Mali bajkopisarze z Gościmia
"Już jest! Nasza pierwsza gościmska produkcja! Jestem szczęśliwa, jakby to była co najmniej epopeja (…). Jest to efekt wspólnej pracy mojej, moich uczniów ze Szkoły Podstawowej w Gościmiu oraz mojej córki Ani. Tak, jak obiecałam moim uczniom, ich praca zostanie pokazana szerszemu gronu – co niniejszym czynię” – napisała na profilu na Facebooku Joanna Kalina, nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej w szkole w małym Gościmiu pod Drezdenkiem.
Napiszmy swoją bajkę!
Ta produkcja to bajka. Wierszowana opowieść o mitycznym założycielu sąsiedniej wsi Zielątkowo, z której do szkoły dojeżdża kilkoro uczniów. Spotykamy się w jednej ze szkolnych sal. Ale inaczej niż to zwykle robię. Nie siadamy w ścisłym kółku i nie patrzymy sobie w oczy. Każde z dzieci siedzi na osobnym krzesełku, przynajmniej metr od pozostałych. Na twarzach mają maseczki. Jestem pod wrażeniem nowego reżimu sanitarnego, który w tej szkole przybrał wzorcowy wręcz kształt. Siadam więc w odległości dwóch metrów i pytam, jak to się stało, że wydali książkę z niezwykłą opowieścią.
– Dzieci opowiadały mi kiedyś o swoim Zielątkowie. Zapytałam wtedy, czy istnieje jakaś legenda albo bajka o wsi, którą mogłyby mi opowiedzieć. Kiedy zaprzeczyły i zaczęły tłumaczyć, że przecież tu nie ma żadnych legend, odpowiedziałam, że w takim razie napiszemy własną – mówi Joanna Kalina.
To jeden z legendarnych początków niezwykłego przedsięwzięcia. Ale „Zielonej bajki” nie byłoby też pewnie bez „Głośnego czytania dzieciom” – imprezy, którą szkoła organizuje od kilku lat.
– Czytamy bajki, wiersze. Brzechwa, Tuwim. Co miesiąc spotykamy się na czytaniu z dziećmi, rodzicami, mieszkańcami. Zimą w szkole, latem – w terenie. Do czytania zapraszamy sołtysów, panią burmistrz, a innym razem rodziców, babcie, dziadków i znane osoby z okolicy. W zeszłym roku odbyło się „Czytanie na polanie” w Zielątkowie. Pomyślałam, że w tej edycji moglibyśmy wreszcie przeczytać coś swojego. Byłam po rozmowie z dziećmi, w której opowiedziały też o swoich domach, o tym, że w Zielątkowie jest ładnie i zielono. Wtedy podjęłam decyzję o napisaniu bajki – opowiada Joanna.
Zielątkowo, bo Zieląt
Nie znała wcześniej Zielątkowa, sama mieszka 20 km dalej. Ale pracę magisterską na pedagogice pisała o nazwach miejscowości gminy Drezdenko w kontekście edukacyjnym. I przypomniała sobie, że było w niej również o Zielątkowie. Nazwa najprawdopodobniej pochodzi od starego słowiańskiego imienia Zieląt.
– Kiedy powiedziałam o tym dzieciom, były zachwycone. I trzeba było coś zrobić z tą energią. Wypisaliśmy sobie na tablicy wszystkie hasła, które kojarzyły się z Zielątkowem: Zieląt, zielono, żaba jest zielona... A potem przypomniały sobie, że mają tam 300-letni dąb i piękną polanę. To wszystko jeszcze przyprawione ogromnym entuzjazmem naszej pani dyrektor Beaty Świtoń, która przyklasnęła pomysłowi – opowiada gościmska nauczycielka.
Na wszystko mieli tydzień, bo decyzję o pisaniu swojej legendy podjęli dosłownie na kilka dni przed „Czytaniem na polanie”. Od linijki do linijki dzieci inspirowały Joannę. Ona sama mówi, że położyła się spać, ale obudziła się o pierwszej w nocy, wzięła kartkę, zapisała ją i rano przyjechała do szkoły z gotowym tekstem.
Powstała legenda o Zielącie – „mężczyźnie silnym, przystojnym, roztropnym, lecz bardzo samotnym”, który mieszkał w małej chatce na skrawku ziemi suchej i twardej jak skała.
Później spotkali się, czytali tekst, a dzieci decydowały, do jakiego fragmentu narysują ilustracje. I powstały rysunki. Na jednym Zieląt stojący na ziemi, która zamiast plonów rodziła tylko kamienie. Na innym – na wozie podczas prac w polu. Ale też siedzący pod drzewem, pod którym zdarzało mu się wypłakiwać niedolę i marzyć.
-
Podczas spotkania uczniowie podstawówki w Gościmiu dawali wzór zachowania podczas pandemii. Wszyscy wystąpili w maseczkach
-
Autorzy i autorki „Zielonej bajki” (od lewej): Martyna, Filip J., Filip M., Nicole, Gabrysia, Damian, Kasper, Fabian, Ksawery i Emil. Na zdjęciu brakuje Anny Kaliny, która również wykonała ilustracje i zaprojektowała okładkę
W rysunkach kilkulatków – bo książkę współtworzyły dzieci z pierwszej i drugiej klasy – ujmuje prostota. Choć czasem ma ona metafizyczny wręcz wymiar. Ot, choćby wtedy, kiedy Zieląt klęczy pod jednym z drzew i wznosi ku niebu ręce. Z tekstu dowiadujemy się, że myśli piętrzą mu się wtedy w głowie jak wezbrana rzeka. I że zastanawia się, biedak, czy zgodzić się na ślub z żabą, czy jednak uciekać. Proszę dzieciaki, żeby każdy przeczytał fragment tekstu, który opatrzony jest jego rysunkiem.
– „Zieląt był jednak niezmiernie wytrwały i z zapałem obrabiał skrawek ziemi mały” – czyta Kasper.
– „Jednak gdy tylko słońce znikało za lasem, rozpaczał nad sobą i niedoli czasem” – dowiaduję się od Nicole.
Czytają na zmianę, raz Gabi, raz Ania, czasem za kogoś, kogo akurat nie ma na naszym spotkaniu. Opowieść wzrusza, bo jest i o samotności, i rozpaczy, i ciężkiej próbie charakteru. Zdecydować się bowiem na ożenek, sądząc kandydatkę tylko po głosie, a potem przysięgać żabie? Wielka odwaga. Ale wszystko szczęśliwie się kończy. Bo czule pocałowana w geście honoru żaba przemienia się w niewiastę „ponętną i smukłą jak osika i jak róża piękną”. A potem? Jak to w bajkach: „Młodzi się kochali, rodziły się dzieci, a nad Zielątkowem zawsze słońce świeci”.
A miało być dziesięć...
Na zielątkowskie „Czytanie” powstał prototyp książki. Na oprawionych w plastikowy grzbiet kartkach z bloku technicznego Joanna rozpisała baśń i przykleiła dziecięce rysunki. Na „Czytaniu” stawiły się „Macierzanki” – lokalny zespół ludowy, Karolina Piotrowska – burmistrz Drezdenka, mieszkańcy okolicznych wiosek, rodzice. Sołtyska Zielątkowa zorganizowała konkurs na ogórki kiszone – bo zielone. Przedszkolaki przygotowały piosenkę o żabie i bocianie. Książeczka miała zostać wydrukowana tylko w dziesięciu egzemplarzach. Joanna obiecała po jednym każdemu z dzieci.
– Chciałam, żeby każde mogło postawić sobie tę książkę na półkę w domu i powiedzieć: „Ja też miałem w tym swój udział”. Może kiedyś ktoś weźmie do ręki książkę, przeczyta, a oni staną się sławni – opowiada Joanna.
Wybrała się do jednej z drezdeneckich drukarni. Szybko dowiedziała się, że nikt nie uruchomi maszyn dla dziesięciu egzemplarzy. Wynegocjowała więc pięćdziesiąt i zapłaciła za nie z własnej kieszeni. Teraz na pamiątkę powstania „Zielonej bajki” w Zielątkowie ma powstać aleja Żabia – z tablicami, na których umieszczony będzie tekst bajki.
-
Joanna Kalina z dziełem, którego nie stworzyłaby bez pomocy swoich uczniów
-
Podczas „Czytania na polanie” w zeszłym roku w Zielątkowie dorośli bawili się równie dobrze jak dzieci. Wśród czytających znalazła się nawet Karolina Piotrowska, burmistrz Drezdenka
Książka rozeszła się jak świeże bułki, trafiła nawet do Norwegii. Ponad trzydzieści egzemplarzy wystawiono na aukcję w celu charytatywnym – pieniądze wsparły chorującą młodą drezdenczankę. Teraz szkoła myśli, żeby dodrukować kolejne pięćdziesiąt egzemplarzy i sprzedając je, promować i placówkę, i kolejne wsie. A Joanna ma już w planach pisanie kolejnej książki.
Karolina Kasperek
Zdjęcia: Karolina Kasperek
Zdjęcia: Karolina Kasperek