StoryEditorżycie wsi

I ty możesz zostać superbohaterem!

14.07.2021., 15:07h
Do bazy dawców szpiku trafiła przez przypadek. Zarejestrowała się tylko dlatego, że nie spełniała wymogów jako potencjalna dawczyni krwi. A chciała pomagać. Kiedy pięć lat później odebrała telefon z pytaniem, czy wciąż jest gotowa ratować cudze życie, nie miała wątpliwości.

 – Drugi raz postąpiłabym tak samo – mówi Edyta Kamińska z Łap. – Oddawanie szpiku nie boli, w żaden sposób nie zagraża życiu dawcy – zapewnia. – To najpiękniejszy prezent, który można podarować choremu człowiekowi. Nowe życie.

Luty 2019 roku. Dwudziestotrzyletnia studentka z Łap (wywodząca się z Jeńków, sąsiednej wioski przyp. red.) akurat przygotowuje się do sesji egzaminacyjnej, kiedy dzwoni telefon. W słuchawce pada krótkie pytanie: czy podtrzymuje chęć oddania szpiku i kiedy najszybciej może wykonać badania. Prawdopodobnie może zostać dawcą. Jest ktoś, kto bardzo potrzebuje jej pomocy. Liczy się każdy dzień.

– Telefon od prezesa fundacji „Naszpikowani” był dla mnie kompletnym zaskoczeniem. Zupełnie zapomniałam, że jestem w bazie dawców szpiku – wspomina Edyta Kamińska. – Czym prędzej ubrałam się i od razu pojechałam wykonać badania.

Mała Madzia chorowała na limfoblastyczną białaczkę wysokiego ryzyka

W grudniu 2018 roku Edyta i Norbert Werpachowscy organizują 4-letniej córeczce wymarzone przyjęcie urodzinowe. Dziewczynka pierwszy raz będzie świętować w centrum rozrywki z basenem z kulkami. Rodziców niespecjalnie dziwi fakt, że po zabawie Madzia ma lekko posiniaczone nogi. Niepokoją ich za to nawracające infekcje. Planują wybrać się do pediatry po Nowym Roku. Jednak w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia podejmują decyzję o wcześniejszej konsultacji lekarskiej. Córka niemal cały czas śpi, a za uszami pojawiły się guzki.

– Pani doktor natychmiast zapaliła się czerwona lampka. Wysłała córkę na badanie krwi. Już po dwóch godzinach wiedzieliśmy, że musimy pojechać do szpitala – wspomina Edyta Werpachowska.

– Zapytałam, czy to coś poważnego. Ale odpowiedzi nie otrzymałam. „Trzeba powtórzyć badania” – usłyszeliśmy od lekarza. Ta informacja musiała nam wystarczyć.

Wkrótce potwierdzają się najgorsze przypuszczenia. Magda choruje na limfoblastyczną białaczkę wysokiego ryzyka. Świat rodziców dziewczynki usuwa się spod stóp. Muszą przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości: zwątpienia, bezsilności i strachu. Szpital w Białymstoku, gdzie mieszkają, staje się ich nowym domem. Na zmianę, dzień i noc, czuwają przy córce.

– W przychodni przyszpitalnej, gdzie Magda przyjmowała kolejną dawkę chemii, spotkaliśmy znajomych. Opowiedzieli o fundacji „Naszpikowani”, która pomaga znaleźć dawcę szpiku. Ku naszej rozpaczy, w lutym okazało się, że chemioterapia nie wystarczy. Po raz kolejny zawalił się nasz świat. Jedyną szansą na ratunek został przeszczep – opowiada Norbert Werpachowski.

– Zainteresowaliśmy się tematem, zadzwoniliśmy. Dwa dni później zarejestrowaliśmy się w fundacji, podpisaliśmy umowę i czekaliśmy na znak z nieba.

Dziewczynka jest zdrowa, przeszczep nie został odrzucony

Po dokładnej analizie badań krwi w maju 2019 Edyta Kamińska już wie: zostanie dawcą. Gdzieś na świecie mieszka jej genetyczny bliźniak, który czeka na pomoc. Kim on jest? Ile ma lat? Mieszka w Polsce, a może w Kanadzie? Nie wiadomo. Dopiero po zabiegu, za zgodą obu stron, dawca i biorca mogą się osobiście spotkać.

– Ludzie pytali mnie, czy nie boję się wbijania grubej igły w kręgosłup. Otóż pobieranie szpiku nie ma z tym nic wspólnego! Co więcej, w ogóle nie boli. Sam zabieg przypomina pobieranie krwi, trwa tylko nieco dłużej, bo kilka godzin. Można w tym czasie jeść i pić, a nawet oglądać telewizję, więc polecam – mówi Edyta.

17 lipca w szpitalu w Bydgoszczy Madzia otrzymuje niewielki woreczek podpięty do stojaka na kroplówkę. Jeszcze nie rozumie, jak bardzo cenny.

– Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie przeszczep szpiku – ze wzruszeniem opowiada Edyta. – Podano Magdzie kroplówkę, która trwała około godziny. W tym czasie układałyśmy puzzle, kolorowałyśmy obrazki.

– Do ostatniej chwili nie wiedzieliśmy, czy dawca się nie wycofa. Ma do tego prawo – dodaje tata Magdy.

– Apeluję do dawców o odpowiedzialność. Słyszeliśmy w szpitalu historie o rejestrujących się dla szpanu, którzy w ostatnim momencie rezygnowali. Tymczasem pacjent czekający na przeszczep przed zabiegiem jest „wyzerowany”, oczyszczony z komórek rakowych, zupełnie bezbronny. Bez szpiku może umrzeć. Podejmujmy tak ważne decyzje z rozwagą, w końcu od nich zależy cudze życie.

Po zabiegu z każdym dniem wzrasta odporność dziecka. Magda czuje się coraz lepiej. Rodzice dziewczynki powoli oswajają się z nową rzeczywistością. Ich córka jest zdrowa, przeszczep nie został odrzucony. Wreszcie mogą zabrać córeczkę do domu.

– Oddanie szpiku jest bezbolesne, nie wiąże się z żadnym ryzykiem – mówi Edyta Kamiń- ska, dawczyni szpiku, która ocaliła życie 4-letniej wówczas Madzi (obydwie na zdjęciu)

  • – Oddanie szpiku jest bezbolesne, nie wiąże się z żadnym ryzykiem – mówi Edyta Kamińska, dawczyni szpiku, która ocaliła życie 4-letniej wówczas Madzi (obydwie na zdjęciu)

Wszystko zakończyło się happy endem

Rok po udanym przeszczepie fundacja proponuje dawcy i biorcy pierwsze spotkanie. Obie strony są podekscytowane wydarzeniem. Edyta dowiaduje się, że uratowała małą dziewczynkę z Polski. Werpachowscy z kolei otrzymują informację, że szpik pobrano w Krakowie, a dawczynią jest młoda kobieta.

– Spodziewaliśmy się góralki – żartują rodzice Magdy. – Kiedy dowiedzieliśmy się, że dawczynią jest krajanka z Podlasia, mieszkająca dwadzieścia kilometrów od naszego domu, nie mogliśmy uwierzyć! Takie przypadki właściwie się nie zdarzają – ekscytują się. – Bywa, że genetyczny bliźniak mieszka tysiące kilometrów dalej, nawet w innym kraju. A Edyta była tak blisko. To kolejny cud, którego doświadczyliśmy.

Pierwszy raz Edyta, Werpachowscy i Madzia spotykają się na koncercie charytatywnym zespołu „Ich Troje” w Białymstoku. Nieprzypadkowo – Michał Wiśniewski, lider zespołu, jest ambasadorem fundacji „Naszpikowani”. Kiedy bohaterowie wydarzenia zostają zaproszeni na scenę, płyną łzy.

– Płakaliśmy wszyscy, nawet publiczność – wspomina Edyta Kamińska. – Zobaczyłam wdzięcznych, wzruszonych rodziców i małą, jeszcze nieświadomą niczego dziewczynkę. Trudno opisać słowami szczęście, którego doświadczyłam. To jeden z najpiękniejszych momentów w moim życiu.

Dziś obie rodziny są w stałym kontakcie. Często do siebie dzwonią, a kiedy nadarzy się okazja – odwiedzają. Edyta Kamińska z mężem przyjeżdżają do Białegostoku, zaś rodzina Werpachowskich zapraszana jest do pobliskich Łap. Bohaterka historii, Madzia, rośnie jak na drożdżach.

Niewiele pamięta z pobytu w szpitalu. Jest bystrą, ciekawą świata dziewczynką. Co najważniejsze – całkowicie zdrową. Nie ma żadnych dolegliwości związanych z przebytą chorobą. Żyje tak, jak jej rówieśnicy. Wkrótce rozpocznie naukę w szkole podstawowej.

– Jest bardzo ambitna, to perfekcjonistka. Po kim? Ja wiem? Może po Edycie? – zastanawia się mama dziewczynki.

– Przeszliśmy wiele, ale zyskaliśmy nowego członka rodziny – deklaruje tata Magdy. – Dzięki takim ludziom, jak Edyta, pozornie beznadziejne historie kończą się happy endem. Właśnie tak, jak nasza.

Od lewej: dawczyni szpiku – Edyta Kamińska, Madzia z rodzicami oraz ambasador „Naszpikowanych” – Michał Wiśniewski

  • Od lewej: dawczyni szpiku – Edyta Kamińska, Madzia z rodzicami oraz ambasador „Naszpikowanych” – Michał Wiśniewski


Małgorzata Janus
Zdjęcie: archiwum bohaterki artykułu

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
21. listopad 2024 12:37