– Skąd się pani dowiedziała, że mam taką „Hecę”? – zapytała na początku rozmowy. Przez chwilę musiała jeszcze pokręcić się jak fryga wokół dużego rzeźbionego biurka zasypanego stosem dokumentów. Jeszcze jeden telefon, drugi, trzeci, w końcu siada. Z lekką zadyszką.
Ewa Dembek od lat mieszka na wsi – w Lipinkach w Warmińsko-Mazurskiem. Dla niej rzuciła Nowe Miasto Lubawskie, w którym się urodziła. „Nikt by mnie teraz i w sto koni nie wyciągnął z Lipinek” – mówi o sobie. W Lipinkach założyła dwadzieścia lat temu „Hecę” – cyrk, w którym aktorami są dzieci z okolicznych wiosek. Dziś niektóre już bardzo dorosłe, ale wciąż związane z Ewą Dembek jak z drugą matką. Bo na zajęciach z nią jest trochę jak w domu – strofowanie, chwalenie, wymaganie i zachwyt. Od niej od lat uczą się rozciągania, żonglowania i spacerów po linie. A ona – jak matka – tymi ćwiczeniami przygotowuje ich też do życiowych spacerów po cienkich linach i elastyczności w trudnych sytuacjach.
Na wieś przyszła za mężem. W 1985 roku, tuż po studiach. Miała wtedy dyplom z nauczania początkowego. Zatrudniła się w miejscowej szkole podstawowej – najpierw jako nauczyciel, potem jako dyrektor. W ciągu kilku lat udało się jej wznieść nowy budynek podstawówki. Dziś w nim odbywają się cotygodniowe zajęcia z akrobatyki, jazdy na monocyklu czy chodzenia na szczudłach.
Jako nauczyciel spisywała się na medal, ale o jej pedagogiczne talenty upomniał się kolega z sejmiku, były burmistrz Brodnicy, wtedy – starosta powiatu. A że współpraca z wójtem jej gminy Biskupiec nie zawsze szła jak po maśle, tym łatwiej zrezygnowała z etatu w szkole i rozpoczęła pracę w starostwie powiatowym w Nowym Mieście Lubawskim jako naczelnik wydziału kultury. To tam otworzyła nowy rozdział w swoim życiu. Pomysł na cyrk na wsi zbiegł się z kolejnymi etapami kształcenia. Wtedy ruszyła na wszystkie możliwe podyplomówki z zarządzania kulturą. Dziś jest reżyserem i instruktorem tańca. Ale zwrotem było otrzymanie zaproszenia z Centrum Animacji Kultury na kurs „Pedagogika cyrku dziecięcego”.
– Za cyrkiem nie przepadałam. Bałam się – że wysoko, że ludzie mogą spaść, poza tym nigdy nie podobały mi się zwierzęta w cyrku. Z pedagogiką też nie bardzo mi się kojarzył. Ale właśnie ta pedagogika mnie przekonała. Tam nie chodzi o efekt, tylko o drogę. O pokonywanie trudności – opowiada.
Takich pedagogów jest w Polsce tylko trzynastu. Umiejętności cyrkowe szlifowała w Polsce i w Niemczech. W 1996 roku, po pierwszym kursie, zwołała w szkole apel i ogłosiła nauczycielom i dzieciom, że właśnie nauczyła się żonglować, jeździć na monocyklu i robić piramidki. Po południu na zajęcia przyszło dwanaścioro dzieci, ale z każdym miesiącem przybywało. Ewa Dembek pisała scenariusze do sztuk teatralnych, w których obecne były techniki cyrkowe. Od 2003 r. do dziś jest dyrektorem brodnickiego domu kultury. W międzyczasie przez cztery lata poprzedniej kadencji była starostą w swoim powiecie.
Dzieciaki w jej cyrku wykonują akrobacje przyprawiające o dreszcz i zachwyt. Ona dwudziesty pierwszy rok trenuje w piątkowe popołudnia adeptów cyrkowej sztuki, nie biorąc za to ani grosza. Dając za to atmosferę miłości, wsparcia, zrozumienia i otwierając dzieciakom okno na świat. Dziś niektórzy jej uczniowie zarabiają sztuką cyrkową na życie. Jej „studenci” fascynują widownie w Katarze czy Emiratach, zwłaszcza w Dubaju.
Na niespożytą jej energię trzy lata temu zamach zrobiła najgroźniejsza z chorób. Ona się nie poddaje – przyczesuje krótką fryzurę, podnosi kąciki ust i rusza do pracy, przed którą czoła chyli sama właścicielka Cyrku Zalewski. A rodzice i przyjaciele wciąż nie mają dość jej cyrku. Taka „Heca”! O niej piszemy obok.
- Ewa Zalewska, dyrektor Cyrku Zalewski
– Jest wspaniałą organizatorką, potrafi też przekonać do pomysłów władze. Zawsze uśmiechnięta i gotowa oddać wszystko dzieciom, młodzieży. Dziś komputery angażują głowę, ale trzeba rozwijać też ciało. Ona potrafi młodzież do tego przekonać. Jest w stanie bawiąc, uczyć. Chętnie widziałabym jej grupę na festiwalach cyrkowych, które odwiedza nasz zawodowy cyrk.
- Emilia, Ewa, Wioletta, matki akrobatek
– Dziewczynki tęsknią za zajęciami. Jest problem, kiedy jakieś wypadają. Ćwiczą wszędzie – przed telewizorem, nawet przed sklepem robią „gwiazdę”. Na spacerze, na plaży – mostki, szpagaty.
– Zajęcia mają cudowny wpływ na dzieci. Moja córka była skryta, zamknięta w sobie. Pomogły dopiero ćwiczenia u pani Ewy. „Rozkręciła się”, otworzyła, nauczyła się współpracy w grupie.
- Arkadiusz Dobek, wójt gminy Biskupiec
– Najcenniejsze w jej działalności są zapał i charyzma. Zaangażowała tyle dzieci, które pewnie nie miałyby ciekawej alternatywy. Oderwała je od zabaw współczesnej cywilizacji i wypromowała prosportową postawę. Swoją pracą nie tylko współkształtowała osobowości młodych ludzi, ale też dała im cele w życiu. Robi to wszystko w wolnym, prywatnym czasie. Zasługuje na największe nagrody.
Karolina Kasperek