StoryEditorŻycie wsi

Felczer – chrzcił w karetce, zszywał języki

15.02.2020., 18:02h
Dziś to już wymierający zawód, którego nie uczą. A w Polsce zostało ich niewiele ponad siedmiuset, z czego praktykuje dwustu kilkudziesięciu. Jednym z nich jest Leopold Pysz – emerytowany felczer z Lwówka Śląskiego.
Urodził się w 1939 roku w Stanisławowie na terenie dzisiejszej Ukrainy. Stamtąd z rodziną trafił na Ziemie Odzyskane.

Kiedy tu przyjechaliśmy po wojnie, UB posadziło mojego ojca na Kleczkowskiej we Wrocławiu. Wrócił po trzech miesiącach. Mama musiała sprzedać jałówkę, żeby przetrwać i wyżywić naszą gromadkę – wspomina Pysz.

Potem zrobili go wójtem gminy, burmistrzem w Lubomierzu, jeszcze później we Lwówku. W 1953 r. Leopold stracił matkę, którą zabił UB-owiec. Dlaczego? Przez przypadek, dla postrachu, dla żartu. Odtąd ojciec sam wychowywał jego i pięcioro rodzeństwa. Miał wtedy 14 lat.

Z Pysza nic nie będzie

Skończyłem Państwowe Liceum Felczerskie w Kłodzku. Potem miesiąc wakacji, a 1 sierpnia 1957 roku zacząłem pracę w pogotowiu ratunkowym we Lwówku. Wsadzili mnie w karetkę i nikogo nie obchodziło, co robię. A zaledwie miesiąc wcześniej skończyłem osiemnaście lat. Mnie się nawet nie marzyło, że będę kogoś leczył. Byłem gówniarz, ale wiedziałem, że jak coś przegapię to zaszkodzę człowiekowi – mówi Leopold Pysz.

W dzieciństwie był ministrantem i chciał zostać księdzem. Albo marynarzem. Zdawał ...
Pozostało 85% tekstu
Dostęp do tego artykułu mają tylko Prenumeratorzy Tygodnika Poradnika Rolniczego.
Żeby przeczytać ten i inne artykuły Premium wykup dostęp.
Masz już prenumeratę? Zaloguj się
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
22. listopad 2024 13:27