Tak zwykle robimy, ale irlandzcy naukowcy są zdania, że nie będzie to najzdrowsza opcja. Z ich opublikowanych niedawno badań wynika, że chłodzenie się strumieniem powietrza może przynosić więcej szkody niż pożytku. Okazuje się bowiem, że, co prawda, wentylator sprawi, że będzie nam przez chwilę chłodniej, ale tak naprawdę może zwiększać ryzyko udaru cieplnego, a nawet śmierci z jego powodu. Dzieje się tak dlatego, że ta metoda chłodzenia przyczynia się do niebezpiecznego podwyższenia tzw. wewnętrznej temperatury organizmu, czyli tej, w której pracują nasze organy wewnętrzne, np. wątroba. Określony poziom tej wewnętrznej temperatury potrzebny jest, by narządy pracowały prawidłowo. A niebezpieczeństwo jej podwyższenia istnieje, kiedy temperatura powietrza przekroczy 35°C.
– Wentylator tak naprawdę będzie wydmuchiwał w naszym kierunku powietrze, które ma wyższą temperaturę niż ta wewnątrz naszego ciała – powiedział Mike Clarke, dyrektor prowadzącej badania jednostki Queen’s University w Belfaście w Północnej Irlandii.
Badacze taki proces porównali do włączenia na siebie nawiewu z piekarnika, w którym ustawiliśmy termoobieg pozwalający upiec coś lub ugotować.
Istnieją też inne badania, wskazujące, że wentylatory mogą być szczególnie szkodliwe, kiedy jest upalnie i sucho. Sytuacja zmienia się, jeśli mamy upał, ale powietrze jest wilgotne. W takich warunkach wentylatory mogą pomóc nieco obniżyć temperaturę wewnętrzną.
Jeśli wciąż niebo będzie skąpić deszczu, a za oknem popołudniowe powietrze osiągnie temperaturę 35°C, zamiast wentylatora do chłodzenia spróbujmy użyć mokrych tkanin i dużych ilości wody.
Karolina Kasperek
Karolina Kasperek