– Ta kupa to…? – zawiesza głos, pytając, Malwina Pasternak z gospodarstwa rolnego w Lutomierzu (gmina Stoszowice, powiat ząbkowicki), gdy prosi dzieci o odpowiedź i wskazuje na tajemnicze wzniesienie.
– To obornik! – przekrzykują się dzieci.
– Użyźnia się nim ziemię! – krzyczą kolejne z grupy.
– To naturalny nawóz – dodaje następne.
A to tylko mały fragment praktycznej lekcji rolnictwa, wsi i pracy gospodarzy, jaką dla dzieci z Wałbrzycha i okolic zorganizowała Dolnośląska Izba Rolnicza.
Czego dzieci uczą się podczas zajęć w gospodarstwie?
Dzieci, wyjeżdżając na wieś, mogły zobaczyć nie tylko prawdziwy obornik i go powąchać. Mogły się tam również poczuć jak na egzotycznej wycieczce na Bali położonej między pięknymi łąkami i polami w Dolnośląskiem. W trakcie kilkugodzinnego pobytu w gospodarstwie dowiedziały się bowiem, że te dziwne, ogromne i najczęściej okrągłe obiekty leżące zwykle na polach to nie pozostałości po UFO, ale baloty. Często ważące nawet po kilkaset kilogramów, stwarzają zagrożenie. Stanowią jednak już nieodłączny element krajobrazu wsi, jak przed laty snopki po żniwach. I właśnie nikt z nich nie był na Bali, nikt nie był również – ze względów bezpieczeństwa – na bali, ponieważ dzieci wiedzą już, że na bali, tej na wsi, nie można skakać, kłaść się, a najlepiej na nią w ogóle nie wchodzić.
Podobnie było z tajemniczymi linkami zawieszonymi na palikach w polu, czyli elektrycznym pastuchem, który może „kopnąć” i dlatego nie wolno go dotykać. Dzieci dowiedziały się, jak działa i do czego służy.
– Jeśli na wycieczce na wsi spotkamy takiego pastucha, to...? – ponownie zawiesza głos pani Malwina.
– To nie wolno go dotykać i nie wolno go niszczyć, bo bez niego zwierzęta mogą uciec rolnikowi z pastwiska – przekrzykują się dzieci w trakcie lekcji na polu w gospodarstwie.
- Krowy na wsi – jedna z głównych atrakcji lekcji rolnictwa w terenie dla dzieci
W gospodarstwie w Lutomierzu dzieci poznały jak zrobić ser
Jednak lekcja rolnictwa na wsi to nie tylko piękna krajoznawcza wycieczka i łapanie świeżego powietrza, ale także praktyczna wiedza i nauka. Dlatego uczniowie z podstawówki z Wałbrzycha nauczyli się, jak wytwarza się ser dojrzewający w prawdziwej serowarni. I być może ta praktyczna umiejętność przyda się dzieciom już w domu, gdzie będą wspólnie z rodziną mogły robić domowe sery. Ale może to też być zachętą na przyszłość, choćby do podjęcia nauki w szkole rolniczej, a potem objęcia gospodarstwa i zostania rolnikiem.
– To przyjemność gościć dzieci. Myślę, że powiedzą w swoich domach i w szkołach, jak ciężko pracuje rolnik i co robi, żeby na naszych stołach znalazły się mleko czy ser, który wytwarzamy na wsi – mówi Malwina Pasternak, rolniczka oprowadzająca wycieczkę po gospodarstwie. – Dzieci to bardzo wymagający partner do nauki i rozmowy. Z nimi nie wolno udawać, trzeba mówić prawdę i być rzeczowym. Mówię o wszystkim, choćby o ekologicznych nawozach, czyli oborniku. Ale też o dobrej, zdrowej żywności, którą wytwarzają rolnicy na wsi w Polsce, jak my. Może po takiej lekcji ktoś z nich będzie kiedyś chciał wrócić na wieś, zostać rolnikiem i sam będzie produkował to, co będzie trafiało na stoły w mieście.
Dzięki lekcjom dzieci opowiedzą innym o rolnictwie oraz jak naprawdę produkuje się żywność
Beata Detyna-Bujak, nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej, opiekująca się dziećmi klasy III Szkoły Podstawowej nr 28 w Wałbrzychu, w czasie wycieczki zauważyła wiele bardzo konstruktywnych elementów tego rolniczo-turystycznego wydarzenia. Dostrzegła, że często ludzie przenoszą się teraz z miasta na wieś, ale nie wiedzą, jak naprawdę produkuje się żywność. Zdaniem nauczycielki teraz dzieci będą nauczały prawdziwej wsi swoich rodziców i równieśników w szkole, ale także zachęcały do spędzania wakacji właśnie na polskiej wsi.
– Myślę, że dzięki takim lekcjom w naturze, realnie pokazującym otaczającą rzeczywistość, do łask wrócą też domowe przetwory i być może popularniejsze będzie pieczenie własnego chleba czy wytwarzanie wędlin – mówi nauczycielka.
– Bardzo mi się tu podobało, była fajna atmosfera – opowiada Bartek, który uczestniczył w wycieczce. – Ser, który robiliśmy, był miły w dotyku, ładnie pachniał.
– Robiliśmy ser z mleka krowiego, ale są też z koziego lub owczego – dodaje Julka. – Myślę, że już nikt w naszej klasie nie będzie teraz myślał, że mleko albo ser wytwarza się w markecie.
– Wszyscy też będą pewni, że krowy są czarno-białe, czerwone, ale nie ma fioletowych jak w telewizji – śmieje się Bartek.
– Chcemy, żeby dzieci wiedziały, jak w rzeczywistości wygląda wieś i praca rolnika, ta zwykła codzienna, a nie z kolorowych obrazków w telewizji – mówi Paweł Mazur z Dolnośląskiej Izby Rolniczej. – Liczę też, że uda się nauczyć młode pokolenie szacunku do tej pracy. Ważny jest także szacunek do żywności, którą przecież produkuje się w pocie czoła, a którą, niestety, wyrzucamy do śmieci w ogromnych ilościach.
Dwie pierwsze lekcje prawdziwego rolnictwa przed wakacjami przygotowała Dolnośląska Izba Rolnicza we współpracy z wójtem gminy Stoszowice oraz KRUS. Ich pomysłodawca Paweł Mazur już przygotowuje następne po wakacjach, które chce zorganizować pod hasłem: „Czarna krowa, kręcąc mordą”.
– To niemal tak jak wierszu zaczyna się produkcja mleka i do tego zdrowo, ekologicznie na pastwisku, więc trzeba to promować – mówi Paweł Mazur.
Gospodarstwo rolne państwa Pasternaków w Lutomierzu na początek odwiedziło pięćdziesięcioro dzieci z pobliskich miast. Jesienią, w nowym roku szkolnym lekcje mają być dalej organizowane przez DIR.
- – Po lekcjach w szkole dzieci uczą rodziców ekologii, a po lekcji na wsi będą uczyły rodziców, jak się robi ser i jak wygląda prawdziwa praca rolnika – uważa Malwina Pasternak
Artur Kowalczyk
Zdjęcia: Artur Kowalczyk