszenie do „Kącika Samotnych Serc”.
Ogłoszenie
„Jestem 46-letnią wdową, mam 174 cm wzrostu. Mieszkam na wsi w województwie wielkopolskim i prowadzę gospodarstwo rolne. Jestem osobą szczerą, uczciwą i prawdomówną. Poznam kawalera lub wdowca miłego, szczerego do stałego związku, który zna pracę w gospodarstwie i może w przyszłości zmienić miejsce zamieszkania. Czekam na poważne listy.”
– Nigdy wcześniej nie miałam ani okazji, ani pomysłu, żeby dać ogłoszenie. Właściwie dziś już nie wiem, dlaczego wówczas to zrobiłam – zastanawia się pani Mariola.
Widziała, że sama dalej już nie da rady prowadzić gospodarstwa. Na jej anons odpowiedziało kilku panów. Wśród nich był Tomasz. Zanim sie spotkali, parę razy wymienili się listami, rozmawiali przez telefon.
Spotkali się pod koniec lutego. – Gdy pierwszy raz zobaczyłam Tomasza wiedziałam, że to ten – wspomina pani Mariola.
Zapamiętała, jak otwiera drzwi, a na progu domu stoi wysoki przystojny mężczyzna z ogromnym bukietem kwiatów.
- Państwo młodzi w asyście rodziców. Ucieszyło ich, że dzieci, choć po przejściach, znalazły szczęście
Zapamiętała, jak otwiera drzwi, a na progu domu stoi wysoki przystojny mężczyzna z ogromnym bukietem kwiatów.
Gdy pani Mariola wspomina pierwsze spotkanie, pan Tomasz szczerze sie uśmiecha. On zapamiętał z tego dnia tylko oczy Marioli i swoje zaskoczenie, że wcale nie jest taka duża, jak ciągle podkreślała w rozmowach.
– Tomasz jest ujmującym, szczerym i ciepłym mężczyzną. Czasem się zastanawiamy, gdzie się przez tyle lat uchował – śmieje się pani Anna, siostra panny młodej.
Zięcia chwalą również rodzice pani Marioli. W tym roku w marcu świętowali 50-lecie małżeństwa. Wówczas jeszcze nie wiedzieli, że córka ma szanse na nowo ułożyć sobie życie. Pani Mariola przedstawiła Tomasza rodzicom kilka tygodni później.
– Mieliśmy okazję poznać jego rodzinę, zobaczyć dom, gospodarstwo. Razem spędziliśmy Wielkanoc – opowiada ojciec pani Marioli.
Później sprawy potoczyły się błyskawicznie. Oświadczyny, zaręczyny i ustalenie daty ślubu. Październik okazał się najlepszym rozwiązaniem, bo to miesiąc, gdy prace w polu są już na finiszu.
– A z drugiej strony, na co mają czekać? Nie są już młodzi. Poznali się, pokochali. Czego chcieć więcej? – podkreśla pani Anna, która jak dwie pozostałe siostry pani Marioli, cieszy się jej szczęściem.
Wiedząc, że para swoje poznanie zawdzięcza „Tygodnikowi”, specjalnie na okoliczność wesela przygotowała stosowny skecz. W jego ramach wcielona w postać Listonosza dziewczyna opowiedziała na oczach weselnych gości historię spotkania, miłości i ślubu Marioli i Tomasza.
- Listonosz przyniósł specjalne wydanie Tygodnika Poradnika Rolniczego – to dzięki naszej gazecie para się poznała
Wiedząc, że para swoje poznanie zawdzięcza „Tygodnikowi”, specjalnie na okoliczność wesela przygotowała stosowny skecz. W jego ramach wcielona w postać Listonosza dziewczyna opowiedziała na oczach weselnych gości historię spotkania, miłości i ślubu Marioli i Tomasza.
Przeznaczenie
Pan Tomasz od lat prowadzi gospodarstwo rolne nastawione na produkcję trzody. Praca pochłaniała go od świtu do nocy. Nie miał czasu na szukanie żony. I tak, nie wiadomo kiedy, stał się starym kawalerem.
– Syn w młodości miewał dziewczyny. Ale jakoś tak mu się złożyło, że z żadną nie ułożył sobie życia – opowiada mama pana Tomasza.
Nie spodziewała się, że dożyje ślubu syna. Choć zawsze tego ze szczerego serca mu życzyła. Ojcu Tomasza niestety się to nie udało.
Poza Tomaszem państwo Perzyna wychowali jeszcze dwóch synów. Ale to Tomek mieszkał z nimi i przejął po nich gospodarstwo.
– Byłem prenumeratorem „Tygodnika” tylko przez kwartał. Miły głos w słuchawce telefonu przekonał mnie do jego zakupu. Gdy listonosz przyniósł pierwszy numer, w oko wpadł mi „Kącik Samotnych Serc”. Pomyślałem, że czemu nie skorzystać z tej formy zawarcia znajomości – wspomina pan Tomasz, który odpowiedział na anons pani Marioli.
Ale też sam zamieścił ogłoszenie: „Jestem kawalerem z woj. kuj.-pom., 47 lat, 182 cm wzrostu. Spokojny, pracowity, uczciwy. Prowadzę zmechanizowane gospodarstwo rolne. Nie mam nałogów ani zobowiązań. Chciałbym poznać samotną kobietę z woj. kuj.-pom. lub ościennych, mogącą zmienić miejsce zamieszkania. Proszę o poważne oferty.”
– W tym samym czasie postanowiliśmy zmienić swoje życie. A jeszcze na dodatek Tomasz tylko przez chwilę prenumerował „Tygodnik”. To jak to nazwać, jak nie przeznaczeniem – zauważa pani Mariola, która przyznaje, że nie odpowiedziała na anons pana Tomasza.
Ale też sam zamieścił ogłoszenie: „Jestem kawalerem z woj. kuj.-pom., 47 lat, 182 cm wzrostu. Spokojny, pracowity, uczciwy. Prowadzę zmechanizowane gospodarstwo rolne. Nie mam nałogów ani zobowiązań. Chciałbym poznać samotną kobietę z woj. kuj.-pom. lub ościennych, mogącą zmienić miejsce zamieszkania. Proszę o poważne oferty.”
– W tym samym czasie postanowiliśmy zmienić swoje życie. A jeszcze na dodatek Tomasz tylko przez chwilę prenumerował „Tygodnik”. To jak to nazwać, jak nie przeznaczeniem – zauważa pani Mariola, która przyznaje, że nie odpowiedziała na anons pana Tomasza.
Jakie plany na wspólną przyszłość ma ta niezwykła młoda para? Pani Mariola zweryfikowała swoje plany. To ona przeprowadzi się do Tomasza, choć w ogłoszeniu zastrzegła, że chce kogoś, kto wprowadzi się do niej.
– Sprzedałam bydło. Moje świnie jadą do Tomasza. W tej chwili trwa rozbudowa chlewni. W sumie będziemy mieli około stu sztuk. Ziemi do uprawy mniej. Będę miała mniej pracy – cieszy się pani Mariola.
Oboje nigdy w życiu nie widzieli ani morza, ani gór. Mają w planach podróż poślubną. Marzy im się podróż do Chorwacji.
Dorota Słomczyńska