Czerpią ze wzorców, nad których tworzeniem pochylały się ich babki. Gospodynie z Kidowa mają dziś poczucie, że są spadkobierczyniami tradycji, która nie uległa przerwaniu. Uczą się od swoich przodków i chcą doskonalić te wzorce.
Nowoczesne na wskroś
– Początek naszej działalności sięga 1934 r. Już jesienią 1933 r. zaczęły się rozmowy o utworzeniu koła, a zimą plany nabrały realnych kształtów. Wszystko dzięki Stanisławie Wzorek – nauczycielce, która, jak czytamy w kronice: „odznaczała się zaangażowaniem społecznym, była wielką patriotką i przykładem dla całego koła” – zaczyna opowieść Barbara Przybylik, obecnie jego przewodnicząca.
Wszystko zostało dokładnie spisane w kronice. Księga mówi o wydarzeniach sprzed niemal wieku. Spisano je ponownie po wojnie z tego, co skrzętnie przechowała pamięć gospodyń. Wszystkie dokumenty związane z kołem zniszczono bowiem – w celach bezpieczeństwa – w czasie działań wojennych. Dziś w Kidowie żyją jeszcze gospodynie, które były aktywnymi bohaterkami działań przedwojennego koła.
Nawet z dzisiejszej perspektywy jego aktywność wydaje się bardzo nowoczesna. W programie działań znalazły się m.in. odczyty z zakresu higieny osobistej, pomocy w nagłych wypadkach i apteczki domowej. Dalej: uprawa warzyw, wychów kurcząt bez kwoki i prowadzenie kontroli nieśności. Dla kurcząt, jako nowość, sprowadzono wtedy kilka kilogramów bardzo drogiej, wartościowej i dotąd nieznanej w Polsce mieszanki. Panie uczestniczyły w kursach gotowania i pieczenia, robiły przetwory i uprawiały doświadczalne ogródki warzywne. Dzięki uprawie nowych, sprzyjających zdrowiu warzyw zmieniły się jadłospisy w wielu kidowskich domach. Wyniki pracy koła były wzorem dla sąsiednich wiosek – dzięki kidowiankom założono koła w dwóch sąsiednich wioskach.
Uprawiają... wycieczki
Koło działa niemal nieprzerwanie od 80 lat.
– Mamy dziś nawet tę samą liczbę członkiń. Przed wojną było ich 30, dziś też tyle jest czynnych! Koło miało tylko przerwę w działalności z powodu wojny. Ponownie zaczęłyśmy działać w 1948 r. Nawet w okresie transformacji ustrojowej, kiedy inne koła padały, nasze wręcz przeżywało renesans – dodaje przewodnicząca.
Nie zatrzymują się nawet na chwilę. Barbara Przybylik mówi, że jej mąż boi się zawsze, kiedy kończy się jakiś projekt, jakaś inicjatywa. Bo to oznacza jedno – że za chwilę znowu się coś zacznie.
Uczestniczą w kursach zdrowego żywienia. Wzorem babek uczą się uprawiać nowe rośliny – nie tylko jadalne, np. soję, ale i ozdobne. Dzięki temu zdobywają najwyższe wyróżnienia w gminnych konkursach na najpiękniejszy ogród.
Intensywnie włączają się w życie społeczności. Udział w dożynkach i obchodach wielu świąt to już standard w życiu KGW w Kidowie. Podobnie jak obsługa obchodów świąt, organizowanie sylwestra czy Dnia Kobiet. Gospodynie z Kidowa są wrażliwe na ludzką krzywdę. Stają w pierwszym szeregu, kiedy trzeba pomóc powodzianom albo ufundować książeczkę oszczędnościową osieroconemu chłopcu. Ale panie robią też coś dla siebie.
– Byłyśmy w Licheniu na zjeździe kół gospodyń, z mężami i dziećmi na Panoramie Racławickiej, odwiedziłyśmy Oświęcim, Kraków, Pieskową Skałę, Ojców, Tyniec, zjechałyśmy Góry Świętokrzyskie – nie mogą zliczyć odwiedzonych miejsc.
Zimą jeżdżą do teatru albo na występy Mazowsza. Były w Sejmie na zaproszenie posłanki z ich terenu.
– Chodziłyśmy po Starówce, zwiedzałyśmy Sejm, byłyśmy nawet w restauracji poselskiej! Przed Belwederem wzbudzałyśmy zainteresowanie, warszawiacy robili sobie z nami zdjęcia, bo byłyśmy oczywiście w strojach ludowych – przypomina Barbara Przybylik.
Odkrywają historię
Jeżdżą po Polsce, ale wiedzą, że i rodzimy Kidów wart jest zwiedzania i ma swoje ciekawe historie. Chwalą się zabytkowym kościołem, przy którym stoi krzyż ufundowany przez chłopów w podzięce za zniesienie pańszczyzny. Na rozbudowę kościoła pieniądze w XVIII w. wyłożył nie byle kto, bo Maria Józefa z Wesslów Sobieska, synowa samego Jana III Sobieskiego. Z historią członkinie KGW są w jakimś szczególnym związku. Niedawna uroczystość z okazji 80. urodzin koła była jednocześnie podsumowaniem jednego z ostatnich projektów – „Integrowanie społeczności lokalnej poprzez kultywowanie tradycji”. Jego celem było odnalezienie i opracowanie graficzne legend związanych z gminą Pilica.
– W zeszłym roku Lokalna Grupa Działania ogłosiła konkurs na oryginalny sposób na integrowanie lokalnych społeczności. Wpadłam na pomysł opracowania miejscowych legend. Dostałyśmy na to trzy tysiące złotych. Zrobiłam zebranie członkiń-przewodniczących kół z gminy. Rzuciłam hasło: „Szukamy legend!”. Weszłyśmy w kontakt z historyczką z podstawówki w Pilicy i gminną biblioteką. Wydrukowałyśmy książeczki, bo projekt polegał na tym, żeby to wydać, by mogli z tego korzystać inni, m.in. uczniowie. Oni zrobili do książeczki ilustracje – opowiada dumna Barbara Przybylik.
Tu legenda o białej i czarnej damie, tam kamień-pomnik upamiętniający wywiezionych do Katynia pochodzących z okolicy oficerów i piosenki, które śpiewały ich babki i prababki. Kidowianki po prostu oddychają historią. Ale i historia dzięki nim nabiera oddechu.
Karolina Kasperek