StoryEditorWiadomości rolnicze

Dwóch Midasów spod Jarocina. Dla swojej wsi pozyskali już 600 tys. złotych

07.12.2019., 11:12h
Rozbijają bank marszałkowskiego programu dla wiosek. Na konkursy przygotowują dania z XIX-wiecznych przepisów. Piszą projekt za projektem w myśl hasła „Jest pomysł na kasę!”. Na wszystko, co wymyślą, dostają dotację. Wszystko, czego się tkną, zamieniają w przysłowiowe złoto. 

Jeśli pomyślisz teraz o swojej wsi dotkniętej czarodziejską różdżką, to wiedz, że takie baśnie dzieją się naprawdę. Między innymi w podjarocińskim Łuszczanowie.

Połowa października, typowe redakcyjne popołudnie. Przeglądam internetowe strony w poszukiwaniu informacji. Między setkami nagłówków pojawia się Łuszczanów ze swoim wyróżnieniem w programie Wielkopolska Odnowa Wsi. Łuszczanów ma stronę na Facebooku, nie tracę więc czasu i piszę do administratora. Odpisuje mi Łukasz Witczak, z którym próbuję się umówić na najbliższy piątek. 

W odpowiedzi czytam: „Niestety, od jutra do wtorku jestem w Warszawie”. Myślimy o kolejnym piątku, ale okazuje się, że znów coś wypada prezesowi Stowarzyszenia na Rzecz Integracji i Rozwoju Wsi Łuszczanów. Odzywam się po dwóch tygodniach, potem po miesiącu. „Chwilka, sprawdzę tylko kalendarz. Nie, w poniedziałek nie da rady. We wtorek? Może być po 18.00? Nie? To 16.00 mam wolną w środę”. Udaje się nam spotkać po upływie półtora miesiąca. 

Wszystko zaczynam rozumieć, kiedy umawiamy się na rozmowę w jednej z jarocińskich kawiarni. Na stoliku obok filiżanki z kawą leży kalendarz. W rubrykach oznaczających godziny – granatowo od wpisów. Prezes i siedzący obok sołtys Paweł Adamkiewicz nie tracą ani minuty. Grafik pęka w szwach i może właśnie dlatego Łuszczanów okazuje się wsią, o jakiej jeszcze nie pisałam. 

Łuszczanów zgarnia wszystko

Wicemarszałek Krzysztof Grabowski powiedział, że w tym roku rozbiliśmy bank. Zgarnęliśmy niemal wszystko, co było dostępne w Odnowie Wsi – powiedział 35-letni sołtys Łuszczanowa, na co dzień kierownik w wytwórni mas bitumicznych i betonu. 

Jego przygoda z sołectwem zaczęła się 12 lat temu, kiedy w jego rodzinnej wsi powołano go na kadencję uzupełniającą. Teraz już trwa trzecia. Był chyba najmłodszym sołtysem w historii wsi, a najprawdopodobniej całej gminy Jarocin. Łukasz Witczak pochodzi z Łuszczanowa, choć urodził się w Poznaniu. Pojawił się w nim ponownie, kiedy przyjechał na studia – skończył geografię, otworzył nawet przewód doktorski. Po studiach, osiem lat temu, wrócił do Łuszczanowa. 

Były akurat wybory sołtysa, został nim Paweł. Pojawiłem się na zebraniu wiejskim, ktoś zaproponował mnie do rady sołeckiej. Zgodziłem się i niemal natychmiast zaczęła się projektowa karuzela – wspomina Łukasz, który od niedawna jest dyrektorem Wydziału Planowania Strategicznego w Urzędzie Miejskim w Jarocinie. 

Mieli już decyzję, że wchodzą do Wielkopolskiej Odnowy Wsi. A że program premiuje zinstytucjonalizowane działania, w minutę zadecydowali, że powołują stowarzyszenie. Myśleli wcześniej o nowoczesnym kole gospodyń wiejskich, ale stowarzyszenie było formą pozwalającą włączyć do działań większą liczbę ludzi.


Boisko powstało w 2019 roku dzięki dofinansowania z PROW i potężnemu zaangażowaniu gminy

 

Solary i stacja meteo

Do tego momentu rozmowy wszystko mniej więcej rozumiem. Problem zaczyna się chwilę później, kiedy Paweł i Łukasz mówią o strategii rozwoju wsi. A już kompletnie się gubię, kiedy zaczynają wyliczać zrealizowane projekty. Raźniej na duchu robi mi się dopiero, kiedy sami zaczynają się mylić.

Najpierw przyszło nam do głowy, żeby zrewitalizować staw. Gdyby pani widziała jego wcześniejsze wcielenie! To był wodopój dla bydła. Były nawet pomysły, żeby teren sprzedać – wspominają.

Nie sprzedali. Zanim napisali projekt, włożyli w rewitalizację pieniądze z funduszu sołeckiego. A potem ruszyli z kopyta. Drewno, trawa, pomosty w skandynawskim stylu, obok stawu – chata grillowa i... stacja meteo. 

Chata jest sześciokątem w podstawie, fajny kształt, mieści 30 osób. W środku jest murowany grill. A że program marszałkowski premiuje projekty łączące walory tradycyjne z czymś innowacyjnym, to połączyliśmy. Moje wykształcenie podpowiedziało mi stację. Za parę lat w oparciu o nią chcemy uruchomić system ostrzegania o niekorzystnych zjawiskach pogodowych, rozszerzymy to o detektor burzowy. Zrobimy z tego aplikację na telefony. Szukamy teraz na to pieniędzy – wymienia Łukasz.

Szukają, ale już teraz mieszkańcy mają ze stacji pożytek. Szkoła korzysta z danych podczas lekcji geografii. Mamy wiedzą, czy dawać dzieciom na popołudnie czapkę i szalik. Rolnicy sprawdzają temperaturę gruntu, siłę wiatru czy dobowe albo miesięczne skrajności w parametrach. Każdy ma do danych dostęp przez Internet. 


Plac zabaw to część infrastruktury, która pojawiła się dzięki pieniądzom z  programu Wielkopolska Odnowa Wsi 

Lodówka za przepis

W „Pięknieje wielkopolska wieś” jest około 300 wniosków. Oni ze swoim pierwszym projektem zajęli dwunaste miejsce. I tego samego roku, choć byli beniaminkiem, zdążyli dostać wyróżnienie w konkursie, w którym podsumowuje się całokształt aktywności. 

Przyszedł 2018 rok. Brakowało im czegoś nad stawem, dymek z grilla – to za mało. Zrobili pomost, bo teren tam podmokły, zbudowali toaletę i zainstalowali lampę solarno-wiatrową. Na samą lampę wydali 20 tys. zł. Nie brali pierwszej z brzegu, zrobili rozeznanie. Pacykarstwa nie tolerują. Kupili jeszcze czujnik jakości powietrza, wielką patelnię dla gospodyń i nowe blaty na stoły.

Zapomnieliśmy powiedzieć, ale w 2016 wystartowaliśmy jeszcze w programie Zespołu Parków Kraj-obrazowych Województwa Wielkopolskiego. W konkursie „Jeden dzień w sołectwie” najpierw wymyślaliśmy tekst, który miał zachęcać grupę osób do spędzenia u nas czasu. Zorganizowaliśmy grę terenową. W drugim etapie było danie. Wynaleźliśmy dziewiętnastowieczną książkę kucharską, a w niej oryginalny przepis. Przygotowaliśmy „Jaskółcze gniazdo sołectwa Łuszczanów”. Mielone faszerowane jajami. Dostaliśmy tysiąc złotych, kupiliśmy za to lodówkę. A w 2017 roku mieliśmy „Łuszczanowskiego królika w śliwkach” – opowiadają i tracą orientację w chronologii. 

Pamiętają tylko, że w 2018 roku w drugim etapie dołożyli wystrój patriotyczny stołu z kaczką i rajd tematyczny. Dostali 3 tys. zł. Nie pamiętają już, czy piec do kuchni kupili w drugiej, czy trzeciej edycji. 

I jeszcze zdali sobie po drodze sprawę, że w chacie grillowej przydałby się prąd. Co zrobili? Założyli solary. Teraz z energii słonecznej można w niej uruchomić sprzęt elektroniczny i puścić muzykę. Albo w 700-watowym czajniku zagotować wodę na kawę. 


Mieszkańcy Łuszczanowa podczas jednego z letnich pikników w solarnej chacie. Kawę do ciasta mogli zagotować dzięki bateriom słonecznym

Ładuj smartfona z ławki

Mieli już staw. Ale, jak mówi Paweł, brakowało im wisienki na torcie. Wieś miała centrum, ale jakieś takie nienowoczesne. Poczuli się gotowi do skoku na większe pieniądze i napisali projekt do PROW. 

Jeden telefon do burmistrza z pytaniem, czy jeśli dostaniemy 500 tys., dołoży drugie tyle. Rzucił tylko: „Składajcie!”. Ale wcześniej trzeba było projektu na zagospodarowanie. I mieszkańcy zgodzili się, żeby 2/3 funduszu sołeckiego z 2017 roku przeznaczyć na zapłacenie architektowi nagrodzonemu w konkursie. 

Teraz rezygnujemy z chronologii – nie udaje się jej utrzymać nawet moim rozmówcom. Z PROW zbudowali boisko do piłki nożnej, drugie do siatkówki, przenieśli siłownię zewnętrzną i ogrodzili teren imprez plenerowych przy sali wiejskiej, która tak naprawdę nazywa się Centrum Aktywności Lokalnej. Obok jeszcze plac zabaw z kolejnej edycji jednego z konkursów Wielkopolskiej Odnowy Wsi. Oglądam efekt na zdjęciach robionych latem. Widok przypomina infrastrukturę gdzieś na Riwierze Francuskiej albo na zachodnim wybrzeżu Ameryki. Kształty i kolory w harmonii z otaczającą przyrodą. 

Ławki, ogrodzenia i wszystkie inne detale są w jednym kolorze – paleta RAL, kod 7016, antracyt. Żeby nie było bałaganu. Dbamy o szczegóły – opowiadają Łukasz i Paweł.

Kiedy zaprojektowali centrum wsi, okazało się, że przepompownia ścieków, znajdująca się tuż obok, ma brzydkie, stare ogrodzenie. Udali się więc do spółki wodociągowej i „zgłosili sprawę”. Spółka, na ich wniosek, w ciągu kilku dni wyasygnowała około 10 tys. zł na nowy płot. Przepompownia nie może przecież szpecić efektów ciężkiej pracy sołectwa.

O, byliśmy jeszcze w zeszłym roku w Licheniu. Było zabawnie, bo mówi się, że tam raczej pieniądze się wozi, a my je z Lichenia przywieźliśmy – mówi Paweł. I dodaje, że za chwilę staną we wsi solarne ławki z USB. Będzie można podładować sobie smartfona podczas spaceru.

Przypominają sobie jeszcze o konkursie Moja Smart-Wieś. Ot, napisali projekcik i zajęli trzecie miejsce. W każdym razie w tym roku wzięli udział w sześciu konkursach. Pytam, ile w ciągu tych 3 lat uzyskali pieniędzy. 

Z samych konkursów? Dobrze ponad 600 tys. zł. To tylko gotówka. A łączna wartość naszych inwestycji z wliczoną pracą mieszkańców? Będzie już ponad milion złotych – mówi Łukasz.

Robota pali im się  w rękach, złotówki – mnożą w oczach, a w konkursach na kilkaset miejsc oni zajmują jedne z pierwszych. Proponuję, żeby zaczęli szkolić innych – sołtysów, stowarzyszenia, koła gospodyń. Widzę błysk w oku. Natychmiast zgłaszają gotowość. Może nawet, zanim zdążę dojechać do domu, stworzą zarys projektu na takie działanie. Dobrze by było, żeby ich bajka udzieliła się innym.



Karolina Kasperek
Zdjęcie główne: Paweł Adamkiewicz (po lewej) i Łukasz Witczak. Podczas naszego spotkania, choć w toku mają kilka projektów, już mieli kilka nowych pomysłów na swoją wieś (fot. Karolina Kasperek)

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
30. październik 2024 02:26